Wracam, do pisania na blogu, po mimo pewnej wewnętrznej niezgody z tym co ukazuje się na dominikanie.pl. a raczej co nie ukazuje się tam. Ale przyjaciele i znajomi proszę bym był tam obecny. Więc jestem.

Irena Sendlerowa doczekała się pełnej i odkrywczej biografii. Praca wykonana przez Annę Bikont zasługuje na uznanie. I oczywiście na jak najszybsze przeczytanie. To fascynująca lektura. I zarazem ogromna praca włożona, aby mit Sendlerowej umieścić we właściwych proporcjach. Już przed laty opowiadała mi w czasie naszej podróży do Szczytna Teresa Torańska, która też zabrała się za tę biografie, że nie może jej w końcu napisać. Bikont pisze; „Władysław Bartoszewski mówił mi, że rezygnacja Torańskiej z pisania tej biografii to jego osobista zasługa. Przekonał ją, że ujmowałaby wielkości Sendlerowej, a to było szkodliwe dla wizerunku Polski. Wydaje mi się jednak, że to, co przeważyło, to nie racja stanu wyłożona przez Bartoszewskiego, tylko względy emocjonalne. Sądzę, że Torańska, błyskotliwa dziennikarka, wrażliwa, empatyczna i bardzo uczuciowa, odkrywając po kolei, jak wiele się nie zgadza, straciła do Sendlerowej serce. A tym samym zapał, żeby nadal pracować nad jej biografią”. Bikont spokojnie próbuje zrozumieć konfabulację w niektórych momentach jej biografii, które sama bohaterka wprowadza, a zarazem nic nie ujmując jej działaniom opisuje bohaterskie ratowanie żydowskich dzieci. Mozolnie dociera do faktów i tłumaczy kontekst i historię. Także te niewygodne dla tych, którzy traktowali Sendlerowa jako „listek figowy” po Jedwabnem. Jej losy w PRL –u, gdy wiadomo, że serce Sendlerowej biło po lewej stronie, a przed wojenne uformowanie w kręgu PPS – u, lewicowej inteligencji, było owym fundamentem jej działania przez całe życie.
Książka jest świetnie odpracowaną lekcją dziennikarsko – historyczno – literacką. I zgadzam się z Barbarą Engelking, że napisana jest z ogromnym szacunkiem dla prawdy historycznej i z wielką wyrozumiałością dla ludzi.
Mówi o czasach okropnych, i o ludziach, którzy mieli odwagę, po mimo obojętności i strachu, aby być z tymi najsłabszymi. Z dziećmi…