Patrząc na bestialską wojnę w Ukrainie, kiedy wróg uderza w dziecięce szpitale, zabija naszych bliskich i krewnych, ludzie wiele mówią i myślą o zemście. Niektórzy nie tylko myślą, ale się mszczą. W Piśmie Świętym wiele jest napisane o zemście. Zarówno starohebrajskie, jak i greckie słowa tłumaczone jako „zemsta” i „odpłata” oznaczają karę. W czasach Starego Testamentu zemsta nie była uważana za coś złego (Biblia wspomina przypadki, gdy Bóg pozwalał ludziom mścić się w Jego imię), a Prawo przewidywało zasadę „oko za oko”. Jednak w czasach Nowego Testamentu wszystko się zmieniło. Dlaczego? Kara dla tych, którzy czynią zło, wydaje się całkowicie sprawiedliwa. Czy zatem zemsta jest grzechem? I co dokładnie należy uznawać za zemstę? Co oznacza wyrażenie „pozostawić zemstę Bogu”? Czy można prosić Boga, aby pomścił nas? Czy Pan wysłuchuje takich próśb?
***
W filmie „Ostatni kat” z 2005 roku, opartym na faktach historycznych, ukazano historię brytyjskiego kata Alberta Pierrepointa, który wykonywał wyroki śmierci przez powieszenie. Działał przed II wojną światową, w jej trakcie (wieszając niemieckich szpiegów), a także po niej – wieszając między innymi nazistowskich zbrodniarzy wojennych oraz ciężkich kryminalistów. Przez 25 lat pracy wykonał prawie 500 egzekucji (choć, jak się później okazało, niektórzy byli niewinni). Pod koniec życia Pierrepoint napisał wspomnienia, w których doszedł do wniosku, że kara śmierci nie powstrzymuje zbrodniarzy przed popełnianiem przestępstw, a dla społeczeństwa nie zmienia niczego – jest jedynie formą zemsty. Można powiedzieć, że kara śmierci jest to realizacja starożytnej zasady „oko za oko”.
Pomsta i przebaczenie w Starym Testamencie
W języku biblijnym „zemsta”, choć ogólnie uważana była za coś złego i postrzegana jako zło, to jednak rozpatrywano ją w kategoriach sprawiedliwości, a mianowicie jako przywrócenie naruszonej sprawiedliwości lub też jako przezwyciężenie zła i zwycięstwo nad nim. Zjawisko to miało swoją historię i ewolucję już w Starym Testamencie: początkowo zemsta należała do jednostki, potem przechodziła na grupę osób, następnie na całe społeczeństwo, w imieniu którego działał sąd, aż w końcu zemsta pozostawała wyłącznie w rękach jedynego Sprawiedliwego i jedynego prawowitego Mściciela, którym jest Pan Bóg.
W najstarszych księgach Starego Testamentu pojawia się pojęcie „mściciela krwi”. Czytamy w Księdze Liczb:
“Gdyby ktoś drugiemu zadał cios z nienawiści albo rzucił się na niego w zbrodniczym zamiarze, tak iż tamten umarł, albo gdyby w złości zadał ręką cios śmiertelny, wtedy ten, który uderzył, musi być zabity; jest bowiem zabójcą i mściciel krwi może go zabić, kiedy go spotka” (Lb 35, 20-21).
Były to jeszcze zwyczaje plemienne, podobne do tych, które obowiązywały u innych koczowniczych ludów tamtych czasów, gdzie członkowie danej wspólnoty mieli obowiązek wzajemnie się chronić, a w razie przemocy ze strony innego plemienia – dokonać zemsty. Prawo to wykonywał właśnie mściciel krwi (hebr. goel) w imieniu całej wspólnoty. Był to wówczas akt sprawiedliwości. Jednak była to sprawiedliwość specyficzna, ponieważ często taka zemsta przewyższała liczbę ofiar i rozmiar szkód, jakie sprawca wyrządził pokrzywdzonemu. Symbolicznie lub historycznie zostało to przedstawione w różnych historiach Starego Testamentu, zwłaszcza w Pięcioksięgu. Po raz pierwszy przypadek ten opisany jest już na początku Księgi Rodzaju, w historii mitycznego Lamecha, potomka Kaina, który pewnego razu wykrzyknął:
„Gotów jestem zabić człowieka dorosłego, jeśli on mnie zrani, i dziecko – jeśli mi zrobi siniec! Jeżeli Kain miał być pomszczony siedmiokrotnie, to Lamek siedemdziesiąt siedem razy!»” (Rdz 4, 23b-24).
Jak widać, zemsta Lamecha zakładała wielokrotnie większy odwet niż to, czego sam doświadczył.
Wraz z rozwojem społeczeństwa izraelskiego należało jednak uregulować te kwestie i skierować je na bardziej sprawiedliwe tory. Czytamy w Księdze Powtórzonego Prawa:
„Twe oko nie będzie miało litości. Życie za życie, oko za oko, ząb za ząb, noga za nogę” (Pwt 19, 21).
Wcześniej Księga Wyjścia jeszcze dokładniej opisuje tę zasadę:
„Jeżeli zaś ona poniesie jakąś szkodę, wówczas on odda życie za życie, oko za oko, ząb za ząb, rękę za rękę, nogę za nogę, oparzenie za oparzenie, ranę za ranę, siniec za siniec” (Wj 21, 23-25).
Prawo „oko za oko” znane było już ze słynnego Kodeksu Hammurabiego, władcy Babilonu z XVIII wieku przed Chrystusem. W Babilonie uważano je za sprawiedliwe, aby zemsta była proporcjonalna do wyrządzonej szkody i jej nie przewyższała. Później nazwano je „prawem talionu” (Jus talionis), czyli „odwetem równym wyrządzonej krzywdzie”. Warto dodać, że pojęcie goel miało wówczas nieco szersze znaczenie – oznaczało krewnego, który miał obowiązek pomóc członkowi rodziny znajdującemu się w nędzy, wykupić go z niewoli, jeśli trafił do niej, lub właśnie pomścić zabitego krewnego.
Takie „prawo zemsty” utrzymywało się w Izraelu przez pewien czas, także gdy Izraelici stali się narodem osiadłym, np. za czasów panowania Dawida, choć widać, że stawało się już częściowo nielegalne (por. 2 Sm 3, 22-30). Zresztą już wcześniej prawo Mojżesza regulowało to prawo, aby nie prowadziło ono do samowoli i nadużyć. W Księdze Liczb czytamy:
„Zabójcę winien zabić mściciel krwi; gdziekolwiek go spotka, może go zabić” (Lb 35, 19),
jednak nieco wcześniej mowa jest o miastach schronienia dla osób ściganych przez mściciela:
„…wybierzcie sobie miasta, którzy służyć wam będą za miasta ucieczki; tam będzie mógł się schronić zabójca, który zabił drugiego nieumyślnie. Miasta te będą dla was schronieniem przed mścicielem krwi, by zabójca nie poniósł śmierci, zanim nie stanie przed sądem społeczności.” (Lb 35, 11-12).
Te miasta schronienia stanowiły ochronę dla kogoś, kto zabił nieumyślnie. W nich odbywał się sąd społeczny nad takim zabójcą.
Przejście od osobistej zemsty do procesów sądowych, które zachodziło w Izraelu stopniowo, między innymi dzięki Prawu Mojżesza, miało na celu powstrzymanie ludzkiej skłonności do odpłacania złem za zło. Dlatego zabroniona została niewspółmierna zemsta, czyli niesprawiedliwa i nadmierna, typowa dla dawnych dzikich plemion. Czasami w Pięcioksięgu przewidywano także wypłatę odszkodowania za popełnioną zbrodnię lub zabójstwo (por. Wj 21, 30), podobnie jak to miało miejsce w innych systemach prawnych Bliskiego Wschodu.
Mimo to coraz bardziej dojrzewała w Izraelu świadomość, że choć „prawo zemsty” jest aktem sprawiedliwości społecznej, to jednak nie wyraża w pełni woli Boga wobec relacji międzyludzkich. Dlatego należało kształtować ludzkie sumienia, aby podnosiły człowieka na wyższy poziom myślenia – ponad instynktowną potrzebę odwetu.
W Księdze Kapłańskiej czytamy:
„Nie będziesz żywił w sercu nienawiści do brata. Będziesz upominał bliźniego, aby nie zaciągnąć winy z jego powodu. Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Ja jestem Pan!” (Kpł 19, 17-18).
Tu i tam w biblijnych historiach pojawiają się przykłady przebaczenia, jak na przykład Józef Egipski, który przebaczył swoim braciom, sprzedającym go w niewolę, czy Dawid, który darował życie królowi Saulowi, choć ten chciał go zabić. Jednakże nakaz „nie mścić się” i „kochać bliźniego jak siebie” początkowo dotyczył tylko swoich rodaków, a nie wszystkich narodów. Gdy Samson mścił się na Filistynach, czyli nie-Izraelitach, Księga Sędziów nie potępia tego w żaden sposób:
„Odpowiedział Samson: «W takim razie nie będę już miał żadnej winy wobec Filistynów, gdy im uczynię co złego»… Samson dał im taką odpowiedź: «Ponieważ w ten sposób postąpiliście, dlatego nie spocznę, dopóki się nad wami nie zemszczę». I zadał im wielką klęskę, bijąc od bioder aż do goleni” (Sdz 15, 3. 7-8).
Jednak w późniejszych księgach Starego Testamentu, zwłaszcza w tzw. „księgach mądrościowych” i poetyckich, wezwanie do nie-pomsty i przebaczenia staje się coraz bardziej powszechne i nie ogranicza się tylko do „swojego narodu”. W Księdze Syracha można znaleźć naukę o odrzuceniu zemsty, zbliżoną już do ducha Nowego Testamentu:
„Tego, który się mści, spotka zemsta Pana: On grzechy jego dokładnie zachowa w pamięci. Odpuść przewinę bliźniemu, a wówczas, gdy błagać będziesz, zostaną ci odpuszczone grzechy. Gdy człowiek żywi złość przeciw drugiemu, jakże u Pana szukać będzie uzdrowienia? Nie ma on miłosierdzia nad człowiekiem do siebie podobnym, jakże błagać będzie o odpuszczenie swoich własnych grzechów? Sam będąc ciałem trwa w nienawiści, któż więc odpokutuje za jego przewinienia? Pamiętaj na ostatnie rzeczy i przestań nienawidzić; – na rozkład ciała, na śmierć, i trzymaj się przykazań! Pamiętaj na przykazania i nie miej w nienawiści bliźniego, – na przymierze Najwyższego, i daruj obrazę!” (Syr 28, 1-7).
Stopniowe przejście w społeczeństwie Izraela od zemsty do przebaczenia miało podstawy teologiczne i nie odrzucało całkowicie koncepcji odpłaty. Coraz częściej autorzy Pisma Świętego przenoszą prawo odwetu z człowieka na Boga jako jedynego Sprawiedliwego. W Księdze Przysłów napisano: „Nie mów: ‘Odpłacę złem!’ – zaufaj Panu, a On cię wybawi” (Prz 20, 22). W Prawie Mojżesza sam Bóg mówi do swego ludu: „Do Mnie należy pomsta i odpłata” (Pwt 32, 35). Prorok Jeremiasz, który był nieustannie prześladowany, powierza swą sprawę i pomstę Bogu:
„Panie, pamiętaj o mnie i wejrzyj na mnie! Pomścij się za mnie nad moimi prześladowcami! Nie dozwól, bym zginął z powodu Twej wyczekującej cierpliwości” (Jr 15, 15).
Choć prorok ten pragnie osobiście zobaczyć pomstę Bożą na swoich wrogach, gdy mówi:
„Lecz Pan Zastępów jest sprawiedliwym sędzią, bada nerki i serce. Chciałbym zobaczyć Twoją zemstę nad nimi, albowiem Tobie powierzam moją sprawę” (Jr 11, 20),
to później wyjaśnia swą postawę:
„Ale Pan jest przy mnie jako potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy ustaną i nie zwyciężą. Będą bardzo zawstydzeni swoją porażką, okryci wieczną i niezapomnianą hańbą.
„Panie Zastępów, Ty, który doświadczasz sprawiedliwego, patrzysz na nerki i serce, dozwól, bym zobaczył Twoją pomstę nad nimi. Tobie bowiem powierzyłem swą sprawę” (Jr 20, 11-12).
Dlaczego Jeremiasz myśli w ten sposób? Ponieważ postrzega ludzką zemstę jako przejaw zła, jako odpłacanie złem za zło, natomiast pragnie, aby panowała sprawiedliwość, którą – według niego – może zapewnić jedynie Bóg. Podobnie myśli sprawiedliwy Hiob, który doświadczył w życiu wiele zła:
„Lecz ja wiem: Wybawca (hebr. goel) mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni. Potem me szczątki skórą odzieje, i ciałem swym Boga zobaczę” (Hi 19, 25-26).
To Bóg jest Mścicielem, „Goel” – Tym, który sprawiedliwie odpłaci każdemu złoczyńcy za jego czyny. Taka koncepcja stopniowo zaczęła dominować w Izraelu. Jednak czasami Boża pomsta – jak zauważano w Izraelu – nie spadała na przestępców lub wrogów za ich życia. Wtedy, zwłaszcza w księgach poetyckich, utrwalało się przekonanie i wiara, że mimo to po śmierci zło zostanie ukarane, ponieważ Bóg jest sprawiedliwy. Autor Księgi Mądrości pisze:
„A bezbożni poniosą karę stosownie do zamysłów, bo wzgardzili sprawiedliwym i odstąpili od Pana … Jeśli nawet żyć będą długo – za nic będą miani i na końcu niechlubna będzie ich starość. A jeśli wcześnie pomrą, będą bez nadziei i bez pociechy w dzień sądu: bo straszny jest kres plemienia grzesznego!” (Mdr 3, 10. 17-19).
Prorocy rozwijają koncepcję „Boga-Sędziego”, który jako jedyny jest prawdziwie sprawiedliwy, bo zna myśli, zamiary i serca wszystkich ludzi, dlatego odpłaca każdemu według jego uczynków. Księga Izajasza mówi, że Izrael ma zaufać Bogu jako swojemu „Goelowi – Obrońcy”:
„Nie bój się, robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu! Ja cię wspomagam – wyrocznia Pana – odkupicielem (hebr. goel) twoim – Święty Izraela” (Iz 41, 14).
A prorok Jeremiasz mówi, że dzień pomsty nadejdzie w Dniu Sądu nad narodami i tak barwnie to opisuje:
„A dzień ten jest u Pana, Boga Zastępów, dniem odwetu, by się pomścić nad swymi wrogami. Miecz pochłonie, nasyci się i ugasi pragnienie ich krwią, albowiem rzeź to ofiarna dla Pana, Boga Zastępów.…” (Jr 46, 10).
Właśnie w tym dniu Sądu nastanie pełna sprawiedliwość i odpłata, jak mówi autor Księgi Proroka Izajasza:
„Przywdział sprawiedliwość jak pancerz i hełm zbawienia włożył na swą głowę. Przyoblókł się w odzienie pomsty, jakby w suknię i jakby płaszczem okrył się zazdrosną miłością. Stosownie do zasług odpłaci każdemu: swoim przeciwnikom – gniewem, swym wrogom – odwetem. Wyspom też odpłaci odwetem. Od Zachodu ujrzą imię Pana i od Wschodu słońca – chwałę Jego, bo przyjdzie On jak gwałtowny potok, pędzony tchnieniem Pańskim. Lecz do Syjonu przyjdzie jako Odkupiciel i do nawróconych z występków w Jakubie – wyrocznia Pana” (Iz 59, 17-20).
Warunkiem takiej „Bożej pomsty” czy odpłaty jest wierność Izraela swojemu Bogu. Tylko wtedy można zwracać się do Boga-Goela o pomstę na zbrodniarzach czy wrogach, jeśli samemu jest się prawym przed Nim i wiernym. Cały Psalm 94 poświęcony jest temu wołaniu do Boga o odpłatę:
”Boże, Mścicielu, Panie, Boże, Mścicielu, ukaż się!
Powstań Ty, który sądzisz ziemię, daj pysznym odpłatę!
Jak długo występni, o Panie, jak długo będą się chełpić występni,
będą pleść i gadać bezczelnie, i chwalić się będą wszyscy złoczyńcy?
Lud Twój, o Panie, depczą i uciskają Twoje dziedzictwo,
mordują wdowę i przychodnia i zabijają sieroty.
A mówią: Pan nie widzi, nie dostrzega [tego] Bóg Jakuba.
Pomnijcie, głupcy w narodzie! Kiedy zmądrzejecie, bezrozumni?
Nie ma usłyszeć Ten, który ucho wszczepił, nie ma widzieć Ten, co utworzył oko,
czy nie ma karać Ten, co strofuje ludy, Ten, który ludzi naucza mądrości?
Pan zna myśli ludzkie: że są one marnością.
Szczęśliwy mąż, którego Ty wychowujesz, o Panie, i prawem Twoim pouczasz,
by dać mu odpocząć w dniach nieszczęśliwych, nim grób wykopią dla występnego.
Pan bowiem nie odpycha swego ludu i nie porzuca swojego dziedzictwa;
lecz wyrok powróci do sprawiedliwości, za nią [pójdą] wszyscy, co są prawego serca.
Kto wystąpi w mojej obronie przeciw niegodziwcom? Kto mię zasłoni od złoczyńców?
Gdyby Pan mi nie udzielił pomocy, wnet by moja dusza zamieszkała [w kraju] milczenia.
A kiedy myślę: Moja noga się chwieje, wtedy mnie wspiera Twoja łaska, Panie!
Gdy się w moim sercu mnożą niepokoje, Twoje pociechy mnie orzeźwiają.
Co z Tobą ma wspólnego nieprawy trybunał, który sprowadza nieszczęście wbrew Prawu?
Choć czyhają na życie sprawiedliwego, chociaż potępiają krew niewinną:
na pewno Pan będzie mi obroną, a Bóg mój skałą ucieczki.
A tamtym za ich niegodziwość zapłaci; i zgubi ich własna złośliwość, nasz Pan Bóg ich zgubi”.
Warto dodać, że w środowisku judaistycznym czasów Jezusa dominowały już nastroje pacyfistyczne, a różni buntownicy, zwłaszcza ci walczący przeciwko rzymskim okupantom, nie byli powszechnie postrzegani pozytywnie. Społeczeństwo, po wielu wiekach militarnych porażek, w dużej mierze pogodziło się ze swoim losem, co znalazło odzwierciedlenie w różnych żydowskich zbiorach, takich jak „Miszna” – czyli spisane ustne dodatki do Tory – czy w wielu ówczesnych „midraszach”, czyli interpretacjach Pisma tworzonych przez różnych nauczycieli lub szkoły. Można w nich znaleźć wezwania do porzucenia wszelkiej zemsty na wrogach, a tym bardziej na bliźnich oraz do pozostawienia całego sądu Bogu.
Nowy Testament a kwestia zemsty
Jezus Chrystus w swojej Ewangelii wynosi kwestię stosunku do wrogów na wyższy poziom. Wydaje się, że jeśli spojrzeć na nauczanie Jezusa o „nieprzeciwstawianiu się złu” w oderwaniu od kontekstu, może się z tego wyłonić pewien „naiwny pacyfizm”, wzywający jedynie do cierpliwości, nieprzeciwstawiania się złoczyńcom i do całkowicie pasywnej postawy wobec sił zła i wrogów.
Nowy Testament nawołuje, aby całe życie uczniów Chrystusa, czyli chrześcijan, było naśladowaniem swojego Nauczyciela, jak mówi Apostoł Paweł: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20). A Chrystus, jak pisze Apostoł Piotr w swoim Pierwszym Liście: „Gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził, lecz oddawał się Temu, który sądzi sprawiedliwie” (1 P 2, 23). W Kazaniu na Górze, które wielu komentatorów uważa za serce Ewangelii, czyli „Ewangelię w Ewangelii”, Chrystus dokonuje słynnej reinterpretacji starożytnej zasady „oko za oko”, na której opierało się prawo zemsty. Mówi:
„Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące! Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie” (Mt 5, 38-42).
Tak radykalne wezwanie Chrystusa do nieprzeciwstawiania się złoczyńcom, a nawet do oddawania im więcej niż żądają, niektórzy czytelnicy Ewangelii potraktowali dosłownie, propagując tzw. „bierny” lub „bezprzemocowy opór”. Były to takie postacie XX wieku jak Mahatma Gandhi w Indiach czy Martin Luther King w USA. Inspirowały ich nie tylko Kazanie na Górze, ale także różne osobiste przykłady Jezusa w Ewangeliach, jak na przykład zakaz dla uczniów, by mścili się na Samarytanach i sprowadzali na nich „ogień z nieba” (Łk 9, 52-56), czy nakaz, by Piotr schował miecz podczas pojmania Jezusa w Ogrójcu (J 18, 10-11).
Jednak w Kościele katolickim Słowo Boże zawsze jest czytane w całości, w kontekście bliższym i dalszym. Pomocne mogą być tu słowa Apostoła Pawła, jednego z pierwszych wielkich komentatorów nauczania Chrystusa. Pisze on w Liście do Rzymian:
„Nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście [Bożej]! Napisano bowiem: Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę – mówi Pan – ale: Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go. Jeżeli pragnie – napój go! Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!” (Rz 12, 19-21).
Nie wystarczy więc jedynie pozostawić zemsty Bogu, samemu nic nie robiąc, lecz należy podjąć wszelkie wysiłki, aby pokonać zło – ale teraz już za pomocą dobra. Jest to próba przemiany nienawiści wroga w miłość, a przynajmniej zachowanie własnego serca wolnego od nienawiści, w pokoju i miłości.
To obrazowe „rozżarzone węgle”, podobnie jak cały cytat, pochodzi ze Starego Testamentu, z Księgi Przysłów:
„Gdy wróg twój łaknie, nakarm go chlebem, gdy pragnie, napój go wodą – żar ognia zgromadzisz na nim, a Pan ci za to zapłaci” (Prz 25, 21-22).
Paweł pragnie pokazać, że strategia Chrystusa jest drogą do zwycięstwa, a nie jedynie bierną postawą wobec zła. „Rozżarzone węgle” to pewien moralny i psychologiczny opór, próba uświadomienia wrogowi jego błędu, a także możliwość wychowania go i wyprowadzenia dobra ze zła. Zwykła zemsta, „oko za oko”, nie prowadzi do dobra – jedynie powiększa ilość zła. Ewangelia proponuje coś innego: pokonanie zła dobrem. Właśnie w tym kluczu należy odczytywać słowa Chrystusa z Kazania na Górze – nie jako wyraz porażki czy naiwnego pacyfizmu, lecz jako strategię zwycięstwa.
Warto zauważyć, że słowa Chrystusa są skierowane do jednostek, a nie do społeczeństwa jako całości. Innymi słowy, jako społeczeństwo mamy prawo do sądów, obrony i egzekwowania sprawiedliwości – to nasz obowiązek obywatelski. Natomiast na poziomie osobistym powinienem naśladować Chrystusa i nie szukać osobistej zemsty, lecz pozostawić karanie w rękach sądu, państwa czy – w przypadku wojny obronnej – wojska. Jako obywatel mogę należeć do tych struktur, ale wtedy wymierzam sprawiedliwość nie w swoim imieniu, lecz w imieniu społeczeństwa i państwa. Chrystus nigdy nie negował istnienia ludzkich trybunałów, podobnie jak późniejsi myśliciele chrześcijańscy. Apostoł Paweł wręcz nazywa władzę świecką „narzędziem Bożej pomsty”:
„A chcesz nie bać się władzy? Czyń dobrze, a otrzymasz od niej pochwałę. Jest ona bowiem dla ciebie narzędziem Boga, [prowadzącym] ku dobremu. Jeżeli jednak czynisz źle, lękaj się, bo nie na próżno nosi miecz. Jest bowiem narzędziem Boga do wymierzenia sprawiedliwej kary temu, który czyni źle” (Rz 13, 3-4).
Chrześcijaństwo, oparte na Nowym Testamencie, od początku uznawało, że śmierć Chrystusa na krzyżu, przelana krew i Jego ofiara są najwyższym zwycięstwem dobra nad złem, sprawiedliwości nad niesprawiedliwością, łaski nad grzechem. W ukrzyżowanym Chrystusie wróg ludzkości poniósł największą klęskę – można powiedzieć, że była to „Boża pomsta” w znaczeniu ostatecznego triumfu dobra.
Dzień ostatecznego sądu – Dies irae, „Dzień gniewu”, jak mówiono w średniowieczu – nastąpi w swojej pełni podczas Sądu Ostatecznego. Oczywiście nigdy nie można oddzielać obrazu „Boga sprawiedliwego”, który karze za zło, od „Boga miłosiernego”, który przebacza tym, którzy się nawracają i pokutują. Autor Listu do Hebrajczyków pisze:
„Znamy przecież Tego, który powiedział: «Do Mnie [należy] pomsta i Ja odpłacę». I znowu: «Sam Pan będzie sądził lud swój. Straszną jest rzeczą wpaść w ręce Boga żyjącego»” (Hbr 10, 30-31).
Natomiast Apostoł Paweł w 2 Liście do Tesaloniczan przestrzega i jednocześnie wyraża przekonanie, że Boża sprawiedliwość nieuchronnie zatriumfuje:
„Bo przecież jest rzeczą słuszną u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, a wam, uciśnionym, dać ulgę wraz z nami, gdy z nieba objawi się Pan Jezus z aniołami swojej potęgi w płomienistym ogniu, wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają…” (2 Tes 1, 6-8).
Jednak „ostatni dzień” jeszcze nie nadszedł i dopóki trwa historia świata, ludzkość będzie oczekiwać tego ostatecznego dnia. W ciągu tej historii, jak widzimy, chrześcijanie – i nie tylko oni – doświadczają niesprawiedliwości i przemocy. Często przebaczają swoim wrogom, lecz nie zawsze prowadzi to do ich nawrócenia czy poprawy. Boże zwycięstwo na krzyżu, podobnie jak Boża łaska, nie czynią ludzkiej wolności i wyboru (w tym także wyboru zła i przemocy) podporządkowanymi, lecz jedynie je wspierają, inspirują, oświecają, pozostawiając jednak ostateczny wybór ludziom. I tak będzie aż do dnia Ostatecznego Sądu. Wówczas, gdy wszystko się dopełni, nastąpi ostateczne rozliczenie za całe dobro i za całe zło, które wydarzyło się w historii. Wtedy ostatecznie spełnią się słowa zapisane w Księdze Objawienia św. Jana Apostoła:
„Nic godnego klątwy już [odtąd] nie będzie. I będzie w nim tron Boga i Baranka, a słudzy Jego będą Mu cześć oddawali” (Ap 22, 3).
Zemsta w historii chrześcijaństwa i we współczesnym świecie
Zemsta jako taka to działanie w odpowiedzi na określony czyn, który uważa się za zniewagę, przemoc, upokorzenie, niesprawiedliwość, morderstwo itd. Zazwyczaj jest to działanie o podobnym stopniu konsekwencji, a często nawet o większym. W sensie moralnym zemsta to wyrządzenie zła i bólu osobie uznawanej za winną, czasem nawet poprzez skierowanie aktu zemsty na inne osoby, które są bezpośrednio niewinne, ale bliskie winowajcy.
We współczesnym prawie zemsta nie jest już aktem sprawiedliwości i zazwyczaj jest zakazana jako przejaw samosądu, podlegając karze. Różnego rodzaju „wendety” (z włoskiego vendetta – zemsta), czyli metody wywodzące się ze starożytnych czasów, szczególnie na Korsyce czy Sardynii, a później w ogólności w klanach mafijnych, jako akt rodzinnej krwawej zemsty za zabitych członków rodziny, są dziś karalne. Dzieje się tak dlatego, że państwo przejęło na siebie prawo wymierzania sprawiedliwości, aby uniknąć nadużyć w tej kwestii – coś podobnego miało miejsce w historii późnego Izraela.
Jeśli chodzi o chrześcijańskie rozumienie „unikania zemsty”, szczególnie w oparciu o słowa Chrystusa z Kazania na Górze, należy pamiętać, że od samego początku aż do dziś toczyły się na ten temat gorące dyskusje. Istnieje kilka interpretacji tych słów. Już za czasów cesarza Konstantyna w IV wieku chrześcijan nie przyjmowano do wojska, ponieważ istniała tam możliwość zabijania wrogów, a Ewangelia, zwłaszcza Kazanie na Górze, „wyraźnie tego zabrania”, jeśli rozumieć te słowa dosłownie.
Jednak już po epoce Konstantyna chrześcijanie zaczęli traktować te słowa nie dosłownie i ogólnie, lecz alegorycznie i indywidualnie. Natomiast dosłowna interpretacja przeszła wówczas do różnych ruchów heretyckich i sekt, a później odradzała się w niektórych wspólnotach protestanckich, u anabaptystów, Świadków Jehowy, a także u pacyfistycznych myślicieli, takich jak Erazm z Rotterdamu, Lew Tołstoj, Albert Schweitzer, Mahatma Gandhi i inni. Anabaptyści doszli do wniosku, że te przykazania odnoszą się do wewnętrznego życia wspólnoty, natomiast świat zewnętrzny ich nie interesuje. Taki sposób myślenia, pozwalający uniknąć rozdarcia między zasadami wiary a rzeczywistością, był typowy dla wielu chrześcijańskich wspólnot.
Już w II wieku rzymski filozof Celsus, krytykując chrześcijaństwo za jego oderwanie od spraw świata, zarzucał mu, że pozostawia sobie tylko czyste i „wzniosłe” sprawy, takie jak miłość, przebaczenie, braterstwo, natomiast wszystkie „brudne” sprawy, jak wojny, kwestie państwowe i polityczne, władzę ziemską, zostawia „dzikim barbarzyńcom” (zob. Orygenes, Przeciw Celsusowi, VIII, 68).
Osobą, która zmieniła podejście do tego fragmentu Ewangelii, był św. Augustyn – i to poniekąd przypadkowo. Odpowiadając na zarzut rzymskiego historyka Marcellina, że chrześcijanie ze względu na swoje nauki są dalecy od spraw państwowych, Augustyn dokonuje rozróżnienia na sprawy osobiste i sprawy publiczne, społeczne, w tym również państwowe. Na poziomie osobistym chrześcijanin powinien we wszystkim naśladować Chrystusa, przebaczać, kochać wroga, okazywać miłosierdzie. Natomiast w sprawach państwowych Augustyn porównuje państwo do ojca rodziny, który czasem musi karać swoje dzieci, czyli „czynić dobro za pomocą zła”. Podobnie dla Augustyna wygląda „wojna sprawiedliwa”, którą państwo jest zmuszone prowadzić, choć sama w sobie wojna jest czymś złym (zob. Augustyn, O Państwie Bożym, 19,7). Wojnę taką jednak należy prowadzić „w możliwie najbardziej miłosierny sposób”.
W ten sposób powstała pewna dwuetapowa etyka: osobista i społeczna. Ostatecznie, osobistą etykę rozszerzono w Kościele na duchownych, którym zakazano noszenia broni, a także na mnichów, którym początkowo zabraniano prowadzenia procesów sądowych. Reformatorzy początkowo krytykowali tę dwuetapową etykę, ale później (być może ze względu na jej autora, Augustyna) sami ją przyjęli.
Luter początkowo dokonał podziału nie tak jak Augustyn – na indywidualne i społeczne – ale na chrześcijańskie i świeckie. W swoim dziele O władzy świeckiej i jak jej należy być posłusznym (1523) Marcin Luter pisał, że przykazania Chrystusa dotyczą wszystkich ludzi, a nie tylko doskonałych, natomiast przykazania Kazania na Górze dotyczą chrześcijan, zaś państwa mają swoje własne prawa. A ponieważ chrześcijanin nie żyje sam, lecz w relacjach: rodzinnych, sąsiedzkich, społecznych, państwowych itp., to nie może „zachowywać się jak jakiś świętoszek”, lecz powinien brać odpowiedzialność za bliźniego.
Właśnie z tego powodu można wziąć w cudzysłów „chrześcijańskie” Kazanie na Górze w sprawach państwowych i świeckich – dla dobra społeczeństwa. A ponieważ wszyscy chrześcijanie nieustannie znajdują się w jakichś relacjach świeckich (in relatione), bo nie żyją na bezludnej wyspie, lecz w społeczeństwie, to według Lutra można zawsze usprawiedliwić odejście od przykazań Kazania na Górze. Zresztą u Kalwina interpretacja Kazania na Górze jest jeszcze bardziej radykalna niż u Lutra, w sensie jeszcze bardziej rozdwojona…
Stopniowo protestancka interpretacja doszła do augustyńskiego podziału, a już w XX wieku wielu teologów twierdziło, że Kazanie na Górze to nakazy dla serca człowieka, aby zachowało ono pokój i miłość, ponieważ w społeczeństwie, a także w jakichkolwiek strukturach – kościelnych, państwowych, politycznych – jest to niemożliwe: w strukturach powinna panować sprawiedliwość, a nie miłosierdzie.
Paradoksalne pytanie postawił kiedyś Julian Apostata, ostatni pogański cesarz Rzymu, odnosząc się do Kazania na Górze, zwłaszcza do Mt 5, 38-42, o niestosowaniu przemocy i unikaniu zemsty: „Co by było, gdyby chrześcijanie traktowali to przykazanie poważnie?”.
Aby nie popaść w pewnego rodzaju „schizofrenię” czy też podwójność podczas czytania Kazania na Górze, należy pamiętać o kilku podstawowych zasadach.
Po pierwsze, Chrystus często używał w swoich przemówieniach tzw. „hiperbol”, czyli „przesady”, aby podkreślić pewne tematy i zwrócić na nie szczególną uwagę. Podobne hiperbole często występują w Ewangeliach, a zwłaszcza w Kazaniu na Górze. Na przykład, gdy Chrystus mówi o „wyłupieniu sobie oka” czy „odcięciu sobie ręki”, jeśli prowadzą one do grzechu (zob. Mt 5, 29-30), lub gdy mówi, aby „zostawić umarłym grzebanie ich umarłych” (zob. Łk 9, 60). Chrystus w ten sposób prowokuje swoich słuchaczy, a nawet ich szokuje, wprowadzając pewnego rodzaju symboliczny protest przeciwko „błędnemu kołu przemocy”, wzywając niejako do jego przerwania. Tak, to przesada, ale nie można w świetle Ewangelii zaprzestać dążenia do tego ideału, pracować na rzecz jego realizacji. Nie jest to wezwanie do bierności, lecz zachęta do działania, do aktywnego protestu przeciwko przemocy i złu.
Po drugie, Kazanie na Górze, które zaczyna się od Błogosławieństw, w których mowa jest o Królestwie Niebieskim (zob. Mt 5, 3-12), jest w pewnym sensie eschatologicznym nauczaniem Chrystusa, czyli mową o tym, co w pełni urzeczywistni się w Królestwie Bożym. Zauważył to już Apostoł Paweł, który odnosząc się do słów Chrystusa, by „nie gniewać się na swego brata” (Mt 5, 22), pisze w Liście do Efezjan: „Gniewajcie się, a nie grzeszcie! Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce” (Ef 4, 26). Paweł zdaje sobie sprawę, że gniew może się zdarzyć każdemu, ale trzeba dokładać wszelkich starań, aby przebaczać, aby nie trzymać gniewu w sobie, by nie stał się on czymś codziennym i grzesznym. Chrystus w Kazaniu na Górze stawia pewien ideał, którego nie powinniśmy ignorować, ale to nie oznacza, że jeśli go od razu nie zrealizujemy, to nie spełniamy słów Chrystusa. Te słowa są zaproszeniem do drogi, a ze względu na swój „szokujący” charakter – bardzo mocnym zaproszeniem.
Po trzecie, Kazanie na Górze zawiera nie tyle przykazania, co interpretację Bożych przykazań przez Chrystusa. Nowe przykazanie Chrystus dał jedno, mówiąc: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie” (J 13, 34). Natomiast w Kazaniu na Górze Chrystus podaje pewne przykłady, które pozostawiają jednak pewne pole do wolności, stąd przez wieki istniało tak wiele prób interpretacji tych nauk. Pewnym kluczem do ich zrozumienia są inne słowa Chrystusa z Kazania na Górze: „Wy jesteście solą ziemi… Wy jesteście światłem świata” (Mt 5, 13.14). Chrześcijanie są powołani nie do przeciwstawiania się „światu” czy wszystkiemu, co „ziemskie”, ale do przemieniania go, oświecania, ewangelizowania, przypominania o wyższych ideałach, które wznoszą się ponad zwykły barbarzyński czy wręcz zwierzęcy instynkt zabijania i zemsty.
Po czwarte, nawet biorąc udział w „wojnie sprawiedliwej” czy też „uzasadnionej przemocy”, jaką jest obrona własnej ojczyzny, należy uświadamiać sobie, że wszystko to jest nadal przejawem grzesznego świata, który jeszcze nie dorósł do Królestwa Bożego, który wciąż zmaga się z grzechami spowodowanymi przez grzesznych ludzi, i z konsekwencjami tych grzechów musimy się mierzyć, zanurzając w ten brud także własne ręce. Chciałoby się, żeby już nie było wojen, przemocy, zabójstw, aby zapanował „pokój i łaska”, ale rzeczywistość jest inna i czasami trzeba to Królestwo Boże „zdobywać siłą”, a raczej – bronić się przed złem, aby nas nie pochłonęło. Właśnie zewnętrzna, militarna obrona przed złem, która wiąże się z przemocą i zabijaniem wroga, powinna być jednocześnie połączona z wewnętrznym pokojem i wzniesieniem się ponad tę przemoc i zemstę. Ci, którzy bronią się z bronią w ręku i chronią swoją ojczyznę, nie mogą zostać pochłonięci przez zło od wewnątrz które przejawia się w żądzy odwetu i stosowaniu takiej samej przemocy, jaką stosuje wróg.
Powinna dominować miłość pokoju – czyli pragnienie pokoju, przebaczenia, nawrócenia i przemiany wroga przynajmniej w normalnego człowieka, a nie może nami zawładnąć pragnienie za wszelką cenę unicestwienia wroga z powierzchni ziemi, zwłaszcza gdy już się wycofał. Zniszczenie wroga, i to wymuszone, może mieć miejsce podczas obrony, ale nie może stać się mottem na przyszłość, bo wtedy stajemy się podobni do wroga: on chce nam czynić zło, a my chcemy mu odpłacić tym samym, zamiast zmusić go do stania się innym człowiekiem. Właśnie taki był zamiar tych przesadnych słów Jezusa z Kazania na Górze. Jednak miłość pokoju nie może stać się absolutem w sensie, że wszystkie inne działania będą ignorowane. Miłość pokoju powinna dominować, ale towarzyszyć jej powinien zdrowy pragmatyzm, który ma minimalizować przemoc i zło, zwłaszcza w krytycznych sytuacjach, gdy wróg zamachuje się na nasze życie, na życie naszych bliskich, współobywateli. Te dwa wymiary – miłość pokoju i pragmatyzm – powinny iść w parze, a nie przeciwstawiać się sobie. Jednak w każdym przypadku pragnienie zemsty, nawet z punktu widzenia pragmatyzmu, nawet podczas agresji, nie jest chrześcijańskim pragnieniem. Jeśli ono się pojawia, powinno być traktowane tak, jak mówi Apostoł Paweł o gniewie: aby to pragnienie nie stało się motywem przewodnim naszego życia.
I wreszcie, jak traktować takie wypowiedzi jak: „na pewno się zemścimy”, „zemsta nie będzie długo czekać” czy „nasza zemsta będzie surowa”? Wszystko to należy traktować jako „ludowy slang”, a nie jako państwowy, a tym bardziej chrześcijański plan działania. Nawet ustawodawstwo państwowe nie przewiduje oficjalnie takich sformułowań – są one bardziej ludowe lub „propagandowe”, często wynikające z uzasadnionego gniewu wobec okrucieństwa wroga. Jeśli chrześcijanom te wyrażenia przeszkadzają, między innymi na podstawie słów Chrystusa w Ewangeliach, można zastąpić je bardziej ewangelicznymi hasłami: „nasza odpowiedź”, „nasz opór”, „nasza obrona”, „nasza ochrona”. Adiutorium nostrum in nomine Domini – „Nasza pomoc w imieniu Pana” (Psalm 124, 8).
***
Tłumaczenie z języka ukraińskiego: autor artykułu