Miała mnóstwo talentów i charyzmatów. Żarliwie pokochała Boga i Kościół. Była tytanem pracy. Zakładała czy inspirowała różne dzieła, niektóre (Dzieło Rozkrzewiania Wiary i Żywy Różaniec) są znane na całym świecie, a sama prowadziła życie „ukryte w Bogu”, znaczone również łaskami mistycznymi. Była zapalona do misji, założone przez nią stowarzyszenie misyjne ogarnęło swym działaniem całym świat, ale sama nigdy na misje nie wyjechała. Jej żywiołem było życie duchowe, ale obmyśliła nowoczesny projekt przemysłowy, oddając cały majątek na fabrykę i osiedle dla robotników, w reakcji na krzywdę ludzi niszczonych bezwzględnymi prawami drapieżnego kapitalizmu. Była hojna i odważna, ale padła ofiarą oszustów, którym zaufała, powierzając im zarządzanie swoją fabryką. Cieszyła się uznaniem i szacunkiem w swoich środowiskach, ale gdy zbankrutowała, stała się przedmiotem ataków i oszczerstw. Była piękną panną, a później schorowaną nędzarką, nękaną przez wierzycieli i widniejącą w spisie najbiedniejszych mieszkańców Lyonu. Nie założyła rodziny. Nie wstąpiła do zakonu. Ze skupionej wokół niej grupy kobiet nie powstało nowe zgromadzenie.

Ukochała różaniec, ten „brewiarz ubogich”, modlitwę dla wszystkich. Jak napisała, „Wszystkie łaski, wszelkie światło czerpałam z tajemnic różańcowych i one uczyniły moje życie owocnym”. Praktyka odmawiania różańca była dla niej drogą ożywienia wiary w katolikach i drogą ewangelizowania innych. Drogą poznawania Boga i odnowy życia chrześcijańskiego. Najskuteczniejszą formą walki ze złem. Jej genialnie prosty pomysł zorganizowania Żywego Różańca sprawdza się po dziś dzień.

Powstałych dzieł nie traktowała jako swojej własności; kiedy inni przejęli Dzieło Rozkrzewiania Wiary, nie walczyła o „swoje”. Przed śmiercią w akcie przebaczenia zniszczyła dowody winy swoich prześladowców.

Historia Pauliny pokazuje, że dla człowieka oddanego Bogu miarą płodności działania nie jest zewnętrzny, wymierny sukces czy dobra opinia u ludzi, ale to, na ile przylgniemy do Chrystusa, ile w nas wewnętrznej wolności i zgody na tracenie „swoich” dzieł, krzyżowanie swoich planów. I mówi nam, że nie ma tak „złych czasów”, tak „niesprzyjających warunków”, takich przeciwności losu, które udaremnią wypełnienie powołania.

Zmierzać do Boga prosto, nie okrężnymi drogami.
Trzeba iść, stawiając w to życie jeden krok, potem drugi, śladem kroków Jezusa Chrystusa, nie nużąc się, nie zatrzymując się, nie patrząc na prawo i lewo, ani przed, ani za siebie… Trzeba iść, wciąż iść.
(Paulina Jaricot, 1799-1862)

Vera