Natalia urodziła się 26 II 1951 r. w Rosji, w rodzinie prawosławnej. Ze względu na pracę ojca (wojskowy) często zmieniali miejsce zamieszkania. Do Polski przyjechała z Kijowa. Na Ukrainie, razem z matką spędziła większą część swojego dorosłego życia.

Ukończyła wyższe studia informatyczne i rozpoczęła pracę w dużym przedsiębiorstwie przemysłowym. Poważna choroba spowodowała konieczność rezygnacji z zawodu.

Tak naprawdę Natasza znakomicie poruszała się w świecie humanistyki. Posiadała dość rzadką umiejętność stawiania ważnych i poważnych pytań.  Z radością podjęła pracę w bibliotece Dominikańskiego Instytutu w Kijowie. Jeżeli mówimy o potrzebie przeżywania życia z pasją to jej praca była tego ilustracją. Gromadzenie księgozbioru, dzięki znajomości języków, kontakty z naukowymi ośrodkami Europy, były jej pasją. Wszystko dla studentów Instytutu. Sama lubiła czytać, czytać uważnie, aby niczego istotnego nie uronić.

Jej rodzinny dom to nie była wspólnota ludzi religijnych, ale panowały tam ciepłe stosunki, taka piękna nić porozumienia z mamą i babcią. Natasza szukała Boga. Chrzest w Kościele katolickim przyjęła już jako osoba dorosła. Chciała jeszcze więcej.  Po lekturze artykułu o Świeckim Instytucie Dominikańskim, zamieszczonym w miesięczniku „W drodze”, nawiązała kontakt z autorką tekstu. Bardzo szybko doszło do spotkania. Bez wahania Natalia odczytała powołanie do świeckiego instytutu jako swoją drogę. Zawsze należała do Prowincji Polskiej, ale utrzymywała żywy, przyjacielski kontakt z członkiniami Prowincji Francuskiej.

Z niezwykłym zaangażowaniem zgłębiała istotę charyzmatu naszego Instytutu. Wszystkie cztery filary: modlitwa, studium, wspólnota i apostolstwo były dla niej ważne, ale dwa pierwsze stały się jakąś istotą jej życia.  Była hojna w rezerwowaniu czasu na modlitwę.  To były długie noce i jeszcze ciemne ranki. Kochała brewiarz, który wyznaczał rytm dnia.

W Kijowie mieszkała z mamą, ale była osamotniona, nie miała ludzi, z którymi mogłaby dzielić radość wiary. Było łatwiej dopóki pracowała w instytucie, mogła tam służyć studentom z Ukrainy i z zagranicy.

Systematycznie przyjeżdżała na spotkania, zawsze ciekawa wieści, zdarzeń, losów innych. Lubiła rozmawiać.  Nie pamiętam ani jednej rozmowy z Nataszą o niczym. Zawsze padały mądre, filozoficzne pytania inspirujące jej rozmówców do twórczego, wręcz medytacyjnego myślenia. Bóg i Jego obecność w naszym życiu, modlitwa, charyzmat to w czasie jej obecności w Polsce nieustannie podejmowane tematy. Dla naszej Nataszy studium to, obok modlitwy, najważniejszy filar w całej formacji. Zdolności intelektualne i pasję poszukiwawczą traktowała jak dary, które należy rozwijać, pomnażać i nimi się dzielić. Czasami przypominała św. Scholastykę zanurzoną w dialog ze swoim świętym bratem. Jednak największa przyjaźń łączyła Nataszę ze św. Brygidą, którą uważała za swoją patronkę.

Należy zauważyć, że przez długie lata miała w życiu nieodłącznego towarzysza – chorobę nowotworową. Okresy lepsze, gorsze i całkiem złe znosiła ze spokojem i cierpliwością. Osiem miesięcy przed śmiercią zaczęły gasnąć szanse na poprawę. Cały czas pozostawała z nami w kontakcie e-mailowym, na skype, a później już tylko telefonicznym. Kiedy jej siły były na wyczerpaniu jedna z członkiń naszego Instytutu zaproponowała, że będziemy telefonicznie odmawiać z nią Jutrznię i Nieszpory. Radość, z jaką Natasza podjęła tę inicjatywę była wzruszająca i poruszająca. Zanurzyła się już tylko w tym pierwszym filarze. Do końca tą modlitwą odprowadzałyśmy ją do Pana.

Sposób, w jaki znosiła cierpienie, ból i ubóstwo były dla całej naszej Wspólnoty i odwiedzających ją Ojców Dominikanów największym świadectwem wiary i apostolstwa.

Do dziś stoi przed oczami każdej z nas skromna, nieduża, ubogo, ale starannie ubrana Natasza, z malutką filiżanką kawy, gotowa do zadania kolejnego pytania o Niego, o Jego słowo, o Jego Miłość…

W czasie Mszy św., podczas której składała śluby wieczyste, O. Andrzej Kamiński powiedział: „Jestem przekonany, że jeżeli tu jesteś, jeżeli jesteś gotowa przyjąć łaskę profesji, którą Pan Bóg ci dał, i jeżeli wspólnota w imieniu Kościoła uznała, że jesteś do tego gotowa to znaczy, że masz zarówno miłosierdzie Boga, jak i Kościoła. To jest pewne… To miłosierdzie jest ci dane i nie będzie cofnięte. To jest ta niesamowita tajemnica Bożego daru. Bóg daje i nigdy nie cofa. Bóg dalej chce iść z tobą w doświadczeniu miłosierdzia.”

Natasza całym życiem świadczyła o wierze w tę obietnicę.

Odeszła w 2012 roku, 23 lipca, w dniu św. Brygidy…

Anka