Jeden z wielkiej trójcy dominikańskich mistyków nadreńskich. Wybitny nauczyciel życia duchowego. Dziś jest nieco zapomniany i przyćmiony przez gwiazdę Mistrza Eckharta, której blask w ostatnich dziesięcioleciach na nowo rozbłyska. W minionych wiekach Suzo był jednak bardzo znaną postacią świata chrześcijańskiego, a jego oddziaływanie było znacznie większe niż Eckharta i Taulera. Jako jedyny też z trójcy Nadreńczyków został beatyfikowany. Jego wspomnienie przypada 23 stycznia.

Bł. Henryk wywarł ogromny wpływ na kształtowanie się życia duchowego Europy, szczególnie pobożności pasyjnej. Wystarczy wspomnieć, że wiele fragmentów jego pism można niemal dosłownie odnaleźć w popularnym do dziś dziele O naśladowaniu Chrystusa. Przez pokolenia był przewodnikiem dla wielu osób poszukujących drogi do głębszej i bardziej owocnej jedności z Bogiem, do żywej i autentycznej modlitwy, do prawdziwie chrześcijańskiego życia. Także w Polsce był bardzo popularny, o czym świadczy fakt, że jego dzieła bardzo wcześnie były tłumaczone i wydawane po polsku, często przedstawiano go w ikonografii, jego imię przyjmowało wielu zakonników polskiej i litewskiej prowincji dominikanów.

Powołanie
Suzo urodził się ok. 1295 r. w szlacheckiej rodzinie w pobliżu Konstancji. Mając 13 lat wstąpił do dominikanów (a właściwie został oddany do klasztoru). Z tego powodu przez długi czas miał poważne obawy, że jego powołanie nie było autentyczne. Sądził, że oddanie go do klasztoru, powiązane ze znaczną darowizną, mogło być rodzajem symonii (świętokupstwa), co byłoby w jego ocenie ciężkim grzechem zasługującym na potępienie. Dopiero Mistrz Eckhart uwolnił go od tych niepokojów.

W klasztorze w Konstancji odbył nowicjat i odebrał podstawowe wykształcenie. Później wysłano go do studium generalnego w Kolonii, gdzie zdobył wykształcenie filozoficzne i teologiczne. Po powrocie do Konstancji pełnił funkcję lektora, czyli był odpowiedzialny za życie intelektualne całej wspólnoty. W późniejszych latach był wędrownym kaznodzieją, jego duchowej opiece podlegały mniszki dominikańskie, ale dużo czasu i uwagi poświęcał także formowaniu i towarzyszeniu szerokim kręgom tzw. „przyjaciół Boga”, ludzi świeckich, którzy szukali pogłębionego życia duchowego. W trudnych czasach zawieruchy politycznej, cesarsko-papieskiej walki o władzę, kataklizmów, zarazy i powszechnej biedy, został wybrany przeorem klasztoru. Nie tylko zdołał zapewnić wspólnocie utrzymanie, ale wyprowadził klasztor z poważnych długów. Pełnienie tej funkcji było jednak dla niego wielką udręką.

Na marginesie
Wszystko wskazuje na to, że Henryk był bardzo uzdolniony intelektualnie. Dziwne może się wydawać, że nie został wysłany na dalsze studia do Paryża, jak to się zwykle działo w przypadku zdolnych braci. Przyczyną mogło być jego wątłe zdrowie. Możliwe jednak, że ze względu na swoją bliską więź z Mistrzem Eckhartem, któremu wówczas wytoczono inkwizycyjny proces o herezję, on sam był na cenzurowanym i władze zakonne nie chciały go eksponować. Jeszcze innym powodem mogła być podejrzliwość i niechęć, jakimi otaczali go bracia z powodu jego wielkiej gorliwości (nadgorliwości) ascetycznej i surowego życia. W każdym razie, mimo ogromnego potencjału, znalazł się jakby na marginesie.

Dwa nawrócenia
Suzo przeżył dwa wielkie nawrócenia w swoim życiu zakonnym. Sam wspomina, że na początku drogi zakonnej nie był zbyt gorliwy, cechowała go letniość i przeciętność. Około osiemnastego roku życia doświadczył jednak osobistego objawienia i wezwania do gorliwości. Od tego momentu rozpoczęło się jego surowe życie, praktykowanie ekstremalnych umartwień, których opisy u współczesnego czytelnika budzą zdumienie i grozę. Najbardziej znanym przykładem jest chyba to, że własnoręcznie wyrył na swojej piersi monogram Chrystusa IHS, który pozostał mu na całe życie. Może to dziwić, ale dziś można by to chyba porównać do zrobienia sobie tatuażu z takim monogramem.

Drugi przełom sam mistyk opisuje tak:

To po części opisane wyżej surowe życie według człowieka zewnętrznego Sługa prowadził od osiemnastego do czterdziestego roku życia i tak wyniszczył tym cały swój organizm, że nie pozostawało mu nic innego jak albo umrzeć, albo poniechać swych ćwiczeń. Zarzucił je więc, a Bóg dał mu do zrozumienia, że cała ta surowość i jego sposób życia stanowiły tylko dobry początek i przełamanie nieujarzmionego człowieka. Powiedział mu też, że jeśli chce osiągnąć wyznaczony mu cel, będzie musiał znosić dalsze doświadczenia, ale innego już rodzaju. (Życie, s. 71)

Te „innego rodzaju doświadczenia” to niepowodzenia, odrzucenie, wzgarda ze strony innych (często współbraci), spadające na niego cierpienia. Szczególnie „autobiografia” bł. Henryka pełna jest opisów takich doświadczeń. Z niektórych przygód ledwo udało mu się ujść z życiem. Największym jednak spośród jego cierpień było poczucie opuszczenia przez Boga, oschłości duchowej i zniechęcenia. Inną udręką był panujący w jego czasach upadek życia zakonnego.

Mistyk
Suzo nie miał stygmatów ani jakichś szczególnych znaków swoich mistycznych doświadczeń. Natomiast często doświadczał ekstaz, objawień, realnej obecności Boga, rozmawiał bezpośrednio z Chrystusem. Wiele z tych doznań przedstawił w postaci dialogów: sługi z Mądrością Przedwieczną, ucznia z Prawdą, kochającego z Miłością. Spośród trzech Nadreńczyków on jeden wprost mówi o tego rodzaju osobistych nadprzyrodzonych doświadczeniach.

Amandus
W jednym ze swoich widzeń-dialogów otrzymał nowe imię, które mu nadała Mądrość Przedwieczna: Amandus. Imię to trudno przetłumaczyć. Można by je oddać jako: „Ten, który jest do kochania” albo „Ten, który wart jest miłości”. Oznacza ono po prostu tego, w którym Mądrość Przedwieczna – cierpiący i ukrzyżowany Chrystus – znalazła sobie upodobanie, którego umiłowała i który wzajemnie zakochał się Niej. Kiedy sługa żalił się, że tak jest niedoskonały i mało warty, Mądrość odpowiedziała: „Jestem nieustannie tak zatroskany o ciebie i tobą tylko zajęty, twojej tylko szukam miłości, tak jakby wszystkie inne rzeczy były mi obojętne”. Odtąd sługa za jedyny cel i sens swego życia uważał szerzenie miłości ku ukrzyżowanej Mądrości. Często właśnie pod imieniem Amandus wydawano dzieła Suzona (niekiedy nie wiedząc nawet, jak właściwie nazywał się ich autor). I to imię nieraz przyjmowali w zakonie dominikanie.

Dzieła Suzona
Spuścizna bł. Henryka obejmuje kilka dzieł:
Życie, czyli rodzaj autobiografii (choć istnieją wątpliwości, czy napisał ją sam Henryk, czy może jego podopieczna i uczennica, dominikanka Elżbieta Stagel);
Księga Mądrości Przedwiecznej;
Księga Prawdy i inne pisma. Te inne pisma to 4 kazania (o dziwo tylko tyle się zachowało), 28 listów oraz niewielkie dziełko Księga Miłości;
Horologium Sapientiae (Zegar Mądrości).
Trzy pierwsze, zostały napisane po niemiecku, a nam są dostępne po polsku w świetnym tłumaczeniu o. Wiesława Szymony OP (Wydawnictwo W drodze). Horologium, które Suzo napisał po łacinie, nie doczekało się jeszcze polskiego wydania. Treściowo jest ono jednak bardzo zbieżne z Księgą Mądrości.

Nauka
Na niektórych stronicach swoich dzieł Suzo wznosi się na wyżyny spekulacji mistycznej. Pisze np. o głębi i istocie Bóstwa, gdzie „w bezdennej otchłani Trójca Osób zanurza się w swą jedność, w niej zanika też w pewnym sensie wszelka wielość. Należy to rozumieć nie w znaczeniu jakiegoś obcego działania, lecz jako niemą, w sobie samej spoczywającą ciemność”. Albo: „W tym życiu człowiek może dojść do pojmowania siebie jako jedno w tym, który stanowi „Nie” wszystkich rzeczy, jakie dadzą się pomyśleć lub wypowiedzieć. To „Nie” wszyscy zgodnie zwą Bogiem; samo w sobie jest Ono czymś najbardziej rzeczywistym”. Taki charakter mają szczególnie ostatnie rozdziały Życia oraz Księga Prawdy. To ostatnie dziełko jest niewielkie objętościowo, ale gęste w treści. Jest to kwintesencja mistycznej nauki Suzona i streszczenie całej mistyki nadreńskiej. Ciekawe, że najistotniejsze wątki tej szkoły są tu wyłożone z większą precyzją i jasnością niż u samego Eckharta. I choć imię Eckharta nie pada tutaj ani razu, powszechnie uznaje się, że Suzo napisał to dzieło jako obronę swego mistrza.

Najczęściej jednak Suzo pisze o wiele prościej. Z założenia zwraca się do początkujących i mówi im o podstawowych sprawach prowadzących do doświadczenia Boga: modlitwa, sakramenty, zerwanie z grzechem, praktykowanie dobra, walka z egoizmem, wyzwolenie od przywiązań, pełnienie woli Bożej. Dużo uwagi poświęca tematowi cierpienia. Jedną z form tego cierpienia, najtrudniejszą, było doświadczenie opuszczenia przez Boga, oschłości, pustki. Część Księgi Mądrości Przedwiecznej (21. rozdział) często bywała publikowana jako osobne dziełko zatytułowane Ars moriendi (Sztuka umierania). Świetne i wciąż aktualne Kazanie 1 o tym, czym rzeczywiście jest grzech i prawdziwa skrucha, można polecić każdemu, kto lękowo przeżywa spowiedź i ma skłonność do skrupułów. List 19 z cennymi wskazówkami dla przełożonych itd. No i wszechobecny temat to męka i śmierć Chrystusa, a na przedłużeniu tego pojawia się postać Matki Bożej Bolesnej.

Język Suzona, czasami nieco egzaltowany, jest jednak bardzo plastyczny i piękny, często wręcz poetycki. Niewątpliwie był on literacko uzdolniony.

***

Napisałem kiedyś, że zawiniłem wobec Taulera, bo – niemal zupełnie go nie znając – uznałem go za nudnego i przebrzmiałego. Podobnie mógłbym powiedzieć o mojej winie wobec Suzona, choć tutaj mogę się usprawiedliwiać tym, że w nowicjacie sięgnąłem po jego Życie, którym… miałem prawo się zniechęcić. Dlatego dziś uważam, że jeśli ktoś chciałby poznać Suzona, zaczynać powinien od Księgi Prawdy i innych pism, później przejść do Księgi Mądrości Przedwiecznej, a dopiero na końcu czytać Życie. Zakonnikowi dobrze by zapewne zrobiła lektura Horologium (z racji krytyki byle jakiego życia zakonnego), które to dzieło wszakże nie zostało przełożone na polski.