Czasem zdarza mi się zostać dłużej w pracy, by nadrobić zaległości. Wracam późniejszym autobusem i zawsze wtedy spotykam urocze, ale i zabawne małżeństwo. Pan wraca z pracy (opiekuje się osobą niepełnosprawną), a pani, być może, po męża przyjeżdża.

Dziś też tak było. Jadą razem. Oboje, myślę, zbliżają się do 70-tki. Wyglądają trochę jak harcerze na emeryturze. Pan co rusz wysyła zalotne, a jednocześnie jakby wstydliwe spojrzenie na nią, ona, zajadając kanapkę, burczy na niego. On się uśmiecha i wzrok jego mówi – jaka jesteś piękna, kiedy się złościsz 🙂

Wstają, szykują się do wyjścia. Ona donośnym głosem krzyczy: trzymaj się, bo się przewrócisz! On na to: ty się trzymaj. Ona: gdzie masz rękawiczki?

W końcu wysiadają na przystanku, by przesiąść do kolejnego autobusu. Wychodząc biorą się za ręce i mają miny jak 14-latki na pierwszej randce. Pani wybiega na środek jezdni i zamaszystym ruchem komunikuje kierowcy, że ma się zatrzymać, bo to przystanek na żądanie. On krzyczy: nie wybiegaj tak daleko, bo cię kto przejedzie!

Zawsze, nawet jeśli jestem mocno zmęczona – ożywiam się na ich widok. Dziś przyszła mi taka myśl: Panie Jezu, większość ludzi nawet się nie domyśla, że już prawie połowę życia jestem zaślubiona Tobie – Najpiękniejszemu spośród Synów Ludzkich. Nikt nie widzi naszego przekomarzania i zalotnych spojrzeń. I chociaż czasem bywało trudno, dziś mogę powiedzieć, że nieraz czuję się z Tobą jak bym była na pierwszej randce.

Niektórzy spoglądają z politowaniem – nie ułożyła sobie życia, biedaczka, sama jest. A ja naprawdę nie jestem sama i dziś z pewnością, po wielu doświadczeniach, mówię za św. Teresą od Jezusa: „Bóg Sam wystarczy”. …I nie szczędzi mi zalotnych spojrzeń 🙂

…a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje! (Mt. 19, 12b)
Monika