Jeszcze w listopadowych klimacie spacer na cmentarz, który jest niedaleko od naszego klasztoru Santa Sabina. Nazywany jest po włosku „Cimitero Accattolico” (czyli cmentarz niekatolicki), w tłumaczeniach pojawia się także jako cmentarz protestancki lub cmentarz cudzoziemców. Znajduje się przy piramidzie Cestiusza, która stanowi część murów miasta. Cmentarz nieduży, piękny i wpisany w historię miasta od połowy XVIII wieku. Składa się z dwóch części: pierwsza jest klasyczna z rzędami gęstymi od grobów i wielu pięknych pomników, druga, bliższa piramidy, bardziej przypomina park z porozrzucanymi grobami, tak jakby ktoś rzucił kostkami do gry po dużym zielonym stole. W rogu tej części jest najbardziej znany grób tego cmentarza, angielskiego poety Johna Keatsa, który zmarł w Rzymie w 1821 roku, zaledwie w wieku 24 lat.

Napis na grobie głosi: „Tu spoczywa ten, czyje imię pisane było na wodzie” i taki został zaplanowany przez Keatsa. Okazało się, że zostało wyryte w kamieniu nagrobka i utrwalone na stronicach jego poezji. Stanisław Barańczak, jego tłumacz na język polski, napisał, że to zdanie „jest prawdopodobnie jedynym kompletnie nietrafnym zdaniem, jakie poecie temu zdarzyło się napisać” (John Keats. 33 wiersze. Znak, Kraków 1997, s. 5). Wracam często do zasady jaką sformułował John Keats w jednym ze swoich listów: „Zasada Negatywności, czyli zdolność wytrwania w niepewności, wątpieniu, tajemnicy, bez irytującego ustanawiania faktów i przyczyn…”. W życiu jest wiele takich sytuacji i doświadczeń w których trzeba wytrwać mimo niepewności i wątpienia, czy pokusy ucieczki w nicość. W obszarze wiary też jest wiele tajemnic, które trzeba strzec i trwać w nich bez uciekania się w gładkie formuły. To podtrzymywanie w sobie twórczego niepokoju wobec rzeczywistości nas otaczającej.

– x –

Chodzę często na ten cmentarz. Za każdym razem odkrywam jakiś inny nagrobek, który zaskakuje swoim pięknem i przekazem. To w jakiś sposób są słowa od zmarłych, ale zapisane czy wyrzeźbione przez żywych, pamiętających o nich. Anioł przytulający mogiłę, płaczący a może pragnący zapewnić bezpieczeństwo obejmując anielskimi skrzydłami.

cmentarzacatolico

Tymczasem niespodziewanie przypomniał mi jeden z wierszy Keatsa: „Kto w murach miasta długie wycierpiał zamknięcie, \ Z rozkoszą tonie wzrokiem w pogodnym uśmiechu \ Otwartej twarzy nieba – modlitwą oddechu \ Przenika błękit, ginie w jasnym firmamencie. (…) Żal mu, że dzień pod nieba sklepieniem wysokiem \ Nie trwał dłużej niż przelot łzy anioła, w głuchem \ Milczeniu spadającej na świat wraz ze zmrokiem” (Kto w murach miasta długie wycierpiał zamknięcie).

Na końcu tej wędrówki okazało się, że rzeźbę nazwaną „Anioł Smutku” wykonał William Wetmore Story, amerykański rzeźbiarz, na grobie swojej żony, a potem został razem z nią pochowany.

– x –

Jest jeszcze jedno doświadczenie chodzenia na cmentarze, zwłaszcza w rodzinnej miejscowości, do której przyjeżdża się tylko od czasu do czasu. Odkrywa się groby ludzi, których się znało, z którymi gdzieś przecięły się ścieżki, czyjś rodzice, krewni, znajomi. I takie groby nagle stają się jak początek opowiadania łączącego w trakcie narracji różne chwile życia, wspomnienia, słowa, gesty.

Ale też przytrafiło mi się to w Rzymie. Zobaczyłem grób Wilhelma Wiblingera, autora książki „Życie, poezja i obłąkanie Friedricha Hölderlina” (słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2007). Zmarł mając zaledwie 25 lat, i byłby kimś zupełnie nieznany, gdyby nie ta książka zrodzona z osobistych spotkań z wielkim poetą. Była pierwszą biografią Hölderlina i na długie lata podstawowym źródłem dotyczącym jego choroby. Szczególnym miłośnikiem poezji Hölderlina był Martin Heidegger. I tak podążając ścieżkami lektur i myśli (jak napisał Heidegger ścieżkami „pobożności myśli” bądź „namiętności myślenia”) znowu znalazłem się na cmentarzu, tym razem w Messkirch, gdzie 28 maja 1976 roku nad grobem Martina Heideggera, jego brat Hermann, odczytał wybrane fragmenty wierszy Friedricha Hölderlina, jakie przygotował przed śmiercią Martin Heidegger.

Kiedy sięgnąłem po te fragmenty zrozumiałem dlaczego dzisiaj je czytam i o nich piszę:

„Ty, który jednasz, nigdy nie przyjęty wiarą

Oto jesteś i przyjazną mi postać

Przyjmujesz, nieśmiertelny, a przecież

Poznaję wielkość,

Która mi zgina kolana,

I prawie jak ślepiec pytać

Muszę, po co, boski posłańcze,

I skąd jesteś, szczęśliwy pokoju!

To jedno wiem, nie jesteś śmiertelny

Bo wiele może wyjaśnić mędrzec

Albo ktoś z wiernych przyjaciół, lecz kiedy

Bóg wkracza, na niebo i ziemię i morze

Spływa jasność i wszystko odnawia”.