Dzisiaj, tj. 7 listopada w Kijowie, wracałem z Majdanu Nezależnosti, do naszego klasztoru trolejbusem. W połowie drogi, konduktorka, starsza już kobieta, która sprzedawała bilety, w pewnym momencie zapytała kilku emerytów czy pamiętają dzisiejszą rocznicę. Sam zacząłem się zastanawiać, a cóż to za rocznica, co to za święto? Z tego romyślania wytrąciła mnie konduktorka, która zaczęła deklamować coś w stylu wiersza, ale bardziej to przypominało jej „radosną twórczość”. Sens tego utworu był taki; jak kiedyś było dobrze i miło, ale i dzisiaj nie będzie źle, siądziemy razem za stołem, będziemy jedli czerwony kawior, pili szampana, i przyjdzie do nas dobry wujek Lenin, jak tylko Bóg pozwoli …

7 listopada, wcześniej hucznie obchodzono rocznicę rewolucji październikowej (według kalendarza juliańskiego było to z 6 na 7 listopada, a wg. kalendarza gregoriańskiego z 24 na 25 października)

Nikt z emerytów nie zareagował, konduktorka machnęła ręką i poszła w głąb trolejbusu przypominając wsiadajacym o kupnie biletu i natychmiastowym jego skasowaniu.

Tutaj, na Ukrainie widać to święto odeszło do lamusa, tylko gdzieniegdzie z nostalgią wspominają. Ogrom cierpienia, uszczęśliwiania na siłę całych narodów miejmy nadzieję odszedł na dobre. To przeklęcie październikowe niestety pokaleczyło wiele pokoleń, ale czy czegoś nauczyło?

Czas pokaże, a może już pokazał ?

2ad5ca19-fac8-4263-9869-d5fea0a4c206_w987_r0_s

 

Uczestniczka mityngu z okazjii 99-j rocznicy rewolucji październikowej w Nowosybirsku.