Na początek cytat z Łukaszowej Ewangelii:

A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Tak, a po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało.

Łukasz z Kleofasem, obaj jednym czasem, szli do miasteczka Emaus… Zanim wyruszyli do Emaus, ich świadomość została podarta na kawałki jak niepotrzebny już brudnopis – opisuje stan umysłu wędrowców Ryszard Przybylski.

A my? Może zazdrościmy, że chociaż mogli się przejść?

Czeski geniusz, Jara Cimrman (to ten, co podpowiedział Czechowowi, że dwie siostry to za mało), w swojej twórczości muzycznej przeplatał element oczekiwania z elementem rozczarowania. Życiowe? Aż nadto. A przecież, i teraz już zupełnie serio, nieoczekiwane stało się rzeczywistością: Pan zmartwychwstał. Z martwych wstał.

Dołączył się do wędrujących uczniów, dołącza się i do nas. Jak pięknie pisze Ryszard Przybylski,

Wówczas to, nie wiadomo skąd, ale zapewne i stąd, i stamtąd, nieproszony, chociaż przywoływany przez wspominanie, przystąpił do nich zmartwychwstały o świcie Nauczyciel.

Dlatego życzę Wam radości, nadziei i pokoju.

Nie bójcie się: Jam zwyciężył świat – zapewnia Pan Jezus.

A po życzeniach obiecana niespodzianka: hymn wielkanocny Williama Billingsa, ojca muzyki amerykańskiej. Są tam i jajka-niespodzianki, a nawet Snoopy-piesek wielkanocny (dziękuję, Aniu!).

Pan prawdziwie zmartwychwstał! Alleluja!

I jeszcze wersja profesjonalna, w dodatku dłuższa. Dłuższa, bo to wersja reżyserska, a raczej kompozytorska: wydłużona, nie przyjęła się. Jeśli to kogoś interesuje, jest ciekawy artykuł.