(Homilia wygłoszona w Krakowie, w Bazylice św. Trójcy, 2 czerwca 2020 roku na mszy św. jubileuszowej).
Jak wiadomo, starsi ludzie lubią wspominać. Często denerwuje to młodszych, którzy zainteresowani są przyszłością, chcą zmieniać świat.
Starsi lubią wspominać z wielu powodów; także dlatego, żeby sprawdzić, czy jeszcze coś w ogóle pamiętają. Dlatego, czego młodzi nie rozumieją, nie chodzi tylko o to, że coś się wydarzyło wiosną 1984 roku, ale czy wydarzyło się w kwietniu czy w maju, przed Wielkanocą czy po Wielkanocy, były już młode ziemniaki, czy jeszcze nie. To są wszystko bardzo istotne sprawy.
Starsi lubią wspominać jeszcze z jednego powodu. Życie, które się przeżyło w jakimś dużym kawałku jest zagadką, nad którą nie sposób się nie zdziwić. Kto tę zagadkę, krzyżówkę ułożył? Przypomina się mała dziewczynka z filmu Jasminum Jana Jakuba Kolskiego, która staremu, cwanemu zakonnikowi, granemu przez podstarzałego Janka Kosa z załogi Rudego, czołgu T-34 o numerze 102, dogaduje ciągle: „co się dziwisz?”.
Dzisiejsza Ewangelia mówi, że słuchacze zadziwili się słowami Chrystusa. Wspominanie u osób starszych jest często sposobem takiego zadziwienia się: co to nam się wydarzyło?
To zdziwienie może się zacząć najprościej, od refleksji nad określeniem: moje życie, 30 lat mojego kapłaństwa.
Mówimy: moje życie, moje kapłaństwo. Ale co ciekawe, moje życie nie jest moje tak, jak mój jest osobisty notatnik. Jest mój, bo go wybrałem i kupiłem, niosę go w ręku, wypełniam stronę po stronie, zdecyduję, czy skończy na półce czy pójdzie na makulaturę. Życie nikogo z nas nie należy do niego tak, jak należy do niego ten właśnie notatnik, rower, skarpetka, nawet komputer ze swoją tajemniczą duszą.
Jeśli moje życie nie należy do mnie, jeśli nie mogę go złapać w rękę, zapamiętać wszystkich wydarzeń z tych 30-u lub więcej lat, kontrolować, określić jego przyszłość, to do kogo ono należy? Być może moje życie należy także do tych wszystkich, których do niego zaprosiłem po drodze i którzy mieli na niego swój wpływ. Także do tych, którzy mnie zaprosili do swojego życia, bez względu na to, czy to zaproszenie zauważyłem, czy nie, przyjąłem, czy nie.
Moje życie to więc zawsze nasze życie. Ale skoro tak, to moje życie to także życie Pana Boga, moja historia to także historia Pana Boga. Z całą pewnością był jedną z Osób zaproszonych do mojego, do naszego życia, myślę tu o sobie i o innych czcigodnych jubilatach, 30 lat po naszych święceniach kapłańskich. Z cała pewnością Bóg chciał również dzielić swoje Boskie życie ze mną, z nami; Nowy Testament wyraża to pięknym słowem koinonia, uczestniczenie.
Jesteśmy tu blisko od takiego popatrzenia i opowiedzenia swojego życia, które jest klasyczne w myśli chrześcijańskiej; dalszym przykładem są Wyznania świętego Augustyna, najbliższym nam – auto-biograficzne książki świętego papieża Jana Pawła II, Dar i tajemnica oraz Wstańcie, chodźmy.
Chodzi więc o to, aby wspominanie i zdziwienie nad swoim życiem zmieniło się na patrzenie na nie w wierze, widzenie go jako wspólną drogę człowieka i Boga, zbliżanie się i oddalanie. Dlatego w tym wspominaniu i zdziwieniu ważne są dwa bliskie sobie słowa: „eucharisto” (dziękuję) i „kyrie eleison”, Panie przebacz. O wadze tych słów mówił papież Franciszek podczas swojej wizyty w Krakowie.
Dzisiaj, 30 lat po święceniach kapłańskich my wspominamy, patrzymy w przeszłość i zapewne każdy z nas dziękuje Bogu za te wszystkie rzeczy, które być może wyszły nam w życiu. Być może coś zrobiliśmy dobrze, być może komuś pomogliśmy po drodze, być może coś z naszego życia ocaleje wtedy, kiedy – jak mówi dzisiejsze pierwsze czytanie – „niebo zapalone pójdzie na zagładę, a gwiazdy w ogniu się rozsypią”.
Zapewne każdy z nas także zadaje sobie pytanie, czy jest w tym miejscu, gdzie powinien być. Czy nie jest tak, że być może przez własne błędy i grzechy znaleźliśmy się nie w tym miejscu, które Bóg dla nas zamierzył, być może powinniśmy być gdzieś indziej?
To słowo „być może” w patrzeniu na swoje życie i jego ocenie jest bardzo istotne. Ono zawiesza osąd nad swoim życiem i życiem kogokolwiek innego, jakiejkolwiek innej osoby. Sąd nad owocnością życia, tych 30 lat kapłaństwa, życia zakonnego należy do kogoś innego, do Boga.
A więc, moi drodzy, miejcie dużo wyrozumiałości, gdy starsi wspominają mało znaczące wydarzenia z zamierzchłej przeszłości, bo oni jak małe dzieci, wpatrują się w swoją przeszłość i próbują tam zobaczyć fragmenty większego wzoru i większego sensu, bo jakiś większy wzór i większy sens w tym wszystkim przecież musi być.
Comments - No Responses to “30 lat minęło, kapłaństwa”
Sorry but comments are closed at this time.