Gdyby nowym arcybiskupem Krakowa został któryś z proboszczów krakowskich lub zakonnik z któregoś z kilkudziesięciu klasztorów tego miasta, byłbym mniej zaskoczony niż nominacją abp. Marka Jędraszewskiego. Jest ona niezrozumiała, bo zupełnie nie w duchu papieża Franciszka. Na przykład niedawno mianowany arcybiskup Bolonii Zuppi jest zupełnym przeciwieństwem abp. Jędraszewskiego. Inne rozumienie Kościoła, bliskość z ludźmi, troska najpierw o tych żyjących na marginesie, wizja nie obronna, ale otwarta.
W Rzymie, gdzie jestem od kilku dni, słyszę wiele słów krytyki wobec tej polskiej nominacji. W kręgach włoskich, amerykańskich, a także spotykając się z tutejszymi Polakami. Ci, z którymi rozmawiam, komentują ją tak, że Franciszek słabo się orientuje w polskim Kościele.
Jednocześnie spotykam twarde opinie, że Europa w ogóle papieża nie interesuje, pierwszeństwo i serce daje on krajom nowego Kościoła: obu Amerykom i Azji. I oceny, że ta nominacja to osobista decyzja papieża sprzed kilku dni, podjęta prawdopodobnie pod wpływem papieskiego jałmużnika abp. Konrada Krajewskiego, też księdza łódzkiej archidiecezji, którą abp. Marek Jędraszewski kierował do chwili ostatniej zaskakującej nominacji. Znam go od ponad 30 lat. Może niezbyt blisko, ale wydawałem jego książkę w wydawnictwie W drodze i obserwowałem w Poznaniu, kiedy został biskupem pomocniczym u abp. Paetza.
W kręgach kościelnych i świeckich, w których się poruszam, także wśród ludzi z obrzeży Kościoła, ta nominacja jest odbierana jako, delikatnie mówiąc, krok w tył, i to nie tylko w stosunku do osoby kard. Dziwisza, ale też w stosunku do nadziei, które rozpalił w nas Franciszek. Idzie nowe w Krakowie, zerwana została tradycja, aby Kraków miał swojego biskupa, ale czy to wyjdzie nam na dobre? A cóż to jest owo dobro, chciałoby się zapytać. Kraków to nie Łódź, Łódź to nie Poznań, umarł król, niech żyje król.
„A myśmy się spodziewali” – mówili apostołowie w drodze do Emaus, gdy Chrystus zniknął im z oczu. Cóż, trzeba dużej dozy nadziei. Przed taką sytuacją postawił nas papież Franciszek, który teraz znowu, i to z zupełnie nowej strony, będzie w Polsce krytykowany.
Magazyn Świąteczny Gazeta 10/11.12.2016r.
Ojcze, co to jest “duch Papieża Franciszka?”. Jak się go definiuje? Gdzie go określił? I w związku z tym, czemu ta nominacja miałaby być nie “w jego duchu”.
A może to właśnie co zrobił jest “w jego duchu”: Zerwał ze światowością krakowskich układzików i jakiś z księżyca wziętych praw czy tradycji, że arcybiskupem krakowskim musi zostać “Krakus”. Przecież to ani z Prawa Kanonicznego, ani z Biblii, a jedynie z pychy i jakichś muzealnych rzekomych zwyczajów, które nie wiadomo, czy znał Kościół powszechny, czy wymyślili ludzie związani z Krakowem. Może to “spodziewanie się” było właśnie światowe. I wcale nie Chrystus zniknął z oczu, tylko się pojawił przed tymi oczami, a one są na uwięzi… Arcybiskupowi zostało 8 lat (do kanonicznego wieku 75 lat), tyle się z każdym da przeżyć – myślę o Arcybiskupie, który ma przeżyć w “muzeum krakowskich układów”. A może uda mu się i jakąś dobrą pracę wykonać.
Zresztą może nie warto robić – chyba, że honorarium z “Gazety” domaga się takich przedstawień – z Ojca Świętego dziadziusia, który wszystko przyklapie. O, on też potrafi mocno powiedzieć. I nie tylko krytykując “zawodowych chrześcijan”. Wracając bodajże z Brazylii nazwał choćby aborcję działaniem mafii. “Biedne kobiety, jak je znieważył, pozbawił prawa wyboru, nie zrozumiał ich trudnej sytuacji…”.
A dla Ojca mam super radę, w duchu Papieża Franciszka: nie zawracać sobie głowy sprawami, które Ojca nie dotyczą (pracuje w Lublinie, jest członkiem zakonu obdarzonego prawem egzempcji), zamykać zajęcia w Rzymie i wracać do Lublina i siadać do konfesjonału przez Bożym Narodzeniem! Także poza swoimi dyżurami! Ludziom skróci się czas czekania w kolejce i będą mieli poczucie “oczekiwania na nich przez Boga”.
Jan – zgadzam się w pełni, z tym, co napisałeś. A do Ojca Tomasza Dostatniego – mniej pychy i zarozumiałości. Sporo lat spędziłem w Beczce – i były to super lata. Nie chciałbym sobie psuć zdania o Dominikanach (krakowskich) na podstawie takich zarozumiałych wypowiedzi…
A ja się zgadzam z ojcem Tomaszem, dla mnie ten wybór też był zaskoczeniem. Przyznam, że wcześniej nie słyszałem o tym duchownym. Tymbardziej jeśli abp Jędraszewski nie tak dawno zaczął pełnić funkcję w Łodzi, jego nominacja do Krakowa nie była oczywista. Staram się jednak nie nastawiać negatywnie. “Po owocach poznacie”.
Nie chcę komentować kolejnego hejterskiego tekstu O. Dostatniego. Nie warto. Niechże pisze sobie swoje pełne jadu a jednocześnie pozbawione jakiejkolwiek intelektualnej uczciwości teksty. Wcale mnie nie dziwi, że łamy GW są dla ojca Tomasza otwarte, świetnie wpisuje się on w polityczną narrację tych, których właśnie oglądam na ekranie telewizora, gdy nieudolnie (na szczęście) próbują podpalać pod Sejmem Polskę. Moje zdziwienie budzi, że w internetowym serwisie Zakonu o 800-letniej wspaniałej tradycji, Zakonu w którego szeregach i dziś jest intelektualna elita Kościoła, pojawiają się przedruki marnej jakości tekstów z Gazety, której wiarygodność niemalże każdego dnia może być poddana w wątpliwość. Czy naprawdę Drodzy Ojcowie Dominikanie musicie “ubogacać” zawartość swojej strony przedrukami wątpliwej jakości tekstów? Czy nie stać Was na własny głos, niezależny od jednostronnego przesłania z Czerskiej, wymierzonego w biskupów i Ojca Świętego? Wiem, że stać, więc o co chodzi?
Mysle ze ojciec Tomasz Dostatni ma prawo do wlasnego zdania i nie widze powodu do oburzania sie. Wsrod ksiezy tez istnieja rozne poglady tak jak wsrod swieckich i trzeba to zaakceptowac. Mysle ze warto by bylo podyskutowac z o.Dostatnim czy to naprawde byl dobry wybor a nie oceniac go i krytykowac za kontakty z ,,Czerska”. Slyszalam troche Kazan ks.bp Marka Jedraszewskiego i uslyszalam takze slowa ktore nie byly dla mnie inspirujace i nie wiem czemu sluzyly. Wielu ludzi szczegolnie mlodych oczekuje innego jezyka.Do mnie przemawia ks. bp Rys i dla mnie to najlepszy kandydat na metropolite krakowskiego.
Na szczęście biskupów mianuje papież.
Moje zdziwienie ciągle budzi fakt, że Zakon, który mam szczęście trochę znać i wiem, że posiada olbrzymi potencjał intelektualny,posiłkuje się na swojej stronie internetowej przedrukami z Gazety, która nie ukrywa swego politycznego zaangażowania. To, że O. Tomasz z jakiś powodów jednoznacznie sytuuje się po jednej stronie sporu to jego sprawa. Może tak chce, może musi. To, że Zakon firmuje swoim autorytetem te poczynania to już problem. Zwłaszcza jeśli chodzi o krytykę Ojca Świętego i biskupa na łamach dziennika niechętnego Kościołowi.
Szanowna Pani, właśnie podejmuję tę dyskusję nie oburzając się na “Czerską”, tylko zwracając uwagę na zawartość tekstu oraz pozycję autora w kontekście sytuacji, o której się wypowiada. Z tym, że nie mogę się cały czas doczekać odpowiedzi, w której T. Dostatni wyjaśni swoją koncepcję “ducha papieża Franciszka”. Również “w tym duchu” rozumiałem nominację Arcybiskupa.
Zwracam też uwagę, że w tekście T. Dostatniego nie ma pozytywnych wiadomości o M. Jędraszewskim, a jedynie jakieś żale.
Trzecia rzecz – czemu służy podawanie do wiadomości publicznej “własnego zdania” przez kogoś całkowicie nie zainteresowanego. Jak wskazałem w komentarzu, T. Dostatniemu nic do tego – pracuje w Lublinie, zakon ma prawo egzempcji. To już tylko (!) moje odczucie, ale po lekturze jego tekstu, nie czuję się zachęcony do otwartości, szacunku, próby słuchania Jędraszewskiego – wręcz przeciwnie.
“Cui bono” więc takie publikacje? Czy prezbiter wymieniając w kanonie imię biskupa diecezjalnego nie pokazuje jakoś tego, że celem jego posługi jest pomoc (!) biskupom w wypełnianiu ich zadania? Publicznie występując z krytyką wobec biskupa, krytykuje się źródło swojej posługi.
Jest “W drodze” – chyba listopadowym ciekawy tekst Prowincjała, zestawiający Międlara z Bartosiem. Logika działania T, Dostatniego przypomina trochę logikę P. Natanka (ja jestem do krytyk władzy biskupiej i papieskiej – w imię “jakiegoś dobra”, według mnie ważniejszego).
„A myśmy się spodziewali” – mówili apostołowie w drodze do Emaus, gdy Chrystus zniknął im z oczu.
Niech ksiądz nie manipuluje ewangelią, a przede wszystkim niech regularnie ją czyta.
Ksiądz jest przesiąkniety stechłym smrodkiem Krakowa. Kraków trzeba przewietrzyć. Kraków to nie swięte miasto. Kozia Wólka znaczy dla Boga tyle samo co Kraków. Radzę księdzu zgłosić się na ochotnika na misje do Trędowatych czy podobnych biedaków. To ci pomoże. Jesli nie jestes tchórzem.
No cóż komentarz można by rzec, jak na (w miarę) młodego dominikanina przystało. Niestety nie ma w tym nic pozytywnego. Dziwna tylko ignorancja w stosunku do kontekstu słów Jezusa. A może w istocie manipulacja?
Dziwią mnie te agresywne komentarze pod postem Ojca, który – jak rozumiem – ma prawo na swoim blogu wyrazić własną opinię, bo temu właśnie służy blog. Tych, którzy nie wiedzą, czym jest “duch Franciszka”, zachęcałabym do lektury tekstów Papieża. Łatwiej wtedy zrozumieć, o co z tym duchem chodzi. Po lekturze artykułu o nowym biskupie zamieszczonego w ostatnim numerze TP (i proszę nie kazać mi czytać innego z np. “W sieci”), też się obawiam tego, co ta nominacja ma oznaczać. I cieszę się, że są księża/ojcowie, którzy nie modlą się do obrazków, tylko potrafią krytycznie spojrzeć na problemy “naszego” kościoła, który – niejednokrotnie – zdaje się zapominać, co znaczy “kościół powszechny”. Dziękuję.
Proszę Pani. Nie widzę miejsca, gdzie zachowuję się agresywnie – jest krytyka, ale wydaje się merytoryczna. Wysłanie O. Dostatniego do konfesjonału w Lublinie jest raczej ironią niż agresją – to chyba nie atak na kapłana, zachęcić go do sprawowania sakramentu pokuty z większą gorliwością. Co do “tekstów Papieża” proszę konkretnie wskazać który – zrobić przypis (to, o co się nie mogę, w krytyce, autora bloga doprosić). Z tego, co wiem, w Polsce, tylko Profesorowie Zwyczajni nie mają obowiązku robienia przypisów i to chyba tylko w swojej dziedzinie. Proszę więc konkretnie tekst, data wygłoszenia, czy opublikowania, miejsce publikacji – nawet link do niego (w przypadku tekstów papieskich oficjalnym źródłem do zrobienia przypisu jest L’Osservatore Romano, ale aż tak ścisłą dyscyplinę możemy sobie odpuścić). Zwracam uwagę, że i ja uzasadniłem nominację Jędraszewskiego “duchem Papieża” i myślę, że wcale nie gorzej niż Pani i Dostatni razem wzięci.
Nie zarzucam Dostatniemu własnego zdania. Pytam tylko, w jakim celu je wyraża publicznie. Pytam o sensowność takiej krytyki, z pozycji Dostatniego wobec pozycji Jędraszewskiego. Ile firm pozwoliłoby, by podwładny krytykował publicznie (prywatna krytyka to może być w lubelskim klasztorze do kolegi zza ściany – Internet i GW jest sferą publiczną) przełożonego Wiem, po co jest blog, zwracam jednak uwagę, że część osób, ze względu na sprawowaną funkcję, trochę jakby “traci” prywatne zdanie – w tym sensie, że nie oddziela się w powszechnym postrzeganiu np. Zakonnika od “Prywatnego Faceta”. Zresztą z tego, co wiem, rzadko Dostatni zaznacza w swoim tekście, że chodzi o jego prywatne i wyłącznie osobiste odczucia, a przedstawia się jako wysłuchujący “jakichś Polaków w Rzymie, itp” – z tego, co wiem, żadnej oficjalnej funkcji duszpasterza Polonii nie pełni, więc pojawia się pytanie o jakie środowiska chodzi.
Wreszcie komicznie brzmi Pani powoływanie się na TP, przy niechęci do Wsieci. Żadnego nie czytałem, przyznaję, ale pomijając konkretne tytuły wygląda to delikatnie mówiąc “interesująco” – chwytam się jednego źródła i broń Boże, nie sięgnę po drugie. A niby dlaczego? Bo jeden tekst nie pasuje do mojej opinii a drugi pasuje? “Ciekawy” wybór źródeł. Zwracam też uwagę, że nikt Pani nic “nie każe”, ale taka deklaracja, pozwala też nadać odpowiednią wartość Pani opinii. (Choćby stosując zasady “krytyki źródeł”, znanej przy analizach różnych tekstów).
Tekstowi Dostatniego zarzucam (nie wydaje mi się, że pod którymkolwiek z tych zarzutów kryje się agresja):
1. ogólnikowość w stylu “duch Franciszka”.
2. Brak celowości – po co i w imię jakiego dobra takie teksty.
3. Jednostronność – trudno aż uwierzyć, że Jędraszewski nic nie zrobił dobrego w Poznaniu i Łodzi
4. Zejście/Wejście (jak kto woli) na poziom P. Natanka – odsyłam do poprzedniego komentarza.
5. Niewłaściwą drogę i miejsce do wyrażania takich przekonań – krytykę przełożonego kieruje się do przełożonego wyższego – a nie do podwładnych (nadszarpując ich zaufanie). Ciekawe też, czy swoim zdaniem podzielił się z Nuncjaturą Apostolską w Polsce (oficjalnym pismem). Nic o tym w swoim tekście nie wspomina…
6. Brak merytoryczności – mylenie zaobserwowanej ciągłości (ostatni arcybiskupi krakowscy, wywodzili się z prezbiterium krakowskiego) z tradycją Kościoła, czy przywilejami, jakie mają niektóre diecezje na świecie (czasem np. kapituła katedralna ma większe uprawnienia przy nominacji nowego biskupa), z tego, co wiem, Kraków takich nie ma.
Ale nawet i to jeszcze nic, w porównaniu z poruszeniem Mocy, nie tyle może „niebieskich”, co „judeochrześcijańskich” w związku z mianowaniem na funkcję metropolity krakowskiego
dotychczasowego ordynariusza łódzkiego, abpa Marka Jędraszewskiego.
Największy klangor z tego powodu wznieciła akurat żydowska gazeta dla
Polaków, co jeszcze raz potwierdza trafność spiżowej sentencji Józefa
Stalina, że „kadry decydują o wszystkim”. Żydowska gazeta dla
Polaków miała bowiem na to stanowisko swoich faworytów i wydawało się,
że papież Franciszek, jako przecież niezwykle postępowy, nie będzie miał
innego wyjścia, jak udelektować nie tylko redakcyjny Judenrat, ale
przede wszystkim Sanhedryn, który tak wiele nadziei wiąże z
przerobieniem Kościoła w naszym nieszczęśliwym kraju na „Żywą Cerkiew”.
Tak zoperowany Kościół przestałby bowiem pełnić funkcję namiastki
szlachty dla mniej wartościowego narodu tubylczego, stając się gotowym
pasem transmisyjnym „judeochrześcijaństwa” do nieświadomych
niczego katolickich mas, które, doprowadzone dzięki temu do stanu
bezbronności, bez trudu można by przerobić na „nawóz Historii”,
na którym cudny kwiat postępowej Ludzkości znalazłby wreszcie
odpowiednie warunki rozwoju.
Wydawało się, że sprawy idą w pożądanym
kierunku, ale tym większe było rozczarowanie, kiedy papież Franciszek
posłał do Krakowa arcybiskupa Jędraszewskiego. Żydowska gazeta dla
Polaków nawet nie próbowała ukrywać zawodu tym całym papieżem
Franciszkiem, który często może i szybciej mówi, niż myśli, ale w
polityce kadrowej okazał się podstępną, jadowitą żmiją.
Rozczarowania nie ukrywał też rzucony w „Polityce” na religijny odcinek frontu ideologicznego pan red. Adam Szostkiewicz, nagrodzony w swoim czasie za „zwalczanie ksenofobii i antysemityzmu” oraz „utrwalanie tolerancji”,
ale ma się rozumieć, z wykluczeniem wrogów tolerancji, dla których
żadnej tolerancji być nie może, to chyba jasne? Otóż pan red.
Szostkiewicz tej nominacji „nie rozumie”, natomiast jest nią „zbulwersowany”,
podobnie jak zresztą wielu postępowych intelektualistów, zadowolonych
ze swego rozumu.
Również przedstawiciele postępowego duchowieństwa w
osobie ojca Tomasza Dostatniego i innych, mówią o „kroku w tył”, sugerując, że papież Franciszek w ogóle nie interesuje się Europą, więc nawet do Krakowa delegował kogoś spod dużego palca. „A myśmy się spodziewali…” z goryczą puentuje przewielebny ojciec Dostatni, przewidując, że od tej pory papież Franciszek „będzie w Polsce krytykowany”.
Jeśli ta krytyka będzie eskalowana równolegle do eskalacji konfliktu
politycznego, to nie jest wykluczone, że najbardziej rozczarowana
papieżem Franciszkiem część duchowieństwa przejdzie na judaizm. Gdyby
jeszcze w dodatku udało się jej przechwycić majątek Kościoła, to mogłoby
to oznaczać nadejście „dni ostatnich” również i dla niego, przynajmniej w dotychczasowej postaci.
Stanisław Michalkiewicz
Od tego tekstu i zdań w nim wyrażonych całkowicie się odcinam.
Chcę to zdanie dodać dla jasności, żeby nie wyszło, że każdy, kto nie jest “przeciw Jędraszewskiemu”, widzi spiskowe działanie “jakichś wpływowych środowisk judaistycznych” (bliżej są one wprawdzie nieznane opinii publicznej, ale od starożytności znane było w Kościele zjawisko “gnozy” – grupy wiedzących lepiej i więcej niż ogół).
To, że krytykuję tekst Dostatniego, i nie nastawiam się krytycznie do Jędraszewskiego, nie oznacza, że zgadzam się z powyższym tekstem, ani którąkolwiek z jego teorii.