Zazdroszczę ludziom, którzy potrafią spacerować i którzy ze spaceru uczynili część swojego życia.

Ja spaceruję rzadko. Najczęściej idę gdzieś, żeby coś załatwić. Staram się wówczas nie marnować czasu, więc – jeśli mogę – zakładam strój sportowy i biorę kije do nordic walkingu, żeby przy okazji zaliczyć porcję wysiłku fizycznego. Możliwa jest także praca w czasie drogi, np. wykonanie jakichś pilnych telefonów, albo posłuchanie czegoś przez słuchawki.

W przypadku spaceru, celem spaceru jest sam spacer. W sensie ścisłym wychodząc na spacer nie idzie się, żeby gdzieś dojść, żeby coś załatwić, żeby coś zobaczyć. Chodzi o spacer, którego istotą jest właśnie brak celu, samo spacerowanie. Spacer dla spaceru.

Tak, najczęściej spacer ma swój cel: idę na spacer do lasu, do parku, czy na bulwary wiślane, ale ten cel zawsze można zmienić, jeśli zobaczymy coś ciekawego, jeśli promienie słońca poprowadzą nas w innym kierunku, jeśli wpadnie nam do głowy inny pomysł. Spacer jest nieprzewidziany.

Dlatego spacer pozbawiony jest codziennego pośpiechu. Ten luksusowy brak pośpiechu wynagradza stokroć.

Najpierw spacer ćwiczy zmysły. Widzimy rzeczy, których na co dzień nie zauważamy. Można tysiąc razy przechodzić obok znanego budynku, ale to podczas spaceru nagle zaważamy ciekawy gzyms, rzeźbę w wykuszu, ładnie utrzymany ogród przed domem. Widzimy naburmuszoną minę dziecka odciąganego przez rodziców od McDonalda, grę słońca na liściach.

Podczas spaceru słyszymy arcyciekawe rzeczy: fragmenty rozmów mijanych przechodniów, zgrzyt tramwaju na szynach. Czujemy różne zapachy: mijana piekarnia, palony papieros, kwitnące rośliny.

Spacer jest czasem najbardziej fundamentalnego doświadczenia siebie. Kiedy siedzę pół dnia przed komputerem może mi się wydawać, że jestem inteligencją, myślą łączącą się z innymi inteligencjami, mózgami, myślami. W czasie spaceru przypominam sobie o istnieniu ciała.

Spacer jest możliwy dzięki temu wspaniałemu wynalazkowi Pana Boga, jakim są ludzkie nogi. Posłusznie niosą nas w wybranym kierunku. Arcyskomplikowana maszyna, jaką jest ludzkie ciało, ta cicha, nieustannie działająca, tajemnicza elektrownia daje nam siłę do spaceru.

Jednym z najbardziej ludzkich i cudownych doświadczeń jest zmęczenie. Jesteśmy zmęczeni, bo nie jesteśmy Bogiem, mamy swoje ograniczenia, jesteśmy stworzeni.

Spacer testuje również nasze osadzenie w rzeczywistości, nie wirtualnej, ale rzeczywistej. Żeby spacer się udał trzeba się odpowiednio ubrać, nie za ciepło, ale też nie za lekko, przewidzieć możliwy deszcz. Poczucie zgrzania lub wyziębienia poinformuje nas bardzo szybko o złym dobraniu ubrania, co skończy się niesieniem na ręku sterty zdjętych z siebie ubrań, lub szybszym powrotem do domu ze strachu przed przeziębieniem. Spacer jest tylko dla mądrych ludzi i za każdym razem testuje naszą mądrość.

No i ostatnia rzecz, last but not least, bynajmniej. Na spacer nie można iść z byle kim. W pięknej pieśni o przyjacielu, Wladimir Wysocki śpiewa, że żeby poznać, czy twój kolega/koleżanka nadaje się na przyjaciela, weź go w wysokie góry: „weź go w góry na stok, nie odstępuj na krok, jedna lina niech złączy was, tam poznasz kim on jest”. Na szczęście nie musimy wyjeżdżać w Himalaje, żeby doświadczyć tego, o czym śpiewa rosyjski bard. Wystarczy spacer.

Na spacerze najważniejsze jest bycie razem. O czym się rozmawia? O wszystkim, czyli o tym, co najważniejsze, co nie przychodzi do głowy w zabieganym dniu, w czasie pracy, przygotowań do świąt, chaotycznego i nerwowego wyjazdu na wakacje. Rozmawia się nieinteresownie.

No i ostatnia rzecz. Nie wiem, czy psychoterapeuci polecają spacer jako środek leczniczy, ale niewątpliwie na szereg chorób cywilizacyjnych może on mieć zbawienny wpływ: pracoholizm, brak czasu, nieustanne przyklejenie do: telefonu, mediów społecznościowych, internetu, komputera. Spotkanie z realną rzeczywistością doświadczaną podczas spaceru może pomóc w rozróżnieniu pomiędzy tym, co wirtualne i realne, oraz pomóc w uznaniu, że tak naprawdę to, co realne dostarcza znacznie więcej szczęścia  i zapewnia lepiej równowagę emocjonalną i psychiczną niż zanurzenie się w nierealnym świecie. Trzeba po prostu spróbować.

W tym świętym czasie Zmartwychwstania życzę wszystkim takiego spacerowego spotkania ze sobą, z drugim człowiekiem, a nade wszystko: ze Zmartwychwstałym Panem.