Z latami przyzwyczajam się do myśli, że w wielu sprawach mogę nie mieć racji. Nie dotyczy to spraw wiary, oświeconych nadprzyrodzonym światłem, w których zawierzam Kościołowi, ale tych ludzkich, zależnych od ludzkiego rozumu, mojego rozumu.

To, o czym mówię, może nazywa się doświadczeniem. Przybywa z latami i pokazuje, że sprawy często poszły w innym kierunku niż myślałem, że powinny, a przez to świat się nie zawalił. Wprost przeciwnie, często stał się lepszy.

Najbardziej w nabieraniu takiego doświadczenia pomagają najbliżsi, z którymi dzieli się codzienne życie. W moim przypadku – dominikańska wspólnota.

Spośród na pewno wielu takich sytuacji szczególnie w pamięć wryły mi się dwie, mające do czynienia z decyzjami dotyczącymi krakowskiego klasztoru, w którym od jakiegoś czasu mieszkam. Kilkanaście lat temu podejmowaliśmy decyzję, czy używane przez wszystkich Braci samochody mogą być „na zeszyt”, z kluczykami powszechnie dostępnymi dla tych Braci, którzy mają prawo jazdy. Byłem jednym z najbardziej zdecydowanych przeciwników takiego rozwiązania. Pamiętam, jak kiedyś przy śniadaniu perorowałem ówczesnemu przeorowi, że takie rozwiązanie będzie oznaczało szybkie pogorszenie stanu naszych samochodów – kluczyki powinny zawsze być dostępne, ale u konkretnych Braci. Przeor, o. Jakub Kruczek, popatrzył na mnie spokojnie z drugiej strony stołu i spokojnie powiedział: „No tak, może masz rację, ale wspólnota jest innego zdania”.

Myślałem, że spadnę z krzesła. Jak to „wspólnota jest innego zdania”? Innego zdania niż prawdziwe i obiektywne, czyli moje? Krótko potem zastosowaliśmy proponowane przez przeora rozwiązanie, system działa dobrze do dzisiaj i jest akceptowany przez wszystkich.

Mniej więcej w tym samym czasie, rada klasztoru miała podjąć decyzję, czy bramę klasztorną od ulicy Stolarskiej, wówczas zamykaną ręcznie na klucz, należy zastąpić bramą zamykaną i otwieraną automatycznie przy pomocy pilota. Większa część rady była za wprowadzeniem nowego rozwiązania, razem z przeorem i syndykiem klasztoru. Ja byłem przeciwko, uważałem, że jest to niepotrzebny wydatek. Niepodziewanie na obradach rady klasztoru pojawiły się inne, pilniejsze sprawy i bez czasu na dłuższą rozmowę rada przyjęła moje stanowisko. Przeor, o. Jakub, popatrzył wtedy na mnie i spokojnie powiedział: „Doświadczenie uczy, że jeśli przeor i syndyk razem czegoś chcą, to wcześniej czy później dojdzie to do skutku”. Automatyczne zamykanie bramy działa od dobrych kilku lat i działa bardzo dobrze.

Takich historii jest być może wiele. Świat jest lepszy dlatego, że poszedł wiele razy w innym kierunku, niż ten, którego chciałem. Wiele razy się myliłem. Zapewne wiele razy jeszcze się pomylę w przyszłości. Ta świadomość daje mi wolność także, a może przede wszystkim do tego, aby w sposób wolny, bez strachu wyrażać swoją opinię w różnych sprawach. Po prostu, mogę nie mieć racji. I tak jest dobrze.