(32. niedziela zwykła, 2 Mch 7,1-2.9-14; Łk 20, 27-38)

Na początku listopada śmierć przypomina o sobie ze szczególną mocą, nie tylko na cmentarzach, ale w pięknych czytaniach uroczystości Wszystkich Świętych i wspomnienia Wszystkich Wiernych Zmarłych, w rozmowach i wspomnieniach. Śmierć we wszystkich możliwych wymiarach, także jako narodziny dla życia. W tym roku szczególnie mocno przemówiły do mnie poplątane losy mojej rodziny. Na nagrobkach są same daty. Nie ma informacji o śmierci samobójczej, o śmierci z rąk Niemców podczas wojny, informacji o tym, kto zmarł w domu wśród najbliższych, a kto samotnie, przepędziwszy księdza i nie chcąc przyjąć ostatniej posługi. Porządkuję wiadomości o dawniejszej historii rodziny, wciąż pełnej niewiadomych. Na moje niepokoje odpowiada mi św. Jan: jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni…

Śmierć dziesiątkuje naszych braci: co kilka minut gdzieś na świecie ginie chrześcijanin, w samym 2015 roku prześladowania chrześcijan przybrały rozmiar czystki etnicznej. Lepiej jest tym, którzy giną z rąk ludzkich, bo mogą pokładać nadzieję w Bogu, że znów przez Niego zostaną wskrzeszeni, mówi jeden z męczenników machabejskich z dzisiejszego pierwszego czytania. To, ci, którzy nie umiłowali swego życia, lecz śmierć przyjęli, dopowiada mi w sercu Apokalipsa. Muszą pokładać mocną nadzieję w Bogu, skoro przyjmują śmierć, a przecież wybór zawsze jest: wyparcie się Boga za cenę życia. Tego tutaj, tego ziemskiego. Dręczy, niepokoi mnie myśl o pokusie „skosztowania wieprzowiny zakazanej przez Prawo”: kto z nas, stając przed takim wyborem, zgodziłby się umrzeć „tylko” za taką cenę? Czy ja…

W sobotni wieczór trafiam na spotkanie poświęcone lectio divina. Czuję rozczarowanie niedzielną Ewangelią: małżeńskie perypetie mnie nie dotyczą, a poglądy saduceuszów to odległa historia… Ksiądz prowadzący spotkanie proponuje inną refleksję: otóż kolejni bracia „brali” sobie żonę najstarszego jak przedmiot na własność, nie było w tym prawdziwej więzi, bycia DLA drugiego człowieka, i być może to był powód bezpłodności, bezowocności tych związków. Jak wyglądają nasze relacje z bliskimi, kiedy z nimi i dla nich jesteśmy, a kiedy ich „posiadamy”…? A dalej: co to znaczy żyć „w mocy zmartwychwstania”, żyć nowym życiem, które mam w sobie od chwili chrztu? Jesteśmy stworzeni na obraz Boga, ale sami musimy walczyć o podobieństwo. I najważniejsze pytania:

Co mi służy do zbawienia? Co jeszcze musi we mnie umrzeć?

Potem już tylko cisza przed Najświętszym Sakramentem.

Vera