Jestem w trakcie lektury przygotowywanej do druku książki Henryka Wujca – tekstów pisanych przez wiele ostatnich lat do gazety „Tanew”, wydawanej w Biłgoraju. Wujec pochodzi dosłownie spod Biłgoraja, w mieście tym chodził do szkoły i kończył liceum. To jego strony rodzinne. Parę razy cytuje wiersze Zbigniewa Herberta. I ja wróciłem na chwilę do lektury „Raportu z oblężonego miasta”. Pamiętam, jak go czytałem w 1983 roku. Myślałem o stanie wojennym.
A teraz o pandemii. Podobnie brzmią niektóre wiersze, strofy z Pana Cogito, na przykład ta:
„(…) w mieście wybuchła epidemia
instynktu samozachowawczego

świątynie wolności
zamieniono na pchli targ

senat obraduje nad tym
jak nie być senatem

obywatele nie chcą się bronić
uczęszczają na przyspieszone kursy
padania na kolana”.

Jan Błoński, nauczyciel mój i jednego jeszcze brata dominikanina, który skądinąd zajmował się pod jego okiem właśnie Herbertem, powiedział kiedyś: „Pan Cogito opowiada się zawsze przeciw doktrynie, systemowi i tłumowi”. Przypomniałem sobie to zdanie Błońskiego czytając Henryka Wujca. Człowieka „solidarności” tej dosłownej, który zawsze bronił się przed doktryną, systemem i tłumem. Dlaczego Wujec, Herbert i Błoński w tych paskudnych czasach?
Herbert:
„(…)
pytania z pozoru proste
wymagają zawiłej odpowiedzi
(…)
może Pan Cogito wraca
żeby dać odpowiedz

na podszepty strachu
na szczęście niemożliwe
na uderzenie znienacka
na zabójcze pytania”.
Nie wiem dlaczego Henryk Wujec czyta Herberta, ale wiem, że poezja ratuje życie. Także w trakcie pandemii.