Odwiedzam naszym dominikańskich braci w Pradze. Klasztor mieści się przy ulicy Husa (!). Niedaleko zresztą jest kaplica w której Hus głosił kazania. Historia chrześcijaństwa w Czechach jest niezwykle skomplikowana i nie miejsce teraz by próbować się z tym zmierzyć. Jeden z najważniejszych dla mnie artykułów teologicznych napisał czeski teolog Oto Mádr „Modus moriendi Kościoła” (http://www.miesiecznik.znak.com.pl/9397/calosc/modus-moriendi-kosciola). Myślę o nim często, zwłaszcza wtedy, gdy wydaje mi się, że w poczucie wyjątkowości Kościoła w Polsce, zapominamy, że to jest przede wszystkim Kościół Chrystusowy, a nasz dzięki Jezusowi, a nie dzięki nam.

Artykuł został napisany w latach 70-tych w kontekście sytuacji Kościoła w Czechach. Kościoła prześladowanego, cierpiącego i – z ludzkiej perspektywy – zanikającego. Refleksja Oto Mádra jest próbą zmierzenia się z sytuacją w której wydaje się, że jedyną perspektywą jest zbliżająca się śmierć. Pisał: „W Kościele zachodzi trojaki proces: powstawanie – rozkwit – zamieranie. Wszystko stale i jednocześnie. (…) Czego Bóg oczekuje od tych, którzy do Niego należą, w stadium Kościoła umierającego? W istocie – tego, czego oczekuje w każdym innym stadium: pełnej służby. Spróbujmy pokazać, co to w szczególności znaczy. 1. Przyjąć śmierć. (…) 2. Intensywnie żyć. (…) 3. Wydobywać z siebie to, co najlepsze. (…) 4. Nie umrzeć! To znaczy nie chcieć dać Kościołowi umrzeć. (…) Nawet najsłabszy płomyk życia może się znowu rozpalić”.

Często o tym zapominamy i brakuje mi w naszym myśleniu, w moim myśleniu o życiu w wierze, nadziei i miłości, zwłaszcza w kontekście Kościoła, świadomości, że tak naprawdę jesteśmy w nieustannym kryzysie, obumieraniu. „Kościół zaczyna obumierać, gdyż stale ubywa jakości, ale przede wszystkim ponieważ osłabia się intensywność życia wiary”. Wynika to z tego, że w żadnym punkcie nie dostajemy do wielkości wezwania Chrystusowego. Doświadczamy wielokrotnie w życiu osobistym i w życiu wspólnoty Kościoła ogromny rozdźwięk między Chrystusowym, ewangelicznym ideałem a rzeczywistością naszego życia i życia Kościoła. W naszej rzeczywistości Kościół nie obumiera ze względu na prześladowania zewnętrzne, raczej jest to obumieranie wynikające z prześladowania wewnętrznego przez tych, którzy przyznają się do Kościoła, choć nie traktują tego jako sprawy życia, bądź występują w imieniu Kościoła, ale w sposób, który może niszczyć życie innych.

Jaka jest nadzieja Kościoła, jaka jest nasza nadzieja? Obumieranie jest częścią życia i w perspektywie Chrystusowej prowadzi do zmartwychwstania. Kościół też obumiera i przechodzi, musi przejść, przez śmierć. Nie ma sytuacje w której nie mielibyśmy myśleć o obumieraniu i śmierci, ale odpowiedzią możliwą w każdym miejscu i w każdym czasie jest przede wszystkim „pełna służba”. Dlatego broniłbym się, by ciągle wskazywać innych (biskupów, kapłanów, wiernych) jako problemu Kościoła i innym robić rachunek sumienia. Jedną z najważniejszych odpowiedzi winny być słowa Matki Teresy, która na pytanie dziennikarza co powinno zmienić się w Kościele odpowiedziała: „Ja i Pan”.