Popatrzmy na Jezusa wzrokiem nieszczęśliwej poganki.
W Mateuszowej Ewangelii (15, 21-28) czytamy o spotkaniu Chrystusa z poganką. To trudna perykopa, budząca wielkie emocje. Spontanicznie współczujemy Kananejce, a słowa Jezusa wydają się rażące: nieczułe i może nawet okrutne. Spróbujmy odczytać ten urywek krok po kroku, nie tyle współczując tamtej kobiecie, ile raczej wczuwając się w jej sytuację. Ostatecznie większość z nas nie wywodzi się z narodu wybranego, a wielu z nas przeżywa trudności w wierze opartej na zaufaniu. Myślę, że przejście tych paru kroków z Kananejką może się okazać ważnym etapem na drodze zaufania Bogu. Metoda: adaptacja sytuacji biblijnej do przeżyć wierzącego i wątpiącego chrześcijanina dziś.
Jezus podążył w okolice Tyru i Sydonu. Stało się niemożliwe. Syn Dawida, Mesjasz narodu wybranego przyszedł również do pogan. Więcej: Jednorodzony Syn Boży zstąpił z nieba do grzesznego, wykrzywionego i połamanego świata. Bóg nasz jest ogniem pochłaniającym (Pwt 4,24), a jednak Słowo stało się Ciałem. Emmanuel – Bóg z nami. Skoro Bóg z nami, któż przeciw nam? Oto nadzieja!
Moja córka jest ciężko nękana przez złego ducha. Bezradność wobec cierpienia najbliższej osoby. Nie udało się jej ochronić, nie potrafię jej uratować. Czy to cierpienie to nie moja wina? Czy nie ściągam nieszczęścia na siebie i moich bliskich?
Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Bóg z nami? Czy On w ogóle mnie słyszy? A jeśli słyszy, to czy mnie słucha? Nic nie mówi. Nic dla Niego nie znaczę? Nie ma dla mnie dobrego słowa? Żadnego słowa?
Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami». Uczniowie to ci, którzy Go znają najlepiej, bo wciąż z Nim przebywają. Naśladują Jego styl życia, przyswajają sobie Jego myśli i słowa. I właśnie oni chcą, żebym zamilkła. Nie chcą słyszeć o ludzkiej biedzie. Uczniowie Jezusa, wtedy i dziś. Czy On też jest taki?
Milczący dotąd Jezus zabiera głos: «Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela». Kananejka się nie zniechęca. Teraz albo nigdy, wszystko albo nic. Modli się słowami, najprościej jak się da. Modli się ciałem. Cała jest błaganiem. A ona przyszła, padła Mu do nóg i prosiła: «Panie, dopomóż mi». Czyżby zaczął się oddalać, skoro czytamy, że przyszła?
Widzimy, że nie poddaje się zniechęceniu. Ona nie przyjmuje do wiadomości, że jej prośba może nie być wysłuchana, w taki czy inny sposób. Zwróćmy uwagę na wcześniejszy krok, trudny do zauważenia: ona nie zamyka się w sobie, nie zaczyna lamentować nad swym losem, narzekać na nieczułość Jezusa, zapadać się w mroku, na który składa się poczucie własnej niegodności i zwątpienie w dobroć Boga. Prosi o pomoc. Nazywa Go Panem i potwierdza to wyznanie padając przed Nim na twarz. W przeciwieństwie do tamtej poganki mamy słowo Boże, pełne spełnionych obietnic. Mamy Nowy Testament. Znamy całość dobrej nowiny o Bogu, który stał się człowiekiem, oddał życie za tych, których uzdrowił, i za tych, którzy pozostali chorzy, za ludzi wszystkich czasów. Znamy prawdę o zmartwychwstaniu i mamy obietnicę wiecznego szczęścia. Powtarzajmy słowa psalmu 43 (42), tu w przekładzie Jana Kochanowskiego:
Czemu się smęcisz, duszo moja, czemu
Omdlewasz? Panu ty ufaj, któremu
Jeszcze ja będę z radością dziękował,
Że mię zachował.
Comments - No Responses to “Oczyma Kananejki”
Sorry but comments are closed at this time.