Pani Agata mówiła  i mówiła… Tak naprawdę, to jej coraz bardziej cichy głos stawał się płaczliwym szeptem. W słuchawce wybrzmiewał ból – o tych niemiłosiernych, co to nawet nie zajrzą do niej, nie wysłuchają, nie pomogą, nie odwiedzą, nie… Im dłużej mówiła, tym wyraźniej przypominały mi się wszystkie uczynki miłosierdzia w czasie niedokonanym  i niestety niespełnione… Głodnych: nie-nakarmiłam, spragnionych: nie- napoiłam, nagich: nie- przyodziałam, chorych: nie-nawiedziłam…

Słuchałam z uwagą, wytężając słuch i rozszerzając serce. Miałam wrażenie, że ze słuchawki zaczęły kapać łzy bezradności… Pani Agaty… czy moje?

Mój, Boże !… W Roku Miłosierdzia…, tyyyyyyle nie-miłosierdzia!… Zawstydzona, natychmiast wyruszyłam do pani Agaty z pełną torbą koniecznych, a może i zbędnych rzeczy, z owocami, kolorowymi czekoladkami i czym się jeszcze dało. Najpierw śpiesznie, a potem coraz wolniej wchodziłam na kolejne, już czwarte piętro. Dźwigałam siebie jak „tonę ciężaru” i to nie ze względu na ciężką torbę, ale z powodu dręczących wyrzutów sumienia, że dopiero ten telefon spowodował odwiedziny. Myślałam też z troską, jak pani Agata z tak obolałymi nogami dociera na takie wysokości, bez windy… Wszak codziennie, mimo śniegu, mimo ślizgawicy, mimo upałów, czy deszczu – spotykam Ją na „Koronce” i Mszy Świętej w Godzinie Miłosierdzia w naszym Sanktuarium…

Izdebka niewielka, ale schludna i pełna przedziwnej obecności obrazów świętych, pośród których Matka Boża Ostrobramska – Matka Miłosierdzia -wyraźnie króluje…

Skromna i cichutka, ale skora do wspólnej modlitwy, nie zapomniała też podziękować za aż tak szybki odzew na Jej, jak to nazwała, „telefon miłosierdzia”.

A powiem pani, z uśmiechem zwróciła się do mnie, ja tak wydzwaniam do takich jak pani, żeby teraz, w Roku Miłosierdzia, nazbierali sobie trochę tych uczynków, o które Pan Jezus tak prosi. „Ale z pani żartownisia”, rzuciłam niepewnie. Z niedowierzaniem patrzyłam prosto w oczy pani Agaty. Czyżby naprawdę o to jej chodziło?

Po powrocie uruchomiłam swoją „linię miłosierdzia” i postanowiłam podzielić się z najbliższymi, także osobami konsekrowanymi, w jaki to przemyślny sposób pani Agata realizuje „zaocznie” uczynki miłosierdzia.

Kto wie? Duch tchnie kędy chce… To prawda, ale nie da się ukryć, że czasem taki „telefon  miłosierdzia” powinien w nas zabrzmieć i poruszyć każde serce, nawet jeśli nie jest to sygnał autentycznego telefonu…

Teraz, gdy niemalże każdego wieczoru w czasie komplety „przebiegam” po kolei także uczynki miłosierdzia, żeby popatrzeć na nie z perspektywy minionego dnia, zawsze sercem „odwiedzam” panią Agatę i staram się policzyć, na ile takich telefonów miłosierdzia odpowiedziałam pozytywnie, a ile jeszcze jest do odebrania ? Jak wiele jest takich osób otoczonych obrazami świętych w swoich samotnych izdebkach? Jak wiele tęsknoty za naszą obecnością, naszymi uczynkami miłosierdzia? Jak wiele wybrzmiewa w naszych sercach nie odebranych telefonów, domagających się od nas uczynków miłosierdzia?!

„Podłączmy się”, zwłaszcza teraz, w tym wyjątkowym czasie, do tej LINII MIŁOSIERDZIA, która jest zawsze  „wrażliwa” na odbiór.

K.B.