Bardzo lubię pingwiny. Mam nawet u siebie w celi dużą kolekcję figurek – pingwinów. To chyba zrozumiałe, gdyż są one jak dominikanie – ubrane na czarno i biało. Dlatego scenografia najnowszego spektaklu Pawła Passiniego „Bieguny” wprowadziła mnie prawie że w zachwyt. Po wejściu na widownię długo nie mogłem złapać oddechu. Biel ścian spływających z nieba i widzowie wsadzani w strój pingwina, siedzący zarówno na scenie pod ścianami jak i na widowni. Ale spektakl jako głównego bohatera miał Cypriana Kamila Norwida.
Zbudowano warstwę słowną z tekstów literackich, romantycznych i współczesnych: Słowackiego, Norwida, Wyspiańskiego, Krasińskiego. Lecz kluczem do zrozumienia przedstawienia jest, moim zdaniem, słowo: lekkość. Nic z mesjanizmu, mistycyzmu, romantycznej narodowej egzaltacji. Anioł, przechadzający się po scenie z białymi skrzydłami, w ruchu jakże unoszącym się ciągle, jakby puch biały. I młodość aktorów. Zarówno kobiet, jak i grającego Norwida młodego bardzo Pawła Janysta, który przez cały spektakl utrzymał ową lekkość bez narodowego i niepodległościowego akcentu. Nawet w ostatnich scenach, gdzie już dosłownie ubrany w strój pingwina mówi o polskości, o naszych wadach, cytując frazy Norwida.
Nie, to nie była parodia. To odbicie gdzieś w przestworzach, bieli, pingwinów i biegunów – nigdy przez Norwida nie zdobytych. Poszukiwania Pasiniego, zmaganie się z klasyką, ale we własnej, lekkiej i odkrywczej interpretacji powodowały, że godzina i pół spędzona w teatrze, to chwila prawdziwej ulgi i namysłu. Kim jesteśmy jako Polacy? I czy zawsze musimy przeżywać siebie tak uwikłani w coś, co już dziś nikogo nie obchodzi? W tej formie, jaką podaje szkoła i kultura literacka? Można inaczej spojrzeć na Norwida – do tego zachęca Passini. A bliskość poprzez pingwiny z dominikanami jest mi bardzo na rękę. I jeszcze pozostaje mi w uszach śpiew ludowy, wiejski, towarzyszący instrumentowi bliżej nie określonemu – i muzyka, uzupełniająca lekkość, która też mi bardzo odpowiada.
Norwid to na pewno dużo więcej niż uwikłanie w siebie i polskość. Wiele na to przykładów w jego wierszach. Norwidem można sobie komentować tu i teraz dużą politykę międzynarodową – np. piękny wiersz za piękną postawę algierskiego muzułmańskiego emira wobec chrześcijan syryjskich napisany w latach sześćdziesiątych XIX:
Do Emira Abd El-Kadera w Damaszku
1
Współczesnym zacnym oddać cześć
— To jakby cześć Bożej prawicy;
I sercem dobrą przyjąć wieść
— To jakby Duch łonem Dziewicy.
2 Więc hołd, Emirze, przyjm daleki,
Któryś jak puklerz Boży jest —
Niech łzy sieroty, łzy kaleki
Zabłysną Tobie jakby chrzest.
3 Bóg jeden rządzi z wieków w wieki,
Nikt nie pomierzył Jego łask —
Chce? — to wyrzuci z ran Swych ćwieki
A gwiazdy w ostróg zmieni blask.
4 I nogą w tęczy wstąpi strzemię,
Na walny sądów jadąc dzień —
Bo kto Mu niebo dał? — kto ziemię? —
Kto Jemu światłość dał? — lub cień? —
5 A jeżli w łzach gnębionych ludzi,
A jeżli w dziewic krwi niewinnej,
A jeżli w dziecku, co się budzi,
Ten sam jest Bóg — nie żaden inny —
6 To — namiot Twój niech będzie szerszy
Niż Dawidowych cedrów las — —
Bo z Królów-Magów trzech — Tyś pierwszy,
Co konia swego dosiadł w czas!…
Można zobaczyć gdzieś zdjęcia z tego spektaklu. Bardzo jestem ciekawy.