Na koniec serii: o wychodzeniu z więzienia.

Ziemia jałowa; wzburzone wody potopu… Czy może być straszniejszy obraz grzechu i kary? Święty Piotr pisze o więzieniu, gdzie są zamknięci ludzie nieposłuszni Bogu. Grzech jak więzienie, w którym człowiek sam się zamyka, jak pułapka, w którą wpada. Miejsce pozbawione światła. Mroczna otchłań.

Święty Piotr pisze naraz o więzieniu i potopie, o karze i ocaleniu.

W Nim poszedł ogłosić zbawienie nawet duchom zamkniętym w więzieniu, niegdyś nieposłusznym, gdy za dni Noego cierpliwość Boża oczekiwała, a budowana była arka, w której niewielu, to jest osiem dusz, zostało uratowanych przez wodę.

Sam doświadczył, co to znaczy tonąć. On, którego Jezus powołał na rybaka ludzi, sam został szczęśliwie wyłowiony, kiedy już pogrążał się w wodzie (Mt 14,22-33). On, który tak się zachwycił blaskiem Mistrza na górze Tabor, zaparł się Go w nocy, w świetle ogniska.

Przywołany cytat dotyczy tych, którzy zmarli przez Chrystusem, tych, do których zgodnie ze Składem Apostolskim Jezus zstąpił do piekieł. Zarazem wolno nam odczytywać te słowa jako obraz grzechu i kary. A przecież Bóg nie chce niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia (2P 3,9). Z więzienia może wyprowadzić tylko Bóg. Do człowieka należy wysiłek wyjścia Mu naprzeciw. Dobrze znane katechizmowe warunki dobrej spowiedzi to właśnie ta droga, droga wolności.

Rachunek sumienia: okazja, żeby zobaczyć, ile dobra stało się w czasie od ostatniej spowiedzi. Na tym tle pojawia się pytanie o popełnione grzechy.

Żal za grzechy: zamiast łamać sobie głowę, czy to już żal doskonały (z miłości do Boga), czy niedoskonały (z lęku przed karą), a więc zamiast zajmować się sobą, warto prosić o dobre, wrażliwe serce. Warto modlić się o upodobanie w tym, co dobre, także wtedy, kiedy łatwiej wybrać zło.

Wyznanie win: jako człowiek odpowiedzialny nie obwiniam rodziców ani społeczeństwa, tylko biorę winę na siebie.

Postanowienie poprawy: chcę być wolny. Lepiej odciąć sobie rękę (wyłączyć komputer, uciąć wymianę zdań) niż dać się związać łańcuchami.

Zadośćuczynienie Bogu i ludziom: nie tyle pokuta i obowiązek, ile wyraz miłości Boga i bliźniego.

Na początku Wielkiego Postu Kościół przypomina o powołaniu człowieka do wolności. Nikt nie jest skazany na to, żeby pozostać więźniem własnych grzechów. Praca nad sobą (asceza) pozwala wydobyć się z wewnętrznego chaosu. Stała otwartość na Ducha Świętego sprawia, że serce przestaje być pustynią. Jak obiecuje Chrystus Pan (J 7,17-18):

Jeśli ktoś jest spragniony, niech przyjdzie do Mnie i pije, wierząc we Mnie. Jak mówi Pismo: Z jego wnętrza popłyną strumienie wody dającej życie.

Źródło, nie staw. Oto, czym jest miłość Boża. To dlatego nie wystarczy raz przyjąć komunii, raz poprosić o dary Ducha Świętego. Oddech, krążenie, pulsowanie. Przyjmujemy dary Boże po to, żeby się nimi dzielić. Tylko w tym rytmie przyjmowania i przekazywania dalej można pozostać przy źródle.

Na sam koniec jedno słowo. To jedno słowo mocno mnie poruszyło w II czytaniu ubiegłej niedzieli, w tym zdaniu: Chrystus raz jeden umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić; zabity wprawdzie na ciele, ale powołany do życia przez Ducha. Słowo przyprowadzić. Przypomniało mi ormiańską ikonę Zmartwychwstania, którą tu załączam. Chrystus, wolny pośród umarłych, chwyta za rękę Adama i wyprowadza go z otchłani, prowadzi z ciemności do światła. Ten obraz niech pokazuje kierunek wielkopostnej wędrówki.