Każdy grzesznik ma przed sobą przyszłość, a każdy święty ma za sobą przeszłość. Chesterton pisał: „W rzeczywistości konserwatysta oznacza przeważnie człowieka, który nie pamięta niczego dawniejszego niż wczoraj, a postępowiec oznacza człowieka, który nie umie sobie wyobrazić niczego późniejszego niż jutro”. Dzisiejsze czytania pokazują o wiele szerszy horyzont.

Izajasz zaskakuje swoim „Nie wspominajcie wydarzeń minionych”. Wszak tożsamość Izraela opierała się na pamięci. Czy wiecie, że po dziś dzień w każdym pokoleniu uczestnik wieczerzy paschalnej uważa się za jednego z tych, którzy wyszli z Egiptu? W dodatku sam Izajasz w poetyckim skrócie przypomina Exodus. Co prorok chce przekazać? Dobrą nowinę o nadchodzącym wyzwoleniu z niewoli babilońskiej? Oczywiście. Ale i jeszcze lepszą nowinę o tym, że Bóg wciąż działa na rzecz swojego ludu; dodajmy, ludu, a nie tłumu, więc i każdego człowieka. Wyzwolenie z niewoli dzieje się teraz. To ogromna zachęta dla nas, żebyśmy przeżywali Eucharystię jako żywą pamiątkę całego misterium Jezusowej śmierci i Zmartwychwstania, a także jako zapowiedź ostatecznego ocalenia, przedsmak niebiańskiej uczty.

Św. Paweł, którego Chrystus powalił na ziemię i oślepił, odzyskał wzrok, ba, zdobył nową wizję. „Dogoniłeś mnie, Jeźdźcze niebieski” (Liebert)… W nowym świetle spojrzał na to, co do tej pory cenił najwyżej i na to, kim był i na czym budował – on, pobożny Żyd i gorliwy faryzeusz. Wobec poznania Chrystusa wszystko to uznał za „śmieci” (delikatny przekład greckiego słowa to „nawóz”). Czy w ten sposób odrzucił Stary Testament i przykazania? Nie, Paweł wybrał Chrystusa, a przecież On wypełnił Prawo. To, co dał nam Bóg, nie traci na wartości, a to, co dobre z ludzkiego dziedzictwa, zostaje w Chrystusie oczyszczone i przemienione. A Paweł żyje w biegu – do mety, do celu, do Chrystusa, który czyni wszystko nowe. Biegnie do Tego, który wyzwolił swój naród i ocalił nieszczęśliwą grzesznicę, o której czytamy w Ewangelii. W biegu grzesznik staje się świętym.

Scena z kobietą, którą Jezus ocalił od śmierci pod gradem kamieni, zaprasza do tego, żeby w nią wejść, żeby jej doświadczyć na własnej skórze. To jeden z tych przypadków, kiedy wyobraźnia pomaga. Warto ją wykorzystać także do spojrzenia na tych, którzy „pochwycili ją na cudzołóstwie”, a więc najpierw mieli „film dla dorosłych”, a potem emocje związane z przemocą. Warto zobaczyć siebie w roli tego, kto zbyt łatwo ocenia, oskarża, osądza, potępia i cieszy się cudzym upadkiem. To też ja. Ale skupmy się na kobiecie. Może gnębi cię wspomnienie bolesnego upadku, może to coś, za co ludzie się od ciebie odwrócili. A może to coś, o czym nikt nie wie, ale strach pomyśleć, co by się stało, gdyby ktoś się dowiedział. Jeśli nie masz takich wspomnień, niczego sobie nie wmawiaj, ale spróbuj się wczuć w sytuację tej kobiety. Przyłapana na gorącym uczynku, wystawiona nie tylko na pośmiewisko, ale na niebezpieczeństwo okrutnej śmierci. Przed chwilą przeżywała bliskość z kimś, kto potem zniknął. Wczuj się w jej emocje albo przywołaj własne, a potem popatrz na Jezusa i posłuchaj, co mówi. Podnosi wzrok dopiero wtedy, kiedy odejdą gapie. Jak patrzy? Jak widzi swoje stworzenie Stwórca? Jak patrzy na tę kobietę Chrystus, który oddał za nią życie? Co mówi? „Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz»”. Oto program: nie stój w miejscu, nie wracaj do grzechu, idź naprzód. Potkniesz się? Wstań. Jezus nie posyła nas na pole minowe; mówiąc „Nie grzesz”, dodaje sił, żeby żyć w stanie łaski.

„Zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę, w Chrystusie Jezusie”. Pobiegniemy?