Pośrodku śniegów, mrozów i zamarzniętych jezior, znajduje się litewski fyrtel. To słowo z poznańskiej gwary jest tu na miejscu, gdyż Krzysztof Czyżewski, tutejszy swojak od lat, twórca Ośrodka Pogranicze, ma poznańskie korzenie. Czyli jest na miejscu w tej okolicy: Krasnogruda, Żegary, Sejny, na pograniczu – gdzie Czesław Miłosz przyjeżdżał w młodości do rodziny, gdzie w kościele najbliższym od dworu Miłosza w Żegarach litewska msza jest jedyną, gdyż wszyscy tutaj tę mowę rozumieją. Gdzie miasto Sejny bliskie dominikańskiej duszy, gdyż biało-czarni bracia dwa wieki w nim gospodarowali. Także dosłownie, bo miasto to było ich własnością. I gdzie przeor dominikanów, przed wiekami, zaprosił Żydów i wsparł budowę synagogi.

Tam dziś bije serce miłoszowej poezji, którą Krzysztof wraz z podobnymi sobie zapaleńcami i z żoną Małgosią, przekładają w jedną wielką opowieść o tym, że można budować więzi poziome z najbliższymi sąsiadami, bez względu na narodowość, wyznanie, czy jakiekolwiek różnicę. Ale też patrząc realistycznie, bez romantyzmu, czy iluzji. Poezja w tym pomaga, gdyż jest dobrą nauczycielką życia. Używam słowa fyrtel – okolica, gdyż jest ono dla takich jak ja poznaniaków ciepłe i wyrażające wszystko co tutaj można spotkać. Bliskich sobie ludzi, ciepło, pomimo mrozu – odprawiałem mszę litewską w owych Żegarach w temperaturze minusowej, a śpiew litewskich kobiet unosił modlących się pod dach świątyni. A w dworze w Kranogrudzie mogłem doświadczyć poezji laureata nagrody Nobla tak wyeksponowanej, że dociera nawet do tych, którzy poezji nie czytają. Gdy przymknę powieki, widzę to słońce i śnieg, i doświadczam ciepła jak nigdzie indziej od lat. Chciałoby się tutaj wracać. Tak, te domy, ci ludzie, te rozmowy…

Sami z Krzysztofem rozmawialiśmy o papieżu Franciszku i duchowości nowej na progu XXI wieku – w piwnicach dworu. W kawiarence, o której gospodarze tak piszą: „Przy odbudowie dworu odkryto zakopaną w ziemi porcelanę, rozbitą na kawałki. Żal. Okruchy biesiady, ludzkiej sztuki obcowania i smaku. Do niej prowadzą drogi tak różnych ludzi, zmieniające się z szerokich traktów w domowe gościńce, albo z przepastnych arterii miejskich w coraz węższe i zakręcające się uliczki. Do kawiarni, gdzie stolik, filiżanka, inne światło, popielniczka i karafka, poszum rozmowy, intymne spojrzenie w oczy naprzeciwko. Któż by odgadnął, że się spotkają ? Miłosz bywał u Rudnickich w Wilnie, w cafe Greco w Rzymie, w cafe Trieste w San Francisco, w Cafe Guliwer w Krakowie… Nie wszystkie z nich przetrwały. Co by pomyślał na wieść o tym, że w Krasnogrudzie powstała kawiarenka „ Piosenka o porcelanie””.

Tak, chciałoby się tutaj wracać… cóż stoi na przeszkodzie. (…) Niczego, mi, proszę pana,

Tak nie żal jak porcelany (…) – Miłosz