Co odpowiesz, kiedy świadek Jehowy postawi ci takie pytanie: – Dlaczego nosisz krzyż? Czy nosiłbyś na szyi naszyjnik w kształcie rewolweru na pamiątkę ojca, który został zastrzelony?

Można by wykazać się znajomością historii świadków Jehowy i powiedzieć, że na początku krzyż im nie przeszkadzał. Ale nie o taką odpowiedź chodzi. Właściwa odpowiedź jest pod ręką; zabrzmiała dziś w drugim czytaniu:

Co do mnie, to nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego, Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata.

Zostawmy na boku śmiałość tłumacza, który zamiast obym się nie chlubił niczym innym postanowił wzmocnić słowa św. Pawła odwołaniem się do Boga. Ważne jest co innego: poszukiwana odpowiedź na wspomniany zarzut. Tak – mówi św. Paweł – to, co było niewyobrażalnie okrutną i haniebną karą uważam za największy powód do chluby. Dlaczego? Bo Syn Boży umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. Innymi słowami i w odniesieniu do wszystkich ludzi tę samą myśl wyraża kolekta XIV niedzieli zwykłej:

Boże, Ty przez uniżenie się Twojego Syna podźwignąłeś upadłą ludzkość…

Ależ potężny obraz! Cała ludzkość pogrążona z upadku, a z samego nieba zstępuje Syn Boży. Uniża się, stając się Synem Człowieczym, śmiertelnikiem. I pozornie bezsilny, przygwożdżony do krzyża, wywyższony na nim, a przecież skrajnie poniżony, przyciąga wszystkich do siebie (por. J 12, 32).

A co to znaczy: świat ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata? Św. Paweł tymi słowami krzyżuje, przekreśla nasze pomysły na zapewnienie sobie pokoju szczęścia: bogactwo, uznanie, władzę, przyjemności. Można je przyjąć, kiedy przychodzą, ale nie zazna pokoju, kto w nich będzie szukał trwałego szczęścia.

W tym kluczu popatrzmy krótko na dzisiejszą ewangelię. Oto Pan Jezus wysyła siedemdziesięciu uczniów, aby głosili pokój. Nie przeoczmy ważnego szczegółu: kiedy uczniowie mówią Pokój temu domowi, przynoszą ze sobą nie tylko słowa, ale i dar pokoju. To znaczy, że mają – my mamy – udział w Boskim przywileju. Wszak to Bóg powiedział: Stań się i stało się. Znakiem i sprawdzianem zwiastunów pokoju jest to, że chodzą we dwóch. Sam doświadczyłem i wciąż doświadczam, co to znaczy działać duszpastersko z drugim bratem.

Wierni świeccy nie mają propagować Ewangelii, ale mają nią żyć. To, co inni robią z rozmaitych pobudek, chrześcijanie czynią dla chwały Bożej, pożytku bliźnich i dla własnego zbawienia. Swoją drogą, ostatnie lata za bardzo nas zamknęły w trosce o życie doczesne, ale to osobny temat. Chodzić po dwóch, a mówiąc wprost żyć w zgodzie mimo różnic, to wielkie wyzwanie. Mamy być najpierw chrześcijanami, a potem – ewentualnie – zwolennikami (nie kibicami) takiej czy innej partii/telewizji itp.

Zapytaj się, człowieku, czy wprowadzasz pokój, czy raczej niepokój. Pamiętaj przy tym, że nie chodzi o święty spokój. Wskazanie (nie wypominanie) bliźniemu błędu może tymczasowo wzbudzić niepokój, ale celem jest sprowadzenie z drogi, która nie prowadzi do szczęścia, a więc skierowanie na drogę pokoju.

I jeszcze jedna niezmiernie istotna sprawa: Chrystus Pan wysłał uczniów tam, dokąd sam zamierzał przyjść. Ostatecznie naszą rolą jest zapowiadanie przyjścia Zbawiciela, a nie zbawianie świata, w pojedynkę czy we dwóch.

Patrzmy na krzyż. Uczmy się widzieć w nim bezgraniczną miłość, ofiarną aż do śmierci i zwycięską w Zmartwychwstaniu.