O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…

Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny…

O szyby deszcze dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…

Przypominam sobie wywołując z pamięci te strofy Leopolda Staffa, teraz, więc nie jesienią a z początkiem wiosny w Rzymie. Gdy pada. Ale tak naprawdę chcę podzielić się zupełnie czymś innym. Niedawno w Lublinie wysłuchałem koncertu ballad i romansów rosyjskich w wykonaniu wokalnym Borysa Somerschafa i w towarzyszeniu gitary Jakuba Niedoborka. Borysa mogę słuchać zawsze i kiedy tylko nadarza się okazja, idę aby na żywo go posłuchać. Wielokrotnie już tak czyniłem i pewnie jeszcze długo będę to powtarzał. Coś jest w słowiańskiej duszy, że gdy słyszy romantyczne, ale i miłosne strofy śpiewane po rosyjsku, otwierają się jakieś przestrzenie zadumy i emocji. Sala wielokrotnie powtarzała za Borysem i towarzyszyła mu w śpiewie, gdyż znała te utwory bardzo dobrze.

Żadna polityka Putina i jego kolegów, nie zablokuje tej wzajemnej polsko-rosyjskiej wymiany uczuć pozytywnych. Kultura nie zna granic, a śpiew otwiera serca i leczy, uzdrawia oraz łączy po prostu ludzi. Borys Somerschaf prowadzi w Lublinie zespół męski wokalny Kairos, który wykonuje śpiew różnych tradycji wschodu i zachodu. Także ormiańskie i różnych tradycji, również żydowskie. Sam Borys komponuje teraz oratorium na 800-lecie zakonu dominikanów do tekstów m.in. św. Tomasza z Akwinu, czy św. Katarzyny ze Sieny. Premiera będzie w Lublinie w naszym kościele we wrześniu. Z towarzyszeniem orkiestry i solistami. Ale ostatni wieczór rosyjski był dla mnie i tych, którzy w nim uczestniczyli, chwilą nie tylko sentymentalną. Pokazał, że kultura przekracza granice i naprawdę łączy ludzi. A rosyjska jest nam bliska i wielu Polaków ją po prostu lubi i rozumie.

W Rzymie deszcz pada całe popołudnie, ale rosyjskie romanse i ballady wciąż są w moim umyśle i jak natręctwo myślowe powracają.