Stało się to, w co nie wierzyliśmy, że może się stać. Niedaleko od naszych granic wojna, jaką znaliśmy dotąd tylko z ekranów telewizyjnych i gier komputerowych: czołgi, helikoptery szturmowe, płonące domy, gruzy, zakrwawieni ludzie, uciekinierzy na drogach. W każdym z Polaków te obrazy budzą traumę, bo przypominają naszą własną historię, dotykają naszego polskiego DNA, wspólnej pamięci.

Czujemy niepokój. Jak sobie z nim radzimy? Próbujemy żyć normalnie: szkoła, praca, rodzina, codzienne obowiązki. Staramy się żyć jak co dzień, ale co chwila zerkamy na ekran komputera, słuchamy wiadomości, żeby dowiedzieć się, czy Kijów jeszcze się broni, czy wojna dotarła do Lwowa… Emocjonalnemu niepokojowi towarzyszy niepokój moralny, bo jak można pójść do kina, pojechać na narty, kiedy wiemy, że niedługo do polskich szpitali trafią ranni żołnierze ukraińscy, a nasze miasta zaroją się od uchodźców wojennych.

Ten niepokój moralny ma swoje ważne uzasadnienie. Wielokrotnie w polskiej historii walczyliśmy samotnie z mocniejszym wrogiem na oczach sytego świata, uspokojonego, że to my krwawimy, a nie oni. Musimy postawić sobie pytanie, czy dzisiaj to nie my – Polacy należymy do tego sytego świata, zadowolonego, że walka trwa gdzieś dalej, że tym razem inne miasta są niszczone, a nie Warszawa. Oczywiście, syty świat zawsze wyraża solidarność i współczucie, ale jak to wyśpiewał zespół Lao-Che o powstańcach warszawskich: „Słuchaj Londyn, nam nie trzeba audycji, my żądamy amunicji”.

Nasz niepokój bierze się także ze słusznego przeczucia, że Ukraina walczy także dla Polski i dla Europy. Dzisiaj to Ukraińcy biją się za naszą i waszą wolność. To oni walczą z wrogiem, który jest niebezpieczny nie tylko dla nich, ale także dla Polski i dla całej Europy. To Ukraińcy testują nie tylko siłę rosyjskiej armii,  ale także to, ile są warte europejskie wartości i gwarancje. Być może to dzięki ukraińskiej krwi Europa obudzi się i okaże się, że jednak potrafi zachować się przyzwoicie: szlachetniej, mężniej i mądrzej niż sama się po sobie spodziewała.

Dlatego nie możemy pozostać obojętnymi. Należy przełamać wrażenie, że wojna za Bugiem nas nie obchodzi, że mamy ważniejsze sprawy, że chcemy zapomnieć i nie myśleć o wojnie. Co więcej, ta rezygnacja z obojętności jest jedynym sposobem na przezwyciężenie niepokoju. Niepokój sumienia słusznie informuje nas, że coś trzeba zrobić.

Od trzech dni zastanawiałem się, co ja mogę zrobić. Wysłałem maila do wszystkich ukraińskich znajomych i przyjaciół z zapytaniem, jak mogę pomóc. Zatelefonowałem do naszych Braci dominikanów w Chmielnickim. Zaproponowałem, aby w ramach solidarności z Ukrainą na krakowskim klasztorze zawisła flaga ukraińska obok flagi polskiej. Mówię kazania o tym przełamaniu obojętności, wybieram się na demonstrację pod krakowski konsulat ukraiński i rosyjski. Razem z polskimi dominikanami i dominikankami jestem gotów do tego, by pomóc uchodźcom. Nie można żyć, jakby nic się nie stało.

Każdy może coś zrobić. Już teraz. Pójść na demonstrację, żeby uruchomić efekt kuli śnieżnej – politycy każdego kraju ugną się przed odpowiednio dużym ruchem społecznym. Możemy okazać życzliwość obywatelom Ukrainy w swoim mieście, wspomóc uchodźców pomocą finansową, zapłacić za ich zakupy w sklepie, kupić koczującym na dworcu ciepły posiłek, zostawić wodę mineralną i kanapkę, cokolwiek.

Dzisiaj brak obojętności jest imperatywem moralnym, ale ma także swoje dalekosiężne znaczenie. Polacy i Ukraińcy mają także wspólne, tragiczne doświadczenia historyczne; zapewne kiedyś wrócimy do trudnej rozmowy na ten temat. Ale nie dzisiaj. Tak jak małżeństwo w kryzysie czasem niespodziewanie otrzymuje od Boga szansę na nowy początek, tak narody mogą zacząć od nowa. Być może teraz jest ten nowy początek dla naszego pokojowego i przyjaznego współistnienia. Dzisiaj Ukraińcy potrzebują pomocy i wierzę, że nie zapomną obecnej roli Polski  zarówno w dostarczaniu realnej pomocy na Ukrainę, jak i w budzeniu sumienia sytej Europy.

To przebudzenie dzisiaj jest ważne także dla samych Polaków. Dzisiaj TVN i TVP, Tusk i Morawiecki mówią jednym głosem, głosem Polski. Dzisiejszy kryzys jest szansą dla Polaków, abyśmy pokazali sobie i światu nasze prawdziwe oblicze, a nie to z artykułów prasowych tych autorów, którzy zazwyczaj piszą o nas źle. Wierzę, że zobaczymy to prawdziwe oblicze ludzi zatroskanych o innych, wspierających uchodźców, aktywnych i przedsiębiorczych w pomaganiu innym.

Do tego potrzebne jest zaangażowanie każdego z nas. Aby Ukraińcy nie wyrzucili nam kiedyś, że byliśmy obojętni, kiedy oni walczyli samotnie. I abyśmy my w przyszłości znów nie walczyli samotnie.