O tym, jak prowadzić rozmowy biblijne, i to z Chrystusem-Słowem

Na początek uwaga: wbrew pozorom ukazała się druga część adwentowego tryptyku, a to w postaci powtórzonego wpisu sprzed dwóch lat. Żadne odgrzewane kotlety; po prostu w trakcie pisania nowego tekstu przypomniałem sobie o starym. Zaniedbałem tylko tych czytelników, do których nie dociera mój facebook i twitter. Przed trzecią częścią tryptyku proponuję rozważanie na kanwie czytań czwartku III tygodnia Adwentu.

Pocierając kamienie można wskrzesić ogień, a łącząc ze sobą różne miejsca Biblii, można zapalić światło głębszego poznania. Podobnie jest, kiedy na czytania pada światło modlitw liturgicznych albo gdy słowo Boże łączy się z osobistym doświadczeniem. W ten sposób Bóg do nas mówi i tak my Mu odpowiadamy.

Wypowiedź Jezusa: Co wyszliście zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w pałacach królewskich przebywają ci, którzy noszą okazałe stroje i żyją w zbytkach. Ale co wyszliście zobaczyć? Proroka? Tak, mówię wam, nawet więcej niż proroka budzi wiele skojarzeń. Wśród nich to, co wydarzyło się później, kiedy Herod Antypas przesłuchiwał w pałacu samego Chrystusa Pana – więcej niż proroka. Tetrarcha, odziany w piękne szaty, na pośmiewisko kazał ubrać Go w lśniący płaszcz i odesłał do Piłata. Rozważając adwentowe czytanie można je połączyć z tą drugą sceną. Jest wiele możliwości modlitewnego wykorzystania takiego skojarzenia. Można rozważać same słowa. Można wyobraźnią przenieść się do Herodowego pałacu, wczuć się w myśli i uczucia opisanych postaci. Albo jeszcze inaczej: pójść tropem kontrastu między pałacem a pustynią, zbytkiem dworu a ubóstwem Chrzciciela. Zamiast sięgać po scenę z Jezusowej Męki można skonfrontować słowa czytania z opisem ostatnich chwil Jana.

Nie lękaj się, bo już się nie zawstydzisz, nie wstydź się, bo już nie doznasz pohańbienia. Raczej zapomnisz o wstydzie twej młodości. I nie wspomnisz już hańby twego wdowieństwa. Bo małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel, któremu na imię – Pan Zastępów; Odkupicielem twoim – Święty Izraela, nazywają Go Bogiem całej ziemi.

Pamiętam, jak na Wigilii Paschalnej w kościele św. Jacka w Warszawie czytała te słowa lektorka Agnieszka. Czytała prosto i wyraźnie, bez emfazy, a jednak ten urywek zabrzmiał dla mnie jak list miłosny, który dziewczyna czyta z radosnym zaskoczeniem, z serdecznym niedowierzaniem. Pamięć tamtej Wigilii to moje osobiste skojarzenie ułatwiające wejście w słowa zapisane przez Izajasza. Nie każdy ma podobne wspomnienia, ale każdy może skonfrontować całe to czytanie z własnym doświadczeniem własnego grzechu i Bożego miłosierdzia. Pomocna w takiej medytacji będzie modlitwa dnia:

Wszechmogący Boże, jesteśmy Twoimi niegodnymi sługami  i zasmuca nas świadomość własnych grzechów, * prosimy Cię, abyś nas napełnił radością z przyjścia Twojego Syna. Który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

Czasem ta modlitwa posłuży za odpowiedź na słowa z Księgi Izajasza, czasem przeciwnie – Izajaszowe słowa pocieszenia będą spełnieniem tej prośby.

 Bo góry mogą się poruszyć i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju», mówi Pan, który ma litość nad tobą. Obraz chwiejących się gór i trwałej miłości natchnął Bena E. Kinga do napisania Stand By Me piosenki o miłości i przyjaźni, tej zwyczajnej, między ludźmi. Ale czy może być zwyczajne coś, co ma korzenie w Bogu?