Zostali z rannymi chłopcami do końca. Oddziały powstańcze wychodzą kanałami. I wtedy wchodzą Niemcy ze swoimi pomocnikami i rozstrzeliwują wszystkich. Kapelanów także. Taką samą śmiercią zginęli obaj. W dwóch różnych momentach Powstania. Są to dominikanin ojciec Michał Czartoryski, oraz ks. profesor Jan Salamucha. O tym drugim napisze współczesny filozof: „ Pozostawił nam do studiowania dwa ciężkie dowody na istnienie Boga: jeden ze słów, drugi z życia. Ze słów, bo Jan Salamucha był filozofem. Z życia – bo za wiarę w Boga poszedł na śmierć”.
Ojciec Michał Czartoryski, zapis, może już legenda: „Niech ojciec się przebierze. Jest szansa. – Nie zdejmę szkaplerza. – Tu jest ubranie. – Jestem potrzebny tym chłopcom. Zaraz wpadną zbiry Dirlewangera. Zastrzelą powstańców i kapelana”. Ojciec Michał został przez Jana Pawła II ogłoszony błogosławionym.
To dosłownie przed chwila ukazała się książka Stanisława Zasady „Duch 44. Siła ponad słabością. Duchowi przywódcy Powstania Warszawskiego”, to książka o kapelanach Powstania. Czternaście opowieści, można powiedzieć portretów. Napisana barwnie, językiem reportera. Historie opowiedziane z historyczną rzetelnością, spokojnie. I o ojcu Józefie Warszawskim, jezuicie, kapelanie Zgrupowania „Radosław” – najbardziej elitarnego i najsilniejszego oddziału Armii Krakowej w Powstaniu, po wojnie na emigracji w Londynie, w Rzymie, i o ks. Janie Ziei kapelanie pułku „”Baszta”. Jednym z założycieli KOR-u. I o innych. Losy kapelanów, jeśli oczywiście przeżyli to także ich historia powojenna. I na emigracji i w PRL –u. Księża, którzy czasami z obowiązku, czasami z przypadku stanęli obok tych, którzy podjęli nierówną walkę. Towarzyszyli im, tak jak ksiądz towarzyszy ludziom w różnych momentach życia. także tych ekstremalnych, wojennych. O nich Stasiu Zasada opowiada tak, że ja ksiądz w innych czasach i w innych okolicznościach uczę się po prostu bycia księdzem i bycia dla innych, i z innymi. Barwne to są opowieści, bo barwni to byli ludzie. I barwnie ta książka jest napisana, powtórzę raz jeszcze.