Jakiś ateista w pewnej ciekawej grupie na Facebooku, noszącej nazwę „Kościół Ateistów”, komentując pewien obrazek przedstawiający Chrystusa w niebie, a razem z Nim znane postacie historii, napisał: „Wszyscy tam nie będziemy!”.
Przypomniał mi się znany przykład francuskiego egzystencjalisty i fenomenologa Jean-Paula Sartre’a z jego książki Byt i Nicość, w której autor nadaje takiemu fenomenowi jak „nicość” charakter ontologiczny. Innymi słowy – nicość istnieje.
Istota przykładu Sartre’a jest następująca. Kiedy stykamy się ze światem, mamy pewne oczekiwania, które często się nie spełniają. Na przykład: Piotr nie jest w kawiarni, choć myśleliśmy, że go tam spotkamy, bo się z nim umówiliśmy, ale z jakiegoś powodu nie przyszedł. Więc, teraz gdy widzimy, że go nie ma – to jest zaprzeczenie, pustka, nicość zamiast Piotra. Kiedy szukamy Piotra, jego nieobecność staje się formą zaprzeczenia – wszystko, co widzimy, ci wszyscy ludzie i przedmioty to „nie Piotr”. I wtedy Sartre stwierdza: „Oczywiste jest, że niebyt zawsze pojawia się w obrębie ludzkich oczekiwań”.
Przypomniał mi się inny przykład, już z osobistego doświadczenia. W 1999 roku papież Jan Paweł II odwiedził Polskę, między innymi Kraków. Dominikanom udało się zorganizować jego wizytę w naszej krakowskiej bazylice. Przygotowania trwały kilka miesięcy, zaproszono setki gości z całego kraju i z zagranicy, a świątynia została znacznie przebudowana na ten piętnastominutowy pobyt wielkiego gościa.
Jednak w wyznaczonym czasie papież Jan Paweł II się nie pojawił, ponieważ zachorował. Prowincjał dominikanów zwrócił się wówczas do zebranych słowami: „Witam was wszystkich, a szczególnie witam wśród nas wielkiego Nieobecnego…”. Krzesło, na którym miał siedzieć papież, było puste.
Odkąd Hegel w swoim dziele Nauka logiki utożsamił byt z niebytem, nadawanie takim pojęciom jak „nicość”, „niebyt” czy „nieobecność” cech istnienia stało się możliwe.
Hegel w swojej książce pisze o pojęciu „czystego bytu”, czyli bytu pozbawionego wszelkich cech i określeń. I to „czyste bytowanie” nie różni się wcale od pojęcia „czystej nicości”; ponieważ nie jest bytem czegoś (bo wtedy nie byłoby czystym bytem), jest więc bytem niczego. Pierwsze i najbardziej ogólne pojęcie myślowe nie może zostać utrzymane w swej odrębności – nieuchronnie przechodzi w swoje przeciwieństwo. To właśnie słynna dialektyka Hegla, z jej tezą, antytezą i syntezą.
A zatem byt staje się niczym; ale z drugiej strony i nicość, skoro jest pomyślana, nie jest już „czystą nicością”: jako przedmiot myślenia staje się „bytem pomyślanym”. Krótko mówiąc, Hegel – jak zauważył Heidegger – zakończył dotychczasową filozofię zachodnią. Między innymi odrzucając jedną z podstawowych zasad logiki, mianowicie „zasadę niesprzeczności”, według której „coś nie może być i nie być jednocześnie”. Na miejsce starej logiki, a wraz z nią metafizyki, przyszła dialektyka – albo, jak się dziś mówi potocznie, „nie wszystko jest takie jednoznaczne”.
Być może w poezji czy w jakiejś literackiej fikcji coś takiego może mieć sens. Ale przeniesienie zaprzeczenia zasady niesprzeczności na rzeczywistość zniekształca ją niekiedy do niepoznania i czyni możliwymi wszelkie twierdzenia czy wyznawanie dowolnych ideologii jako logicznie dopuszczalnych, a więc „zarazem ani dobrych, ani złych”.
Jest jednak w tym pewien aspekt pozytywny. Gdy ktoś twierdzi, że „żadne zdanie nie jest absolutną prawdą”, to odnosi się to również do tego właśnie zdania. Albo też do stwierdzenia owego naszego ateisty, że „nas tam wszystkich nie będzie”.