Włosi mówią o nim Beato Angelico a czasami po prostu il Beato. W życiu świeckim znany jako Guido di Pietro, od momentu wstąpienia do dominikanów w Fiesole, będzie się nazywał Jan, czyli Giovanni – na cześć Św. Jana Chrzciciela.
Bł. Jan z Fiesole OP czyli Fra Angelico. 18 lutego obchodzimy jego liturgicznie wspomnienie.

Mógł żyć wygodnie po świecku, osiągając co tylko by chciał, dzięki malarstwu, znakomicie wyuczonemu w młodości. Będąc jednak z natury poważnym i dobrym, postanowił dla własnego spokoju i zadowolenia, i dla zbawienia duszy wstąpić do zakonu kaznodziejskiego. A choć wszędzie można służyć Bogu, to jednak niektórym wydaje się, że to najlepiej uczynią w klasztorze, a nie na świecie. – pisze o nim Giorgio Vasari.

Samo imię, a właściwie pseudonim artystyczny – Fra Angelico, w prostym przekładzie znaczy tyle co – Brat Anielski. Za życia do Fra Giovanniego nikt raczej się tak nie zwracał. Nie wydaje się też, aby on sam w ten sposób się przedstawiał. Tytuł ten został mu przypisany pośmiertnie przez wielbicieli jego geniuszu artystycznego. Wśród zacnego grona tych, którzy podziwiali kunszt dominikanina znalazł się Michał Anioł Buonarroti. Jak podaje kronikarz Zakonu, o. Serafino Razzi OP, Michał Anioł odwiedził kiedyś klasztor San Domenico w Fiesole i zachwycił się obrazem ołtarzowym przedstawiającym Zwiastowanie Fra Angelico. Długo wpatrywał się w postać Maryi, po czym miał powiedzieć o autorze dzieła – Ten święty mąż, jedynie w Raju mógł Ją taką zobaczyć.

Zwiastowaniu, które tak urzekło Michała Anioła, najbardziej lubię przyglądać się skrzydłom Archanioła Gabriela. Z bliska można dostrzec wprawne pociągnięcia pędzla pozłotniczego. Każde piórko wydaje się mieć misternie opracowaną, filigranową strukturę. Całe skrzydła są nimi gęsto i równo utkane. Wyglądają jak dwie tarcze osłaniające boskiego posłańca.
W moim osobistym odbiorze Fra Angelico ma swój wyróżniający się styl. Tak jak prace Giotto di Bondone zawsze rozpoznaję „po oczach” przedstawionych na nich postaci, tak dzieła Brata Anielskiego zawsze „po skrzydłach”. Jest mi szczególnie bliski. Ujął mnie swoją prostotą, ciszą i pokorą. Wierzę, że żył tak samo pięknie jak tworzył, nie przesłaniając sobą tego co Najważniejsze. Tego chcę się od niego uczyć w moim życiu ukrytym. Ufam, że – jak mawiał o nim bł. Jacek Maria Cormier OP – ten największy święty pośród artystów i największy artysta pośród świętych będzie za mną orędował.

J.