Słowa codziennie odmawianej modlitwy: Święty Ojcze Dominiku, pomóż nam iść za tobą naśladując twoje cnoty… – dotąd nie budziły we mnie większych emocji. Aż do dzisiaj. Rano, podczas Godziny czytań lekko się zaniepokoiłam. Przyznam, że nie zawsze czytam ze zrozumieniem, tym razem się udało. No i właśnie stąd ten niepokój.
Cnoty św. Dominika opisał bł. Jordan z Saksonii. Czytam:
była w nim zawsze stała równość usposobienia,
pogodna równowaga jego wnętrza wyrażała się na zewnątrz przez objawy dobroci i wesołość twarzy,
świadectwo czystego sumienia stale rozjaśniało wielką radością jego oblicze,
ze względu na tę radość bardzo łatwo zdobywał miłość ludzką,
zawsze umiał znaleźć słowa budujące i opowiedzieć przykłady zdolne podnieść dusze słuchaczy do miłości Chrystusa,
zawsze w słowach i czynach okazywał się człowiekiem Ewangelii,
nigdy – lub prawie nigdy – nie zgadzał się na zmianę decyzji podjętej po dojrzałym namyśle,
był prawdziwym miłośnikiem ubóstwa…
Wystarczy? Ależ skąd! Bł. Jordan wymienia dalej:
weselił się z ludźmi wesołymi, a płakał z tymi, którzy płaczą,
promieniował serdecznością zajmując się bliźnim z oddaniem bez reszty i współczując tym, którzy doznają jakiejś niedoli,
cechowała go wielka prostota postępowania – nigdy nie dało się zauważyć w jego słowach i czynach najmniejszego nawet śladu udawania czy nieszczerości.
To jeszcze nie wszystko. Zdaniem bł. Jordana Dominik był mistrzem ascezy, między innymi unikał wszystkiego, co mogłoby choć trochę dogadzać smakowi i całkowicie panował nad swoim ciałem.
I najważniejsze: modlitwa. Po pracowitym dniu całe noce spędzał na rozmowie z Bogiem.
Hm, cnoty św. Ojca Dominika… No, niby nie ma tam żadnych średniowiecznych udziwnień, wszystko bardzo dzisiejsze – ale naśladować? Tekst codziennej modlitwy nie pozostawia wątpliwości: pomóż nam iść za tobą naśladując twoje cnoty. Jak to ugryźć?
Spokojnie… Wszystko pod kontrolą. Bł. Jordan z Saksonii to mądry gość. Któż byłby w stanie naśladować cnotę tego człowieka? – pyta trzeźwo. I zaraz daje odpowiedź: jasne, że nikt – jeśli oczywiście nie jest się tym, kto otrzymał specjalną łaskę.
Co zatem z nami? Jordan radzi iść śladami Ojca Dominika stosownie do swoich osobistych możliwości. Po prostu iść.
O jednym tylko nie zapomnieć: o dziękczynieniu Bogu za danego nam przewodnika i za szansę rodzenia się na nowo w świetle jego – DOMINIKOWEGO – życia. Tylko tyle i aż tyle.
To wszystko przeczytałam dzisiaj rano w Brewiarzu. Ponieważ dotarło, więc się dzielę…
Święty Ojcze Dominiku, pomóż nam iść za tobą naśladując twoje cnoty…
Anna Maria
Comments - No Responses to “Święty Ojcze Dominiku, pomóż…”
Sorry but comments are closed at this time.