„Nic tak nie łączy ludzi, jak przyjaźń przyjaciół Bożych”… Słowa Simone Weill, niemalże automatycznie, przywołują mi na pamięć osobę ś. p. Józka z przepięknej Mszany Dolnej. Odszedł w niedzielny poranek, ostatniego dnia lipca tego roku.

Józek i jego ukochana żona Hania, dzięki jednej z członkiń od wielu lat zaprzyjaźnieni z naszą Wspólnotą, niejako od zawsze byli bardzo blisko naszego, z natury „dyskretnego” życia konsekrowanego. Mimo odległości, która zewnętrznie była przeszkodą zwłaszcza w czasach tzw. komuny, Józek bywał dosyć częstym gościem w Domu Wspólnoty, który tak naprawdę był miejscem formacyjnym dla każdej z nas.

Teraz pewnie wydaje się to dziwne, ale wtedy, gdy taka „ukryta” forma życia świeckich konsekrowanych była nie do przyjęcia przez ówczesną władzę, wszelkie kontakty stawały się wielkim problemem. I właśnie w takich trudnych czasach Józek przybywał z dalekich gór do centralnej Polski, aby nas wspierać jako „człowiek – złota rączka”. Wszystko potrafił i wszystkiemu zaradził, a co najważniejsze, przez swoje posługiwanie w sprawach tzw. prozy życiowej – po prostu nam pomagał. Uczestniczył w codziennym życiu Domu, w pracy i w modlitwie. Z niezrównanym wręcz oddaniem budował, naprawiał, poprawiał i ulepszał to, co wymagało męskiej ręki.

Jednak szczególne znaczenie dla nas, „ukrywających się” ze względu na charakter życia konsekrowanego, miały wakacyjne wspólnotowe pobyty w rodzinnym domu Hani i Józka. To był naprawdę wspaniały czas wypoczynku, modlitwy, studium i cudownych wędrówek górskich, których przewodnikiem bardzo często był także Józek.

W drewnianym domku na wzgórzu, korzystając z niespotykanej wręcz gościnności Gospodarzy, mogłyśmy tak po prostu, bez obawy realizować „swoje czynności instytutowe” i jednocześnie korzystać z przeogromnego bogactwa duchowego naszych Przyjaciół. Wspólne, długie wieczorne rozmowy, dzielenie się doświadczeniami przeżyć rodzinnych, patriotycznych, pracy zawodowej i życia wiarą – przy wielkim poczuciu humoru i Hani, i Józka – utrwalały przyjacielskie więzi pomiędzy nami. Codzienny udział we Mszy Świętej w parafialnym kościele zawsze był centralnym punktem dnia.

To były dla nas niezwykle ważne, wyjątkowo piękne spotkania formacyjne. Atmosfera domu, otwartość i wielka kultura osobista Gospodarzy pozostawiły w każdej z nas nie tylko wspaniałe wspomnienia, ale też umacniały przyjaźń, która pozostała na zawsze.

Nic tak nie łączy ludzi jak przyjaźń przyjaciół Bożych… Często powtarzam owo piękne zdanie, gdyż naprawdę wiem, co to znaczy mieć TAKICH Przyjaciół!

Dziękuję Panu Bogu za dar życia „naszego” Józka i ufam, że TAM nadal będzie przyjaźnie pamiętał o naszej „tajnej” Wspólnocie…

K.B.