Na kanwie czytań I niedzieli Wielkiego Postu (rok B)

Przyśniła mi się niedawno rozmowa wierzącego z ateistą. Dokładniej – tylko takie słowa:

Wiem, co mi daje moja wiara: więź ze źródłem mądrości, dobroci i piękna. A co ci daje twoja niewiara?

A to Źródła Mickiewicza.

Mówisz: Niech sobie ludzie nie kochają Boga,

Byle im była cnota i Ojczyzna droga.

Głupiec mówi: Niech źródło sobie wyschnie w górach,

Byleby mi płynęła woda w miejskich rurach.

Wielki Post: dla katechumenów czas drogi do źródła, do chrztu. Cierpliwość Boża ratuje was teraz we chrzcie, dzięki zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Dla ochrzczonych nastał czas powrotu do źródła.

Dzisiejsze czytania pokazują obrazowo, co się dzieje, kiedy człowiek od źródła się oddala. Mówią też o drodze powrotu. Te biblijne obrazy to pustynia, potop i otchłań. Materiału wystarczy na rekolekcje. Tu będzie wersja skrócona: trzy rozważania, dzień po dniu.

Wspomniane trzy obrazy pokazują skutki zła, a jednocześnie streszczają ludzkie dzieje, historię upadku i zbawienia. Dziś udamy się na pustynię.

Pustynia to ziemia wygnania, przeciwieństwo raju. To stan duszy odciętej od źródła żywej wody, a zarazem stan świata po grzechu. Krajobraz wewnętrzny i zewnętrzny. Hildegarda mówiła o buncie żywiołów (ognia, powietrza, wody i ziemi) jako odpowiedzi stworzeń na grzech Adama i Ewy. Dziś mówi się o ekologii. Mówi się nieraz w taki sposób, który świadczy o myślowym zamęcie. Oto przyroda jest wspaniała, ale człowiek to pasożyt czy rak, którego należy się pozbyć. Kto podszeptuje ludziom takie myśli? Szatan, który na pustyni kusi człowieka. Kto ulega takiej pokusie, ten zamiast nazwać po imieniu chciwość i brak troski o przyszłe pokolenia, zamiast starannie oddzielić ludzką omylność od świadomie czynionego zła, oskarża i potępia siebie jako człowieka. To, co dzieje się w związku z ekologią, to, co się rozgrywa w skali ludzkości, dotyczy poszczególnych ludzi. Kto nie zna tej pokusy: zamiast przez skruchę zmobilizować się do przemiany popaść w rozpacz? Uznać się za potępionego, odrzuconego na zawsze, bo niekochanego.

Czytamy u św. Marka:

Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. A przebywał na pustyni czterdzieści dni, kuszony przez Szatana, i był ze zwierzętami, aniołowie zaś Mu służyli.

Syn Boży stał się człowiekiem i jest nim. Na zawsze. Na wieki wieków. Stał się człowiekiem takim jak my, z wyjątkiem grzechu. A więc: bez dysharmonii między rozumem, wolą i uczuciami, między duszą a ciałem, ale ze skutkami grzechu, ze starzeniem się i śmiertelnością włącznie. Chrystus przyjął ludzką naturę, żeby ją zbawić, czyli uratować. Za sprawą Ducha Świętego stał się człowiekiem. W Duchu Świętym udał się na pustynię i daje nam Ducha Świętego, żebyśmy Jego mocą wznosili się ponad to, co w naszej naturze zostało naruszone.

Był ze zwierzętami, aniołowie zaś Mu służyli. Posłuchajmy Pascala (w przekładzie Boya).

Człowiek nie jest ani aniołem, ani bydlęciem; nieszczęście w tym, iż kto chce być aniołem, bywa bydlęciem.

Historia budowy rozmaitych rajów na ziemi poucza o prawdzie tych słów. Co pisze Pascal przed tymi słowami?

Niebezpiecznie jest zanadto pokazywać człowiekowi, jak bardzo podobny jest zwierzętom, nie wskazując mu jego wielkości. Również niebezpiecznie jest zanadto mu ukazywać jego wielkość bez jego nikczemności. Jeszcze niebezpieczniej jest zostawiać go nieświadomym i jednego, i drugiego. Ale bardzo korzystnie jest ukazywać mu i jedno, i drugie.

Szatan wmawia człowiekowi – na zmianę – że jest tylko zwierzęciem, niegodnym troski Najwyższego, albo że odrzucając Boga sam stanie się jak On. A Jezus nie brzydzi się tym, co ludzkie. Dotyka ran trędowatego i go uzdrawia. Bierze na siebie trąd grzechu, a w Jego ranach jest nasze uzdrowienie. Na pustyni tryska źródło. O tym więcej jutro.