Zasłuchałem się w głos Skamandrytów. Upał okropny, a na Roztoczu wspominamy II Rzeczpospolitą z jej wielobarwnością i wieloduchowością. Gdy Robert Więckiewicz czyta wspomnienia Iwaszkiewicza z pamiętnego roku 1918, roku przyjazdu Iwaszkiewicza do Warszawy i roku powstania grupy poetyckiej Pod Pikadorem, Skamander – świat z przed stu lat, ukazuje się przed moimi oczyma jak żywy. A Piotr Matywiecki, skromny i cichy bibliotekarz z Uniwersyteckiej Biblioteki Warszawskiej, z pasją opowiada o Tuwimie i o każdym z pozostałych czterech poetów Skamandra. Trzeba było widzieć kilkaset osób zasłuchanych w jego opowieść i słyszeć te gromkie brawa po spotkaniu. Z Piotrem sam miałem długą rozmowę o jego pasjach, to była kontynuacja naszych rozmów lubelskich. Wielką atrakcją jest czytana Lokomotywa Tuwima w różnych językach. Sam rozpocząłem ten maraton, a właściwie jazdę Lokomotywy odczytując ją w Zamościu pierwszego dnia Festiwalu Stolica Języka Polskiego po łacinie. A gdy Krzysztof Varga czytał po węgiersku Lokomotywę czy Andrij Bondar po ukraińsku publiczność odnajdywała rytm Tuwima i miała niezłą zabawę. Anna Seniuk, Anna Nehrebecka, Maja Komorowska, Agata Buzek, Adam Ferency, wspomniany Więckiewicz Robert – oddali swój głos zarówno Skamandrytom jak i np. Herbertowi. Był jeszcze spływ festiwalowy Wieprzem, gdzie bite trzy godziny na kajakach chłodziliśmy się wodą. A jeden kajak nazwany Kler…prowadził długie metafizyczne debaty. Między dominikaninem a aktorem grającym księdza w zbliżającym się hicie jesieni. I oczywiście pisarze; Michał Rusinek, Dorota Masłowska, Mikołaj Grynberg, Magdalena Grzebałkowska, Adam Wajrak, Andrzej Stasiuk, Olga Tokarczuk, Wiesław Myśliwski i wielu innych, mogli spotkać się z czytelnikami. I ja tam byłem i miód i wino piłem a com widział w księgi umieściłem – i w debacie z jezuitą uczestniczyłem. A Hajdamaki ze Stasiukiem na zakończenie, jeszcze zagrają, bo końca Festiwalu ciągle nie widać.