Przejechałem prawie całą Polskę wzdłuż. Z Lublina do rodzinnego Poznania i oczywiście z powrotem. Kilka dni w Grodzie Przemysława, jakże intensywnych i różnorodnych. Z jednej strony echa Festiwalu Malta, który co roku w czerwcu ożywia Poznań i nadaje mu wymiar ludyczny i elitarny, ale teraz dla mnie na pierwszym miejscu były sprawy czysto religijne.

Patronami miasta są święci Piotr i Paweł. Tego samego dnia ich imienin w 1956 roku władza strzelała do robotników. Tym razem  nasz dominikański współbrat, arcybiskup Pragi kardynał Dominik Duka odprawiał w katedrze mszę odpustową, a opuszczając miasto złożył kwiaty pod Poznańskimi Krzyżami. Dokleiliśmy do jego wizyty jeszcze aneks dominikańsko – lednicki i intelektualny, dwie debaty o sekularyzacji w Czechach. Jedna była publiczna, w upalny niedzielny wieczór prawie sto osób przyszło posłuchać kardynała i Hannę Suchocką. I zamknięta Debata Tumska, z młodymi katolikami.

Procesy laicyzacyjne, które w Czechach od kilku pokoleń mają miejsce, są godne uwagi. Także przyjrzenie się sąsiadom, jakby jakiemuś laboratorium wiary i niewiary – warto poddać osobistej refleksji.

I jeszcze zupełnie na odchodne zdążyłem spotkać się z przyjaciółmi w Pałacu Działyńskich na prezentacji mojej książki „Duchowe wędrowanie”. Spotkanie przerodziło się w poważną religijną rozmowę. Jedna z uczestniczek potem przysłała mi maila: „Zawsze robię sobie małe podsumowanie: jaki był sens dzisiejszego spotkania? Co wniosło do mojej wiedzy, refleksji, w czym zainspirowało? Dzisiaj słowem kluczem Waszej debaty była dla mnie osobność, samotność; nie jako izolacja, lecz szansa na skupienie, Sięgnęłam natychmiast do mojej teczki ze skarbami i przypomniałam sobie słowa Korczaka:

‘Nie dajemy wam Boga, bo go sami odszukać musicie we własnej duszy, w samotności, wysiłku.

Nie dajemy Ojczyzny, bo ją odnaleźć musicie w samotnym wysiłku własną pracą serc i myśli.

Nie dajemy miłości człowieka, bo nie ma miłości bez przebaczenia, a przebaczenie to mozół, trud, który każdy sam musi podjąć.

Dajemy wam jedno: tęsknotę za lepszym życiem, które kiedyś będzie, za życiem prawdy i sprawiedliwości.

Może ta tęsknota doprowadzi was do Boga, Ojczyzny i Miłości’.

Chyba trudno być samemu. Ktoś powiedział o ludziach partii, że muszą być w stadzie. Ktoś inny musi pokierować ich losem. To nie ja, to partia decyduje. A ‘samotność jest dobra. Jeśli umiesz być osobno, to potrafisz też podnieść rękę ‘przeciw’, kiedy cała sala jest ‘za’.

A na marginesie opowieści o dominikanach, brakuje mi ich w niemieckim porzekadle:

Sank Benedictus liebt die Höh,
der Zisterzienser Tal und See
dem Bruder Franz die Stadt gefällt,
derJesuit zieht in die Welt. „

Tyle jedna zaprzyjaźniona pani profesor. I tyle ja sam na koniec tego pierwszego odcinka na blogu u dominikanów.