Jakiś czas temu uczestniczyłem w Lublinie w debacie o Powstaniu Warszawskim, w której brali udział prof. Jerzy Kłoczowski i prof. Władysław Bartoszewski, prowadził ją uczeń obydwóch panów Maciej Sobieraj. Słuchałem z dużym zaciekawieniem, chociaż jednego i drugiego profesora wielokrotnie czytałem i z nimi o Powstaniu mogłem rozmawiać. Teraz gdy znowu temat Powstania i jego mitu zostaje reinterpretowany w nowej polityce historycznej udostępniam poniżej swój tekst na 80 urodzimy Władysława Bartoszewskiego, napisany w 2002 roku. To nasze wydawnictwo W drodze wydało jego książkę po polsku „Warto być przyzwoitym”, był dominikańskim przyjacielem.
Odwiedzał nas w Krakowie i w latach gdy wykładał w Niemczech ( lata 80 – XX wieku ) i wielokrotnie dawał się zapraszać do wielu dominikańskich inicjatyw. W Poznaniu, Pradze, Lublinie, Warszawie, Krakowie…
Przykuwa uwagę najzacniejszych. Władysław Bartoszewski
na 80. urodziny
Przed kilkoma laty na moje zaproszenie Władysław Bartoszewski wystąpił
w prowadzonym na żywo programie telewizyjnym „Rozmowy
w drodze”. Zapytałem go wtedy: „Jak to jest możliwe, że będąc w obozie
w Oświęcimiu, a później w stalinowskich więzieniach, łącznie osiem
lat, można po tym wszystkim być normalnym?”. Profesor odpowiedział
błyskawicznie – a wiemy, co to znaczy w jego wykonaniu – i również
niespodziewanie: „A kto Ojcu powiedział, że ja jestem normalny?”.
Wybuchnęliśmy obaj śmiechem.
Władysław Bartoszewski, który kończy właśnie 80 lat, ma, jak to
ktoś niedawno powiedział, życiorys patetyczny, a charakter krotochwilny.
W czasie jubileuszowych uroczystości urodzinowych na Zamku
Warszawskim arcybiskup Życiński powiedział, że jeśli dzisiaj ktoś z młodych
ludzi mówi, iż nie ma żadnych autorytetów, to należy go zapytać:
„A co z Bartoszewskim?”. I wtedy słyszy się odpowiedź: „A, to co innego!”.
Jest jednym z niewielu ludzi, co również przypomniał w Warszawie
Arcybiskup, który musiał się tłumaczyć, że przeżył Oświęcim. Był
żołnierzem AK i członkiem Rady Pomocy Żydom „Żegota”. Po wojnie
został na krótko członkiem Mikołajczykowskiego PSL-u. W latach stalinowskich
więziony (1946–1948, 1949–1954). I po latach raz jeszcze
w stanie wojennym internowany. To tam wybrano go na starostę grupy,
bo miał już doświadczenie komunistycznego więzienia. Przez wiele lat
tajnie współpracował z Radiem Wolna Europa i wtedy zaprzyjaźnił się
z Janem Nowakiem-Jeziorańskim, który wysyłając Bartoszewskiemu
życzenia urodzinowe, napisał: „Władku, chcę Ci przypomnieć, że życie
rozpoczyna się dopiero po osiemdziesiątce”.
Przez wiele lat wykładał historię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim,
a później, w latach osiemdziesiątych, został profesorem historii
na wydziale nauk politycznych, najpierw w Monachium, a potem
w Eichstaett i Augsburgu. To w tych latach stanu wojennego, przyjeżdżając
do kraju, spotyka się z nami – młodymi dominikanami w Krakowie,
zarażając nas swoją niespożytą energią i żywotnością, i pokazuje,
że można być wewnętrznie wolnym pomimo braku wolności zewnętrznej.
Jest również sekretarzem generalnym Polskiego Pen Clubu. Profesor
Bartoszewski, mimo osobistego doświadczenia krzywdy doznanej
przez nazizm niemiecki, jest tym, który bodaj najwięcej przysłużył
się w dialogu polsko-niemieckim. Zostało to zauważone i po drugiej
stronie. Otrzymał Pokojową Nagrodę Księgarzy Niemieckich, nazywaną
„pół-Noblem”. A jego wystąpienie w Bundestagu w rocznicę zakończenia
II wojny światowej przyjęto z największą uwagą. Dlatego obecność
ambasadora Niemiec Franka Elbe na Zamku w Warszawie i słowa
podziękowania miały nie tylko symboliczne znaczenie.
Drugim obszarem zaangażowania profesora Bartoszewskiego jest
dialog i pojednanie z Żydami. Książka napisana wraz z Zofią Lewinówną
Ten jest z ojczyzny mojej, jak też osobiste przyjaźnie świadczą o życiowej
postawie otwarcia na ludzi i na tę kulturę, która przez wieki
współtworzyła naszą kulturę narodową. Bartoszewski jako jeden z pierwszych
Polaków otrzymał medal „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”.
Jest także Honorowym Obywatelem Państwa Izrael. Ambasador
Szewach Weiss za tę całożyciową postawę również podziękował Profesorowi
na warszawskim Zamku. Urodzinowe spotkanie z Jubilatem było
okazją do spotkania przyjaciół Profesora – starych i nowych. Ktoś trafnie
zauważył, że z gości można by utworzyć dwa dobre rządy Rzeczpospolitej
i jeden porządny episkopat.
Władysław Bartoszewski jako ambasador RP w Wiedniu, a później
jako dwukrotny minister spraw zagranicznych był w swoim żywiole.
Szczególnie na polu współpracy z Niemcami i z Izraelem dał się poznać
nie tylko jako dyplomata i polityk, ale przede wszystkim jako wiarygodny
świadek wzajemnych relacji w ciągu ostatnich prawie 65 lat.
Po dwóch godzinach wystąpień na cześć Jubilata wreszcie na Zamku
Królewskim zabrał głos on sam. I proszę ocenić, czy to nie jest piękne
poczucie humoru. Bartoszewski powiedział wówczas: „Dwie godziny
tu już jesteśmy i słuchamy tych słów, a mówią, że to ja jestem gadatliwy…”.
I otrzymał burzę oklasków. Po czym sam przemawiał jeszcze
trzydzieści minut. Ale wszyscy na to czekali. A Profesor przede wszystkim
podziękował ludziom, żyjącym i zmarłym, za to, co dobrego w swoim
życiu mógł wziąć od innych. Bo taki jest Władysław Bartoszewski. Przemawia
(bez względu na to, czy po polsku, czy po niemiecku) z szybkością
karabinu maszynowego. Jest uroczym opowiadaczem, jednym
z ostatnich, którzy gdy mówią, przykuwają uwagę najzacniejszych.
W czasie jednego z osobistych spotkań z Janem Pawłem II obaj rozmówcy
nagle odkryli, że uczyli się przed wojną z tych samych podręczników.
Papież opowiadał o swoim państwowym gimnazjum w Wadowicach,
a Bartoszewski o swoim katolickim gimnazjum w Warszawie. I nagle
Papież stwierdza, że on chodził tylko do państwowej szkoły, więc
miał w życiu wiele do nadrobienia… Ta historia w ustach Profesora jest
dokładnie oddaniem jego poczucia humoru i życiowej postawy.
„Przekraczać mury” 2007
Comments - No Responses to “Warto być przyzwoitym. Władysław Bartoszewski”
Sorry but comments are closed at this time.