Boję się o ludzi, którzy próbują być doskonali. Chrześcijanie czasem mylili i mylą miłość doskonałości z doskonałą miłością. Miłość doskonałości może być nieludzka. Natomiast jednym ze sposobów doskonałej miłości jest przebaczanie niedoskonałości innych.
Zdarza się nam myśleć o świętych jako o herosach, prawie nieludzkich pomnikach doskonałości. Osobiście lubię świętych nie za ich doskonałość, ale ich pasję, miłość, wiarę i nadzieję.
Święty Franciszek Ksawery – wspominaliśmy go niedawno w Kościele – był wielkim misjonarzem. Ale cenię go nie za wielkie misyjne dzieła, zwłaszcza w Indiach i Japonii, ale za to, że uparcie dążył do Chin, których nigdy nie osiągnął. Umarł jak Mojżesz, który wpatrywał się w Ziemię Obiecaną. Widział Chiny, ale nie mógł stanąć na chińskiej ziemi. Nie umarł w rozpaczy, ale z nadzieją, że następne pokolenie jezuitów dotrze do Chin. I tak się stało.
– x –
Ojciec Maciej Biskup wspomina na swoim blogu znakomitą książkę „Bóg jest czerwony” Liao Yiwu o chińskich chrześcijanach i ostatnią wizytę polskiego prezydenta w Chinach. Przypomniało mi to wypowiedź sprzed kilku lat jednego z polskich polityków, który po wizycie w Chinach wypowiedział znamienne zdanie, streszczające postawę świata wobec Chin, ale którego nikt głośno nie wypowiada: „Nie można mi zarzucić, że nic nie mówiłem Chińczykom na temat praw człowieka. Powiedziałem im, że to ich wewnętrzna sprawa i ja nie będę ich o tym pouczał”.
– x –
O tym polityku nikt już nie pamięta (świadomie nie podaję nazwiska), tak jak za dwadzieścia lat (a nawet wcześniej) niewielu będzie pamiętać o tym, co dzieje się teraz na polskim, politycznym podwórku. No, może tylko ci, którzy tak się poróżnią, skłócą, obrażą, że przez lata będą nosić zadry i brak pojednania. Oczywiście ważny jest świat polityki, ale mam wrażenie, że czasem brakuje w tym wszystkim miary i hierarchii.
W języku chińskim, który jest monosylabiczny, sylabę można wypowiedzieć (w zależności od intonacji, tzw. tonu) na cztery sposoby. Zależnie więc od wymowy, jedna i ta sama sylaba, na przykład „ma”, może oznaczać matkę lub przekleństwo, siano lub konia.
Trzeba bardzo uważać, jakiego tonu używamy.
Krzysiu, pozdrawiam. Pamietam jak spotkaliśmy sie na Tauwanie. Dzisiaj ja u siebie goszczę Tajwańczyka, który na stałe mieszka w Chinach kontynentalnych. Dzieki temu te wspomnienia sa bliższe. Dziękuje Ci za Twoje wyważone słowa o prawach człowieka. Niedawno w polskim parlamencie usłyszeliśmy, że “prawo, które nie złoży narodow jest bezprawiem”. wydaeac by sie mogło, ze mądre i słuszne stwierdzenie. Ale czyż nie podobne stwierdzenia były wygłaszane w krajach naszych zachodnich sąsiadów w latach trzydziestych dwudziestego wieku? Naród ponad wszystkim! Ponad prawem innych narodów, ponad prawami obywateli innej narodowości, ponad poglądami które są sprzeczne z poglądami “narodu”.
Oczywiście słowo “naród” może być wypowiedziane w rożnym tonie – jak chińskie “ma” – i może oznaczać bliźnich, których należy kochać i szanować pomimo innych poglądów, ale może tez oznaczać grupę zamknięta na innych – dla której trzeba zawsze walczyć o “przestrzeń życiową” i bronić jej przed innymi, przestrzegać “czystości rasy” itp.
Nasuwa sie pytanie “dokąd zmierzasz Polsko?”