Blisko 25 lat temu robiłem prawo jazdy. Kiedy pierwszy raz wsiadłem do auta, całą uwagę skupiłem na kierownicy. W efekcie samochód (stare dobre cinquecento), pełzał zygzakiem od krawężnika do krawężnika. Wtedy instruktor wrzasnął na mnie: „Nie patrz na kierownicę, tylko dalej, przed siebie, na drogę!”. I to bardzo pomogło. Myślę, że była to jedna z ważniejszych lekcji nie tylko w nauce jazdy, ale w ogóle w życiu.

Oklepane stało się powiedzenie: „Cóż to jest wobec wieczności!”. A szkoda. Bo taka perspektywa patrzenia na życie i to, co ono przynosi, sub specie aeternitatis, pozwala, jak sądzę, uważniej i mądrzej przeżywać „tu i teraz”.

Ps. Mój instruktor był emerytowanym wojskowym, który wcześniej uczył jazdy czołgiem.