O Bogu Starego Testamentu*, hojnym i czułym
Przeczytajmy wspólnie pierwsze czytanie przeznaczone na środę I tygodnia Adwentu: Izajasz 25, 6-10.
Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win.
Już to pierwsze zdanie przynosi bogactwo treści. Żeby do niej dotrzeć, wystarczy znany ze szkoły rozbiór gramatyczny zdania.
Kto? Pan Zastępów. A więc potężny Bóg, większy niż bogowie tacy jak Słońce czy Ziemia. Przecież to On stworzył niebo i ziemię. Bóg Zastępów, a więc tych hufców czy oddziałów wojskowych, którymi dla Żydów byli aniołowie i gwiazdy.
Co zrobi? Przygotuje ucztę. Sam Bóg. Oczywiście, Izajasz to rozumiał pewnie tak, jak my, kiedy mówimy, że jakiś król postawił pałac. W Chrystusie poznaliśmy Boga, który służy człowiekowi, który na uroczystej uczcie myje ludziom nogi.
Co? Uczta. Nie tylko zaspokojenie głodu i pragnienia, ale podanie na stół tego, co najlepsze. Bóg zatroszczy się o to, żeby człowiekowi niczego nie zabrakło. Dobry, hojny, wielkoduszny, gościnny gospodarz.
Dla kogo? Dla wszystkich ludów. To znaczy: 1) dla każdego człowieka, 2) dla każdego narodu, odmiennego od innych w swojej historii, mentalności i zwyczajach, 3) dla wszystkich ludów, nieraz będących odwiecznymi wrogami.
Gdzie? Na tej górze. A więc: wyżej i dalej niż nasz czas i przestrzeń. W wieczności. Zarazem: na tej górze, na której króluje Bóg, a nie na takim szczycie, na której króluje jakieś inne bóstwo (bogactwo, pycha, przyjemność).
Kiedy? Na końcu czasów. Mówi o tym wyraźnie kolejne zdanie.
Zedrze On na tej górze zasłonę, zapuszczoną na twarz wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie narody; raz na zawsze zniszczy śmierć.
Wreszcie zostanie zerwana zasłona oddzielająca nasze pytania od odpowiedzi. Zobaczymy światło prawdy. Nie będzie już ciemności błędu i mroku śmierci.
Wtedy Pan Bóg otrze łzy z każdego oblicza, zdejmie hańbę ze swego ludu na całej ziemi, bo Pan przyrzekł.
Tu już nie ma wątpliwości: potężny, nieskończony Bóg osobiście otrze każdą ludzką łzę. Jak dobra matka.
Można jeszcze raz zapytać: gdzie i kiedy. Odpowiedź przynosi urywek z Ewangelii (Mt 15, 29-37). Jezus uzdrawia i karmi. Siedem chlebów i kilka rybek wystarczy dla wielkiego tłumu. Spełniło się proroctwo: Już się ono spełniło, co pod figurą było (jak śpiewamy w kolędzie Anioł pasterzom mówił). To spełnienie częściowe, takie, które jest jednocześnie zapowiedzią. To przedsmak. To uwertura, w której słychać główne tematy (melodie) opery, a które dopiero później rozkwitną w arie, duety, tercety i chóry. Nawiasem mówiąc, język czeski mówi na uwerturę předehra, co chyba nie wymaga tłumaczenia.
Wróćmy do pytanie: gdzie i kiedy. Tam, gdzie Chrystus daje siebie jako najpożywniejszy pokarm. O jednym trzeba pamiętać: na Eucharystię przychodzimy oddać chwałę Bogu, a nie szukać pocieszenia i otarcia łez. Wstępujemy na górę. Tam doświadczamy – zawsze – wielkich rzeczy. Nie zawsze je zauważamy (ach, ta zasłona!), nie zawsze doznajemy pociechy, ale zawsze zostajemy wzmocnieni.
Na koniec modlitwa przeznaczona na pierwszą adwentową środę.
Módlmy się. Panie, nasz Boże, mocą Twojej łaski przygotuj nasze serca, † abyśmy byli godni wziąć udział w uczcie wiecznego życia * i mogli otrzymać pokarm niebieski z rąk Jezusa Chrystusa, gdy przyjdzie w chwale. Który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków.
*By użyć słownictwa rodem ze Starego Testamentu, z serca nienawidzę sformułowania Bóg Starego Testamentu. Użyłem go wyjątkowo, żeby pokazać, że jest to Bóg jednego Przymierza, Starego i Nowego.
Comments - No Responses to “Boska biesiada”
Sorry but comments are closed at this time.