Przez całą historię ludzkości było bardzo wiele wojen. Nie ustają one i wydaje się, że nigdy nie ustaną. Konflikty zbrojne wybuchają w różnych częściach świata. Jednak w Księdze proroka Izajasza czytamy: „Wtedy swe miecze przekują na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Naród przeciw narodowi nie podniesie miecza, nie będą się więcej zaprawiać do wojny” (Iz 2, 4). Czy oznacza to, że kiedyś nadejdzie czas pokoju na całym świecie? Kiedy i pod jakimi warunkami mogłoby to nastąpić? Kto jest w stanie zaprowadzić taki pokój i na jak długo? Prorok Daniel pisze: „W czasach tych królów Bóg Nieba wzbudzi królestwo, które nigdy nie ulegnie zniszczeniu. Jego władza nie przejdzie na żaden inny naród. Zetrze i zniweczy ono wszystkie te królestwa, samo zaś będzie trwało na zawsze” (Dn 2, 44). Czy mowa tu o Królestwie Bożym jako osobnym rządzie na ziemi? Czy może ono zapanować dopiero po powtórnym przyjściu Chrystusa i Sądzie Ostatecznym? Kto wówczas zamieszka ziemię?

***

Pojęcie i rozróżnienie

Pytanie, czy kiedykolwiek na świecie zapanuje pełny pokój, bez wojen, należy raczej do sfery fantazji. Dotyczy to nie tylko poziomu politycznego czy społecznego, ale również biblijnego. Literatura apokaliptyczna Pisma Świętego mówi bowiem o wojnach, katastrofach i różnych innych kataklizmach przed „końcem świata”. Innymi słowy, wojny, niestety, będą istnieć, dopóki istnieje świat. Historia cywilizacji ludzkiej, licząca już tysiące lat, nie pozwala na naiwne złudzenia.

Wojna jednak przypomina chorobę. Wiemy, że choroby istnieją i będą istnieć, niezależnie od rozwoju ludzkości i postępów medycyny. To jednak nie oznacza, że ludzkość godzi się na choroby, przestaje je leczyć czy z nimi walczyć. Trwa nieustanna konfrontacja między medycyną a chorobami. Podobnie jest z wojnami: prawdopodobnie będą one wybuchać tu i ówdzie, ponieważ ludzie są grzeszni, wrogowie są zdeterminowani napadać, a żądza podbojów i militarne rozwiązywanie swoich zbrodniczych pragnień nie ustają. Jednak nie oznacza to, że można opuścić ręce i przestać walczyć o pokój. Nie można rezygnować z wysiłków, by nawet jeśli nie całkowicie wyeliminować zjawisko wojny, to przynajmniej je minimalizować, gdzie tylko to możliwe, neutralizować je lub zmniejszać jego intensywność czy rozmiar.

Bardzo wiele nieporozumień wynika w kwestii terminologii. Zarówno agresor, który napadł, jak i ofiara, która się broni, biorą udział w wojnie. Wojna jest jedna dla obu stron. Jednak wezwanie do zaprzestania udziału w wojnie powinno być skierowane do agresora, nie do ofiary, dla której „wojna” w rzeczywistości jest „sprawiedliwą obroną”. Brak zrozumienia tego faktu prowadzi do ciągłych nieporozumień. Jako analogię można przytoczyć haniebny czyn, jakim jest gwałt. Formalnie zarówno napastnik, jak i ofiara biorą udział w tym samym zdarzeniu, które nazywa się „gwałtem”. Jednak nawoływanie obu stron do zaprzestania udziału w tym akcie jest całkowitym nieporozumieniem! To gwałciciel powinien zaprzestać swojego przestępstwa i ponieść karę za swoje czyny, a ofiara powinna bronić się, jak tylko może, podczas tego ataku.

Z tej analogii wynika w pewnym stopniu, że wezwanie do pokoju powinno być zawsze kierowane do agresora, a nie do ofiary. Ofiara nie może „przekuć miecza na lemiesz”, ma jedynie prawo bronić swojego. Dlatego wszelkie wezwania do pokoju należy traktować jako wezwania skierowane do agresora, chyba że obie strony są wzajemnie agresorami. To agresor powinien stać się tym, kto zaprowadza pokój, i to tu i teraz. Ofiara stanie się pokojowo nastawiona dopiero wtedy, gdy skutecznie się obroni.

 

Kościół katolicki o wojnie i pokoju

W 1963 roku papież Jan XXIII wydał encyklikę Pacem in Terris (Pokój na Ziemi). W trzecim rozdziale tego dokumentu mowa jest o relacjach między państwami, które powinny opierać się wyłącznie na pokojowym współistnieniu, a konflikty należy rozwiązywać nie za pomocą wojny, lecz negocjacji. Kontekstem tej encykliki był tzw. kryzys kubański z 1962 roku, kiedy światu realnie groziła wojna nuklearna między USA a ZSRR. Z tego powodu papież Jan XXIII bardzo stanowczo wezwał do pokojowego rozwiązywania wszelkich sporów między państwami oraz do ograniczenia wydatków na zbrojenia, które są napędzane strachem. Wzywał, aby „pozbyć się strachu i napełnić się miłością”.

Dwa i pół roku później, podczas Soboru Watykańskiego II, w Konstytucji Gaudium et spes (Radość i nadzieja), a konkretnie w rozdziale V zatytułowanym „O pielęgnowaniu pokoju i wspieraniu społeczności międzynarodowej”, kontynuowano myśl encykliki Pacem in Terris, choć podejście do wojny zostało nieco zmodyfikowane. W podrozdziale „O zapobieganiu wojnie” czytamy:

„Póki zaś będzie istniało niebezpieczeństwo wojny, a równocześnie brakować będzie międzynarodowej władzy posiadającej niezbędne kompetencje i wyposażonej w odpowiednią siłę, póty rządom nie można zaprzeczać prawa do koniecznej obrony, byle wyczerpały wpierw wszystkie środki pokojowych rokowań. Na kierownikach państw oraz innych czynnikach współodpowiedzialnych z nimi za los państwa ciąży zatem obowiązek, by strzec bezpieczeństwa powierzonych sobie ludów, poważnie traktując sprawy tak poważne. Czym innym bowiem jest zajmowanie się sprawami wojskowymi w celach słusznej obrony narodów, czym innym zaś – z chęci ujarzmiania innych ludów. …”

Jak widać, Sobór wyraźnie rozróżnia wojnę na agresję i obronę, wzywa do zaprzestania agresji oraz podkreśla obowiązek sprawiedliwej obrony.

Konstytucja Gaudium et spes w numerze 82 mówi o nadziei, że w przyszłości uda się „zabronić wszelkich wojen”. Jednak będzie to możliwe jedynie pod warunkiem istnienia „jakiejś światowej władzy publicznej, uznawanej przez wszystkich, która posiadałaby skuteczną siłę, by zapewnić wszystkim bezpieczeństwo, sprawiedliwość i poszanowanie praw”. Tymczasem, na końcu podrozdziału „O zapobieganiu wojnie” czytamy:

„Niech nas wszakże nie zwodzi fałszywa nadzieja. Jeżeli bowiem, zapomniawszy wrogości i nienawiści, nie zawrze się w przyszłości trwałych i uczciwych umów w sprawie powszechnego pokoju, ludzkość, która już obecnie znajduje się w poważnym niebezpieczeństwie, mimo że osiągnęła podziwu godną wiedzę, popychana dalej zbrodniczą ręką może doczekać się godziny, w której nie będzie już jej dane zaznać innego pokoju, jak tylko przerażającego pokoju śmierci”.

Krótko mówiąc, hasło „pokój za wszelką cenę” odnosi się do obu stron konfliktu, gdy są jeszcze na etapie negocjacji i istnieje możliwość porozumienia. Natomiast gdy rozpocznie się agresja zbrojna, hasło to kierowane jest do kraju-agresora, podczas gdy do kraju-ofiary apeluje się o „obowiązek sprawiedliwej obrony swojego narodu”. Wojna jest jedna dla obu stron, jednak nie wszyscy uczestnicy wojny są za nią jednakowo odpowiedzialni i nie wszyscy w równym stopniu muszą ją zakończyć – to agresor, który naruszył sprawiedliwość i prawa innych narodów, powinien zaprzestać działań wojennych. Ofiara ma prawo do prowadzenia obrony aż do całkowitego wyzwolenia od skutków agresji. To właśnie jest współczesne rozumienie „wojny sprawiedliwej”, czyli „sprawiedliwej obrony”.

Czym jest „pokój” w rozumieniu Kościoła katolickiego? W tym samym rozdziale V Konstytucji Gaudium et spes czytamy o naturze pokoju:

„Pokój nie jest prostym brakiem wojny ani też nie sprowadza się jedynie do stanu równowagi sił sobie przeciwstawnych, nie rodzi się także z despotycznego władztwa, lecz słusznie i właściwie zowie się “dziełem sprawiedliwości” (Iz 32, 17). Jest on owocem porządku nadanego społeczeństwu ludzkiemu przez boskiego jego Założyciela, nad którego urzeczywistnieniem pracować mają ludzie pragnący coraz to doskonalszej sprawiedliwości”.

Nieco dalej czytamy:

„Jednak i to nie wystarcza. Pokoju takiego na ziemi osiągnąć nie można, jeśli nie zabezpieczy się dobra poszczególnych osób i jeśli ludzie z ufnością i dobrowolnie nie będą udzielać sobie nawzajem bogactw swego umysłu i ducha. Do zbudowania pokoju niezbędnie konieczna jest zdecydowana wola poszanowania innych ludzi i narodów oraz ich godności, jak też wytrwałe praktykowanie braterstwa. A przeto pokój jest także owocem miłości, która posuwa się poza granice tego, co może wyświadczać sama sprawiedliwość” (Gaudium et spes, 78).

 

Pokój eschatologiczny

Czytając u proroków lub ogólnie w Piśmie Świętym o przyszłym „powszechnym pokoju i dobrobycie”, należy to rozumieć w tym samym kluczu, co inne proroctwa dotyczące Królestwa Bożego. Jest to Królestwo, w którym wszystkie skutki ludzkich grzechów, w tym najważniejszy – śmierć, zostaną zniszczone. Na przykład prorok Izajasz zapowiada przyszłego „Księcia Pokoju” następującymi słowami:

„Albowiem Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza.
Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju. Wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic na tronie Dawida i nad Jego królestwem, które On utwierdzi i umocni prawem i sprawiedliwością, odtąd i na wieki”
(Iz 9, 5-6).

Podobnie prorok Ozeasz, który działał mniej więcej w tym samym czasie co Izajasz, pisze:

„I stanie się w owym dniu – wyrocznia Pana – w owym dniu zawrę z nią przymierze, ze zwierzem polnym i ptactwem powietrznym, i z tym, co pełza po ziemi. Łuk, miecz i wojnę wyniszczę z jej kraju, i pozwolę jej żyć bezpiecznie. I poślubię cię sobie [znowu] na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie” (Oz 2, 18a. 20-21).

Również prorok Nahum zapowiada przyszłego zwiastuna „Dobrej Nowiny”, który przyniesie pokój:

„Oto na górach stopy zwiastuna ogłaszającego pokój” (Na 2, 1).

W księgach mądrościowych znajdujemy konkretną myśl, że pełny pokój ludzie osiągają po śmierci:

„A dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju” (Mdr 3, 1-3).

To Chrystus przyniósł światu obiecany pokój:

„Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka!” (J 14, 27).

Ten pokój jest zalążkiem wiecznego, eschatologicznego pokoju – pokoju, który wypełnia Królestwo Boże, Królestwo miłości i pokoju. Przedsmak tego pokoju mogą doświadczyć tylko ci, którzy żyją z Chrystusem i w Chrystusie, czyli w łasce Bożej, nawet jeśli w świecie trwają wojny, niesprawiedliwość i śmierć.

Apostoł Paweł pisze w Liście do Efezjan:

„Ale teraz w Chrystusie Jezusie wy, którzy niegdyś byliście daleko, staliście się bliscy przez krew Chrystusa. On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części [ludzkości] uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur – wrogość … A przyszedłszy zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy blisko, bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca” (Ef 2, 13-14. 17-18).

W ogóle Apostoł Paweł przypomina, że nasz Bóg jest „Bogiem miłości i pokoju” (2 Kor 13, 11).

Dopóki żyjemy tutaj, gdzie na świecie nie ma pełnego pokoju, i dopóki bronimy swojej wolności i swojego pokoju, czyli walczymy o sprawiedliwy pokój, mamy obowiązek, wierząc w Boga, żyć z Nim w pokoju i czynić dobro, a więc pomnażać pokój.

Do tego wzywa autor Listu do Hebrajczyków:

„Bóg zaś pokoju, który na mocy krwi przymierza wiecznego wywiódł spomiędzy zmarłych Wielkiego Pasterza owiec, Pana naszego Jezusa, niech was uzdolni do wszelkiego dobra, byście czynili Jego wolę” (Hbr 13, 20-21).

Nie powinniśmy też porzucać nadziei, że „Bóg zaś pokoju zetrze wkrótce szatana pod waszymi stopami” (Rz 16, 20).

W takim właśnie sensie należy rozumieć wezwanie Chrystusa do swoich uczniów w Kazaniu na Górze:

„Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi” (Mt 5, 9).

W tradycji żydowskiej sprawiedliwych nazywano „synami Bożymi”, przy czym nie odnosiło się to wyłącznie do Żydów, lecz także do przedstawicieli innych narodów. Zgodnie z tą tradycją Bóg ostatecznie ogłosi to wszystkim narodom podczas Sądu Ostatecznego. Rabini interpretowali „tworzenie pokoju”, czyli wprowadzanie w społeczeństwie shalomu, jako zwiększanie dobrobytu i ogólnie dobra, co oznaczało zarówno brak wojny, jak i troskę o pokój. Zadanie to spoczywało przede wszystkim na władzy ziemskiej, ale w pewnym stopniu również na wszystkich ludziach.

Chrześcijanie natomiast rozumieli je w kontekście braterskiej miłości i miłosierdzia. Brak miłości, czyli nienawiść, prowadzi między innymi do wojen. W pewnym sensie obrona swojego narodu i ojczyzny, nawet zbrojna, gdy wyczerpane zostaną inne możliwości, jest „pracą na rzecz pokoju” i wyrazem miłości do swoich bliskich, narodu i pokoju. To działanie, w którym nie porzucam egoistycznie swoich bliźnich na pastwę agresora, lecz staję w ich obronie, czasem nawet kosztem własnego życia, pragnąc, aby mogli żyć w wolności i pokoju.

Psalmista kiedyś połączył w jedną całość takie pojęcia jak pokój, prawda, sprawiedliwość, miłosierdzie, zbawienie, wierność i szczęście:

„Okaż nam, Panie, swoją łaskawość i daj nam swoje zbawienie! Chciałbym słuchać tego, co mówi Pan Bóg: oto ogłasza pokój ludowi swemu i świętym swoim; niech się nie stają znów nierozsądni. Zaiste, bliskie jest Jego zbawienie dla tych, którzy się Go boją, tak iż chwała zamieszka w naszej ziemi. Łaskawość i wierność spotkają się z sobą, ucałują się sprawiedliwość i pokój. Wierność z ziemi wyrośnie, a sprawiedliwość wychyli się z nieba. Pan sam obdarzy szczęściem a nasza ziemia wyda swój owoc. Sprawiedliwość pójdzie przed Nim, po śladach Jego kroków – zbawienie” (Ps 85, 8-14).

 

Tłumaczenie z ukraińskiego: autor artykułu