Moja znajoma, piękna 40-letnia kobieta, mówi, że w Krakowie – mieście, z którego pochodzi – źle się czuje, bo zawsze gdy się rozejrzy na ulicy jest najstarszą osobą z tych, które widzi wokoło. Cóż, mam nadzieję, że w tych dniach nie ma jej w Krakowie…
Teraz Kraków należy do ludzi młodych. Coraz więcej gości przyjeżdża do naszego miasta, słychać różne języki, widać różne narodowości, kolory skóry.
Myślę w tych dniach o polskiej gościnności. Wielu z tych gości z różnych części świata zostało w ostatnich dniach i tygodniach przyjętych przez dziesiątki tysięcy polskich, katolickich rodzin i parafii.
W ostatnich miesiącach, w związku z europejskim kryzysem emigracyjnym dużo mówiło się o polskiej ksenofobii i braku gościnności łącząc to z ciasnym katolicyzmem Polaków. Przypuszczam, że dyżurni krytycy polskiego Kościoła na najbliższy tydzień zamkną się w swoich daczach i postarają się nie przyjmować do wiadomości faktu trwania Światowych Dni Młodzieży w Polsce, w Krakowie. Te dni pokazują prawdziwą twarz polskiego Kościoła, otwartego na innych, życzliwego wobec inności i gościnnego. To jest święto otwartości i gościnności polskich katolików, którzy potrafią odróżnić, kiedy wpychani są w jakąś polityczną intrygę polityczną od sytuacji, kiedy mogą okazać się inicjatywą i życzliwością, która płynie z ich autentycznej wiary.
Zastanawiam się dlaczego Ojciec na określenie swojej znajomej użył, jako jedynego, określenia odwołującego się do urody a nie podkreślił np. pobożności, ew. innych cnót, poświęcenia w wypełnianiu obowiazków żony i matki..
Piszę o urodzie z dwóch powodów. Po pierwsze, moja znajoma, krakowianka z urodzenia, od wielu lat mieszka za granicą i niewiele mogę powiedzieć o jej “pobożności, cnotach, poświęceniu w wypełnianiu obowiazków stanu”, itp. Po drugie, dziwne mi się wydaje to, że będąc piękną kobietą, równocześnie jest tak wrażliwa na punkcie różnicy wieku. A pisanie rodzi się często ze zdziwienia i jest próba jakiegoś “oswojenia” tego zdziwienia.