Jakiś czas temu uczestniczyłem w naukowej konferencji polskich teologów, podczas której profesor fizyki mówiąc o ewolucji na poważnie potraktował tezę monogenistyczną o tym, że ludzkość rozpoczęła się od jednego człowieka, ew. jednej pary ludzi. Podczas dyskusji nad tym referatem zwrócono uwagę, że współczesna teologia generalnie porzuciła już koncepcję monogenistyczną, opowiadając się za poligenizmem. Niemniej, nie dopowiedziano w dyskusji, że teologia – jak to często bywało w historii Kościoła – porzuciła biblijną prawdę o pochodzeniu ludzkości od Adama i Ewy ponieważ chciała być au courant, nowoczesna, co w ostatnim wieku oznaczało akceptację poligenizmu. Innymi słowy, teologia nie przychyliła się do poligenizmu ze względu na lepszą samo-świadomość, pełniejsze zrozumienie Bożego Objawienia i własnych źródeł, ale dlatego, że powiedziano jej, że będzie śmieszna upierając się przy paradygmacie monogenicznym.
A kuku, uśmiechnięta teologio. Jak zawsze w takich przypadkach, uśmiechnięci teologowie zostają wystrychnięci na dudków, wcześniej stając się oczywiście członkami ważnych towarzystw naukowych i laureatami prestiżowych nagród. Dzisiejsza genetyka ewolucyjna odwraca obowiązujący w ciągu ostatnich dekad paradygmat poligeniczny, do którego za cenę naginania chrześcijańskiej Tradycji, teologii: św. Pawła, Augustyna i Tomasza z Akwinu, usiłowała przystosować się teologia. Uśmiechnięci teologowie chętnie zgadzali się na paradygmat poligeniczny, a przy tym byli gotowi zrezygnować z fundamentalnych dla teologii prawd, m.in. klasycznego rozumienia grzechu pierworodnego jako grzechu osobistego pierwszych ludzi i sposobu jego przekazywania jako zepsutej ludzkiej natury.
Dzisiaj w nauce powraca przekonanie, że homo sapiens zaczął się równocześnie nie na całej ziemi, ale w bardzo ograniczonym obszarze geograficznym, na który generalnie wskazuje geografia biblijna Starego Testamentu. Co więcej, najnowsze osiągnięcia bioinformatyki wskazują, że homo sapiens najprawdopodobniej rozpoczął się od mutacji genetycznej w jednym osobniku, ew. w jednej parze. Brzmi znajomo?
Kończy się jak zawsze. Uśmiechnięty Kościół, który chce koniecznie upodobnić się do aktualnych dogmatów kulturowych, zostaje ośmieszony, zresztą słusznie – będzie krytykowany w przyszłości za niewiedzę i popieranie stereotypów. Czy nie inaczej było w przeszłości, m.in. z arystotelesowskim mizoginizmem, przyjętym przez średniowieczną scholastykę jako udowodniony naukowo, który przyczynił się do wykluczenia kobiet z życia publicznego i edukacji w kulturze Zachodu? Dzisiaj to nie paryska Sorbona i Oxford są krytykowane za mizoginizm, ale Kościół.
Czy nie inaczej było z niewolnictwem, który był przez wieku był niepodważalnym i uzasadnionym antropologicznie elementem życia społecznego, politycznego i ekonomicznego Zachodu? Głos chrześcijan brzmiał słabo i mało przekonująco, a katolicy, kurie biskupie i katolickie parafie w różnych częściach świata same zatrudniały niewolników do różnych posług: bo inaczej się nie dało. I co? Wstyd.
Kary fizyczne dla dzieci w katolickich szkołach? Kary fizyczne były obowiązującą częścią edukacji i wychowania przez znaczną część historii kultury Zachodu we wszystkich szkołach, także w szkołach chrześcijańskich: katolickich, protestanckich i prawosławnych. W niektórych krajach to właśnie Kościół katolicki z troski o rozwój dzieci wziął odpowiedzialność za edukację, więc kto jest odpowiedzialny za bicie dzieci? To oczywiste: Kościół.
P.S. Ci, którzy poszukują wiedzy o zmianie paradygmatu poligenicznego na monogeniczny we współczesnej teorii ewolucji, mogą znaleźć online ciekawe materiały, m.in.: Genetyczny Adam – to on dał początek kluczowej mutacji? (prof. Paweł Stankiewicz, prof. Anna Gambin, Radio Naukowe), Defending Adam After Darwin (Nicanor Austriaco, O.P., FranU Bioethics Lecture Series); Defending Adam After Darwin (Nicanor Austriaco, O.P., St. Charles Borromeo Seminary).
Tekst pierwotnie ukazał się na stronie: www.opoka.org.pl.
Comments - No Responses to “Uśmiechnięta teologia”
Sorry but comments are closed at this time.