Dzisiaj mija 118 lat jak umarła w klasztorze karmelitanek bosych w Lisieux, siostra Teresa Martin, znana obecnie jako św. Teresa z Lisieux, albo zdrobniale Mała Tereska.
Kiedy Papież, na zakończenie Światowych Dni Młodych w Paryżu w sierpniu 1997 roku zapowiedział, że 19 października tego samego roku w Rzymie włączy św. Teresę od Dzieciątka Jezus i od Najświętszego Oblicza do grona Doktorów Kościoła wywołał wybuch radości, a kardynał Lustiger spontanicznie zerwał piuskę i zaczął nią wymachiwać. Jan Paweł II krótko scharakteryzował Świętą: „Była karmelitanką i apostołem, mistrzynią duchowej mądrości dla wielu osób konsekrowanych czy świeckich, patronką misji”. Łącznie z Nią obecnie jest ogłoszonych tylko 34 doktorów Kościoła. Dlaczego więc Teresa i właśnie w takim czasie otrzymała ten tytuł? O tyle to również ciekawe, że była jedynym doktorem Kościoła ogłoszonym w czasie długiego pontyfikatu Jana Pawła II.
Odpowiedź zawiera się w ogromniej popularności tej świętej, wielkiej miłości jaką jest otaczana oraz – co jest najmniej chyba znane – wpływie jaki wywarła i wywiera na teologów. Guy Gaucher, niedawno zmarły biskup Lisieux, wielki znawca św. Teresy, z którego inicjatywy rozpoczęto w latach 80-tych staranie się o ogłoszenie Jej Doktorem Kościoła, przypomina, że „pytanie o doktrynę jest fundamentalne. Znana na całym świecie, Teresa jest jeszcze nieznana w tym punkcie. Zapomina się często, że (…) została wezwana aby przypomnieć światu, że jeśli nie stanie się jak dziecko nie wejdzie do Królestwa Bożego. Jej imiona wyjaśniają powołanie: Teresa od Dzieciątko Jezus i od Najświętszego Oblicza… To dziecko Karmelu stało się prawdziwym teologiem”.
– x –
Nasza Święta chociaż nie miała żadnego instytucjonalnego przygotowania teologicznego (poza wiernością i miłością, czyli tym, co najważniejsze), to jednak od początku jej „mała droga” stanowi inspirację dla wielu teologów naszych czasów. Wymienia się wśród nich przede wszystkim Hansa Ursa von Balthasara, o. Bernarda Bro, o. Maria Eugeniusz od Dzieciątko Jezus czy ks. Louis Bouyer. Teresa jest jak dziecko, które swoimi pytaniami i odpowiedziami odświeża język i myślenie, pozwala zobaczyć więcej i głębiej. Hans Urs von Balthasar daje takie świadectwo swojej osobistej lektury dzieł św. Teresy: „Kto zada sobie trud przeczytania bez uprzedzeń oryginalnych pism Teresy – trzech części autobiografii, listów i wierszy w krytycznym wydaniu – będzie zdumiony emanującą z nich świeżością, prawdziwością, żywym temperamentem, wolą przekonywania, porwania za sobą, niewyrozumiałością wobec wszystkiego, co letnie, wobec rezygnacji, wobec wszelkiej fałszywej pokory, nawet wówczas, gdy takie cechy musi Teresa odkrywać u życzliwych jej kapłanów”. To dlatego uważał, że dzieła św. Teresy z Lisieux są swego rodzaju „transfuzją krwi” dla teologii. Dotyczyło to nie tylko doktryny, ale także obszaru wyobraźni i języka. Balthasar zwraca uwagę, że nie zna “żadnego kanonizowanego chrześcijanina naszych czasów, który posiadałby taką wyobraźnię poetycką, jak Teresa z Lisieux”. Ta wyobraźnia czerpie z codzienności, stąd potrafi wykorzystać zarówno obraz windy, jak i kury tulącej pisklęta pod skrzydłami, by opowiedzieć o miłości Boga do człowieka i człowieka do Boga.
Św. Teresa odświeża obraz i przypomina o Bogu, który jest Ojcem; Ojcem czułym, zapobiegliwym i kochającym. W świetle tej prawdy pojawia się doświadczenie dziecięctwa Bożego. Jan Paweł II, 2 VI 1980 r. podczas pobytu w Lisieux, tak to podsumował: „Tak bardzo można o Teresie z Lisieux powiedzieć, że Duch Boży prowadził jej serce wprost do objawienia w nim dla ludzi naszego czasu tej podstawowej tajemnicy, czyli rzeczywistości Ewangelii: rzeczywistości ‘przybrania za synów, w którym możemy wołać: Abba, Ojcze!’”.
To myślenie o Bogu jako Ojcu i odkrywanie miejsca cierpienia w życiu pozwoliło Jej patrzeć na życie i to co się w nim wydarza, jako na dar od Boga, wtedy też „wszystko jest łaską” i wszystko jest ważne: „Gdybyście mnie któregoś ranka zastały nieżywą – nie martwcie się tym; byłby to po prostu dowód, że dobry Tatuś-Pan Bóg przyszedł, aby mnie zabrać. Wielką łaską jest otrzymać sakramenty; ale jeśli Bóg na to nie zezwala, to również dobrze; WSZYSTKO JEST ŁASKĄ…”. Jej doświadczenie jest też jak najbardziej eklezjalne i sakramentalne. To ważne dla naszych czasów, kiedy tak wielu ludzi szuka Boga poza Kościołem i Jego sakramentami. Teresa żyje Kościołem, będąc przez miłość i modlitwę Jego sercem. Wymiar eklezjalny Jej życia prowadzi Ją do troski o grzeszników. Jej droga prowadzi od Chrystusa i Jego ofiary do grzeszników, których Teresa pragnie obdarzać owocami ofiary Chrystusa. Wzruszające jest wyznanie pragnienia zasiadania przy stole grzeszników.
– x –
Te doświadczenia zmieniają również myślenie o apostolstwie. Dziwna jest lekcja na temat apostolstwa jaką udziela klauzurowa zakonnica. Tym dziwniejsza, że Jej doświadczenie na tym polu było zewnętrznie ograniczone kratami klasztoru, w którym pełniła rolę (nieoficjalnie) mistrzyni nowicjatu. Dla Niej apostolstwo to przede wszystkim dążenie do Pana Boga. Kiedy została mistrzynią nowicjatu notuje znamienne zdania:„…natychmiast spostrzegłam, że zadanie przechodziło moje siły, rzuciłam się więc jak dziecko w ramiona Boże i kryjąc w nich twarz, powiedziałam Mu: Panie, jestem za mała, by nakarmić twe dzieci; jeśli chcesz dawać im przeze mnie to, co każdemu jest potrzebne, napełnij moją małą dłoń Twoimi skarbami, a ja pozostając w Twych ramionach i nie odwracając głowy, będę obdarzać duszę, która do mnie przyjdzie…”. To zadziwiające świadectwo zrozumienia iż to Pan Bóg działa, a my im bliżej Niego jesteśmy tym właściwszym narzędziem się stajemy. Poza tym do Pana Boga nigdy nie idzie się samemu: „O Panie, pojmuję, że skoro dusza da się zniewolić upajającą wonnością Twoich olejków, nie pobiegnie sama, ale pociągnie za sobą wszystkie dusze, które kocha; dzieje się to bez przymusu, bez wysiłku, jest naturalną konsekwencją jej dążenia do Ciebie”.
Kiedy Teresa przed śmiercią myśli o niebie mówi o nim, jako o miejscu, gdzie ma zamiar dalej “trudzić się”, by rozsyłać miłość, którą już bezpośrednio będzie czerpać (czy też “kraść”) ze skarbca swego Oblubieńca. Ma zamiar – jak to sama określa – męczyć Pana Boga wypraszając łaski. W niebie pociąga ją miłość, pragnie: “kochać, być kochaną i powracać na ziemię, by szerzyć miłość dla MIŁOŚCI”. Przedstawia to za pomocą obrazu deszczu róż, który będzie spuszczać z nieba. Wzbogacona miłością, którą będzie otrzymywać od Boga w Trójcy rozpocznie się jej prawdziwe posłannictwo: pociąganie dusz do miłowania Boga i wszczepianie miłości Boga w dusze ludzi. Pragnienia św. Teresy pięknie streszcza napis umieszczony przez Matkę Agnieszkę od Jezusa na drewnianym krzyżu na grobie: “Będę przeżywać niebo dobrze czyniąc na ziemi”. I tak czyniła i czyni…
(„Teresa z Lisieux” Zeszyt 5\październik 2014)
Tereska, najcudowniejsza święta! 🙂
Gdy byłam dzieckiem, św Tereska kojarzyła mi się, nie mogła chyba inaczej, bo tak była przedstawiana na świętych obrazkach, – z siostrą, która stroi kwiatkami boczne ołtarze w prowincjonalnych, barokowych, zakurzonych kościołach – takie tylko wtedy znałam. Na to jej przyszło, tak skamieniał jej obrazek, choć ozdobiony różą. Czas dla mnie ją sobie ożywić.