Wczoraj – o źródle na pustyni. Dziś – o ocaleniu z potopu.
Biblię trzeba czytać jako całość, otwierając świętą księgę kluczem, który nam dał do rąk sam Jezus Chrystus, odwieczne Boże Słowo. Wszak po zmartwychwstaniu zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. We wszystkich Pismach, począwszy od Mojżesza, czyli od Pięcioksięgu.
Kiedy więc czytamy na początku opowieści o potopie: Pan żałował, że stworzył ludzi na ziemi, musimy pamiętać o tym, że Bóg nie ma w nienawiści niczego, co stworzył. Historia Noego to nie dzieje zagłady, tylko ocalenia. Umierając na krzyżu Zbawiciel modlił się za swoich oprawców. Oddał życie za Heroda, Piłata, Annasza i Kajfasza; także za nich.
Do historii Noego postaram się jeszcze wrócić w Wielkim Poście. Jest tyle do powiedzenia. Dziś popatrzmy, w jaki sposób dzięki Noemu powraca pokój między Bogiem a całym stworzeniem.
W naszym wczorajszym rozważaniu padło słowo zamęt. Wody potopu, podobnie jak pustynia, mają znaczenie dosłowne i przenośne. Potop to kara za grzech, ale także chaos we wnętrzu grzesznika. Taki zamęt nieraz wylewa się z serca i staje się niszczycielskim żywiołem, siejącym spustoszenie w świecie. Zaczyna się od wewnętrznego bałaganu. O Noem czytamy coś odmiennego. W zależności od przekładu mówi się, że Noe żył w zażyłości albo w przyjaźni z Bogiem, a czasem bardziej dosłownie i obrazowo, że chodził z Bogiem.
Człowiek, istota omylna, modli się w psalmach: Naucz mnie chodzić Twoimi drogami, Ukaż mi Twoją ścieżkę, Zbadaj, czy idę właściwą drogą, i poprowadź mnie ścieżką odwieczną. Potykam się i wstaję, czasem gubię się na szlaku, a wtedy zawracam, nawracam się. Oto dobra droga.
Od czego zacząć? Jordan Peterson zachęca, żeby na początek uporządkować swój pokój. Dosłownie i w przenośni. Zacząć od siebie. Myślmy praktycznie: na co poświęcam czas i energię; jakie sprawy odkładam na później; co warto zmienić; ile w moim życiu kochania Boga i ludzi. Może warto poprosić przyjaciela o słowa prawdy: dla niego i dla mnie to będzie uczynek miłosierdzia. On mnie pouczy, poradzi, może napomni i pocieszy; ja bez urazy zniosę jego słowa.
Nie wolno się przestraszyć, że tak wiele jest do zrobienia. To nie jest nieskończona liczba zadań. Prosta, aż śmieszna, ale bardzo sensowna rada mówi, żeby robić wszystko po kolei.
Błogosławieni pokój czyniący! Wielkopostna i nie tylko wielkopostna praca nad sobą to właśnie to: wprowadzanie pokoju w sobie, a dzięki temu wokół siebie. To udział w ocalaniu świata.
W jednym z psalmów mówi się o Bogu, który ocala ludzi i zwierzęta. Historia Noego pokazuje, że w ocalaniu stworzenia człowiek jest niezastąpiony. Noe staje się nowym Adamem. Bóg ponownie zawiera przymierze, nie tylko z nim i jego potomstwem, ale i – uwaga – z wszelką istotą żywą, która jest z wami: z ptactwem, ze zwierzętami domowymi i polnymi, jakie są przy was, ze wszystkimi, które wyszły z arki, z wszelkim zwierzęciem na ziemi. Przymierze Boga ze zwierzętami domowymi! Z Mruczkiem i Azorem.
Kto chce więcej się dowiedzieć o tym, jak przyjaciele Boga byli przyjaciółmi zwierząt, może poczytać antologię ks. Marka Starowieyskiego pt. Zapytaj zwierząt, pouczą. Dla zachęty spis treści. Są tam opowieści fantastyczne, choćby ta o lamparcie mówiącym ludzkim głosem i odstępującym od swej drapieżności, ale i historie prawdziwe, choć zadziwiające. Na koniec jedna strofa wiersza irlandzkiego mnicha, o nim i jego kocie (tłum. Ernest Bryll):
Jemu pysk z radości świeci
Gdy mysz łapką swą wygrzebie
Ja, gdy słówko złowię w sieci
Też uśmiecham się do siebie.
Comments - No Responses to “Rekolekcje wielkopostne, cz. II: Noe i zwierzęta”
Sorry but comments are closed at this time.