2 stycznia 1873 roku. 150 lat temu, urodziła się Teresa Martin, znana jako św. Teresa od Dzieciątka Jezus czy św. Teresa z Lisieux, czasem też jako Mała Tereska. Na wniosek Francji, Belgii i Włoch UNESCO wpisało tę rocznicę na listę promowanych wydarzeń w latach 2022–2023. Przez najbliższy rok będę do Teresy wracał na blogu w krótkich wpisach związanych z różnymi wydarzeniami z jej życia. Ale na początku dłuższy tekst, który napisałem prawie dwa lata temu dla czasopisma „Teresa z Lisieux”.

 

TERESA… TERAZ

Po raz pierwszy spotkałem się ze św. Teresą z Lisieux w nowicjacie salezjańskim, w Czerwińsku nad Wisła, w 1984 roku. Zachwyciły mnie jej „Dzieje duszy”, chociaż po latach musiałem stwierdzić, że niewiele wtedy zrozumiałem. Na pewno nie myślałem, ani nie dotarło do mnie, jak bardzo cierpiała i jak trudna była rzeczywistość życia w klasztorze.

Potem, będąc już dominikaninem, napisałem o Niej pracę magisterską pt. „Doświadczenie miłości św. Teresy z Lisieux”, której promotorem był o. Wojciecha Giertycha OP. Jej relikwie towarzyszyły mi na Tajwanie i w Chinach, gdzie wspominałem też jednego z jej duchowych braci, ks. Adolfa Roullanda, a także św. Franciszka Ksawerego, z którym od 1927 roku jest patronką misji.

Wracałem do Niej często, ale zaproszenie redakcji zainspirowało mnie, bym na nowo postawić sobie pytanie o Nią teraz w moim życiu.

W czterech punktach chciałbym zwięźle i prosto napisać o tym, co mnie teraz w Teresie zachwyca, inspiruje, daje do myślenia. Cztery punkty będą odpowiadać kolejno: śmierci, wierze, misji i Bożemu Narodzeniu.

 

Śmierć

Najpierw o śmierci. To zdumiewające z jaką otwartością, naturalnością (nawet jeśli czasem pobrzmiewa w tym egzaltacja sióstr) mówi Teresa i jej współsiostry o śmierci, czego świadectwem jest tzw. „Żółty zeszyt”. Rozmowy toczą się wokół śmierci i życia wiecznego. O tyle to istotne, że dla nas mówienie o przemijaniu, umieraniu i śmierci jest niezwykle trudne, zwłaszcza kiedy dotyczy to najbliższych osób. Tymczasem ars moriendi – sztuka umierania powinna być częścią każdej kultury, a kiedy tego brak to nasze życie jest uboższe.

Teresa umiera i wszystkich podtrzymuje na duchu, a zarazem w ten sposób wszyscy się do Jej śmierci przygotowują. I dotyczy to sióstr w klasztorze (zwłaszcza trzech rodzonych sióstr Teresy), jak też bliższej i dalszej rodziny poza klasztorem. Siostra Genowefa (Celina Martin) powiedziała: „Każdy się do niej garnął, chciał jej posłuchać. A wydaje mi się nawet, że to życzliwe i pogodne nastawienie wzrastało u niej z cierpieniem. Dowodzi to jej nadzwyczajnej siły ducha i jakże delikatnej miłości do nas, chciała nas bowiem od smutku oderwać, choć my chciałyśmy w smutku trwać”.

Teresa cieszy się śmiercią i do niej uśmiecha, bo widzi w tym spełnienie pragnienia śmierci z miłości, możliwość zjednoczenia z Bogiem oraz poszerzenie swojej misji, by kochano Boga, na cały świat.

 

Wiara

Ale ten cały jasny obraz umierania ma w sobie również nieprzeniknioną ciemność związaną z ogromnym cierpieniem duchowym (pokusy wobec wiary) i fizycznym (powiększającym się wraz z niszczonym przez gruźlicę ciałem). Jej odpowiedź to wiara, absolutnie czysta i uparta, bez żadnych pociech, umacniana aktami ufności wobec Bożych działań i zamiarów. Słowa z 5 czerwca 1897 roku streszczają jej spojrzenie na całe życie, także na doświadczenia cierpienia i ciemności: „Gdybyście mnie któregoś ranka zastały nieżywą – nie martwcie się tym; byłby to po prostu dowód, że dobry Tatuś-Pan Bóg przyszedł, aby mnie zabrać. Wielką łaską jest otrzymać sakramenty; ale jeśli Bóg na to nie zezwala, to również dobrze; wszystko jest łaską… ”.

W ostatnich tygodniach życia Teresa dosłownie walczy o swoją wiarę w ciemności, w której jednoczy się z grzesznikami i niewierzącymi: „Trzeba się znaleźć w tym ponurym tunelu, aby zrozumieć, czym jest ciemność!”. To doświadczenie było tak trudne i dojmujące, że mówiła wiele razy Matce Agnieszce: „Cóż to za łaska mieć wiarę! Gdybym nie miała wiary, bez wahania zadałabym sobie śmierć…”. Niezwykłym świadectwem jej wiary jest fakt, że wypisała słowa Credo własna krwią na końcu książeczki z tekstami Ewangelii i nosiła ją przy sercu.

Mimo ciemności wiary, kocha i obdarza miłością innych. „Nie mając radości, która płynie z Wiary, staram się przynajmniej postępować według wiary. Zdaje mi się, że od roku uczyniłam więcej aktów wiary niż w całym życiu”.

 

Misje

Teresa jest patronką misji, chociaż większość swojego życia spędziła w małym miasteczkach Normandii. Jej doświadczenie pięknie streszczają słowa z chińskiej księgi Tao Te Ching: „Możesz poznać cały świat, \ Nie wychodząc nigdzie. \ Nawet nie otwierając okna, \ Możesz poznać drogi Nieba”. Teresa poznała cały świat i drogi Nieba, ponieważ kochała Boga, a także została poznana przez cały świat.

W kontekście misji chciałbym wspomnieć jeszcze jeden niezwykle ciekawy motyw. Teresa miała pod opieką duchową dwóch kapłanów z którymi korespondowała aż do śmierci. Korespondencja jest piękna i głęboka, pełna zachęty by oddali się Bogu na wzór Jej „małej drogi” zawierzenia. Obaj byli misjonarzami (jeden w Afryce, drugi w Chinach). Na marginesie ich biografii pojawia się jeden dosyć zaskakujący wniosek. Otóż obecność Teresy nie uchroniła pierwszego z nich przed – jak to określa – „nierozważnymi krokami”, a w ostateczności przed chorobą psychiczną i śmiercią w młodym wieku; drugi, chociaż życzyła mu męczeńskiej śmierci na misjach w Chinach i była jej pewna, dożył starości we Francji, do której musiał wrócić wbrew swojej woli i pełnić funkcję o której wcześniej nie chciał słyszeć. Z faktów tych można wydobyć ważne ostrzeżenie: nie ma nic automatycznego, magicznego w naszym podążaniu za świętymi czy też powierzaniu się ich wstawiennictwu. Obecność świętych, nawet największych, nie gwarantuje realizacji naszych planów, ani sukcesów, których byśmy oczekiwali. Wręcz przeciwnie, najczęściej prowadzą nas po drogach dla nas nieprzewidywalnych i zupełnie niespodziewanych, ale właśnie dlatego ewangelicznych i Bożych.

Mamy ogromną ilość świadectw łask otrzymanych przez pośrednictwo św. Teresy z Lisieux. Świadectw pochodzących z całego świata, ale dla mnie – także w kontekście doświadczenia misji – może być Teresa patronką misyjnych porażek, które okazują się Bożym zwycięstwem. Teresa i jej duchowi braci przypominają też, że łaską mogą być nasze kryzysy i porażki.

 

Boże Narodzenie

Piszę ten tekst w klimacie Bożego Narodzenia tak różnym od dotychczasowych naszych świątecznych doświadczeń. Pandemia wszystko przewróciła do góry nogami, co dla wielu osób przyniosło ogrom cierpienia i pytań odnośnie wiary. Dlatego też tak bardzo wybrzmiało dla mnie teraz doświadczenia umierania i wiary Teresy.

A zarazem wspominam też o łasce uzdrowienia, łasce dojrzałości, jaką otrzymała Teresa w noc Bożego Narodzenia jeszcze przed wstąpieniem do Karmelu i o jej ostatnich chwilach, w których było coś z bezradności niemowlęcia, ale będącego na łożu śmierci (sama używała tego określenia!). Możemy to połączyć w dwóch paradoksalnych obrazach łączących Teresę z Jezusem: ukrzyżowany w żłóbku i dziecko na krzyżu. A to ostatnie określenie niech wybrzmi w wierszu Roberta Southwella, w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka, Dziecię płonące:

 

Gdy stałem kiedyś w mroźną noc, dygocząc wśród zamieci,

Znienacka jakiś dziwny żar w mym sercu płomień nieci:

I kiedym podniósł trwożny wzrok, by ujrzeć, co się pali,

Dziecię płonące niby stos zjawiło mi się w dali.

Prażone przez straszliwy żar, z ócz słone lało zdroje,

Na próżno pragnąc morzem łez płomienie zgasić swoje,

‘Zaledwiem przyszedł na ten świat’, powiada, ‘w ogniu płonę,

Lecz nikt nie przyjdzie, by w nim grzać swe serce wyziębione!

Pierś ma niewinna – oto piec, opałem cierń jest goły,

Miłość to żar, westchnienia – dym, hańba i ból – popioły;

Podkłada Sprawiedliwość drew, a Litość w węgle dmucha,

Żeliwem pieca zaś jest fałsz i brud ludzkiego ducha;

Skoro więc zbawić ludzi mam, a żar mnie straszny spala,

Roztopię się i własną krwią grzech zmyję, co ich kala’.

To rzekłszy, Dziecię znikło gdzieś; wyrwany z osłupienia,

Pojąłem nagle, że jest dzień Bożego Narodzenia.

 

Korzystałem z następujących książek:

Guy Gaucher. Agonia Teresy. Tłum. Antoni Bartosz. W drodze, Poznań 2014.

Św. Teresa z Lisieux. Listy do moich duchowych braci. Tłum. Bogdan Pociejuk. Cerf-Kairos 2001.

Teresa z Lisieux. Rękopisy autobiograficzne. Tłum. Antoni Bartosz. Wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 1997.

Żółty zeszyt. Ostatnie rozmowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus zebrane przez Matkę Agnieszkę od Jezusa. Tłum. Ewa Szwarcenberg Czerny i Jan Dobraczyński. Pax, Warszawa 1975.