Mówisz: nie jestem sługą, ale przyjacielem.
Dziękuję za zaufanie…
Dlatego niełatwo mieć przyjaciela,
a jeszcze trudniej być przyjacielem…

A gdy już mamy przyjaciela,
to nie trzeba obawiać się, żałować, rozpaczać,
gdy on jest daleko, bo tak naprawdę
jest ze mną, tylko inaczej.

Proszę Cię, Panie, abym dorósł do słowa… PRZYJACIEL!…

Zenon Faszyński

Aniu – Kochany PRZYJACIELU…

Teraz, gdy doświadczam Twojej OBECNOŚCI i PRZYJAŹNI
już z perspektywy Wieczności – mogę powtórzyć za pewnym poetą:
„Tyle wycierpieliśmy RAZEM! OTO HYMN PRZYJAŹNI!”

Teraz, gdy już wszystko powinno być MILCZENIEM,
pragnę, aby TO NAJWAŻNIEJSZE MILCZENIE
zawładnęło także Twoim sercem,
i aby Twoje serce nie było ani smutne, ani płaczące, ani zatrwożone,
bo ja „już dorosłem, żeby zrozumieć,
dojrzałem, żeby to
przyjąć, że to nie cierpiętnictwo,
to… MIŁOŚĆ…”

Nie mogę jednak Ci o tym nie powiedzieć,
że mimo owego trudnego i niepojętego do końca
„pomysłu” Pana Boga na moje życie,
że mimo wszystko
dane mi było dzięki Bogu i Tobie, Kochany i Najbliższy Sercu Przyjacielu,
że dane mi było zrealizować i przeżyć  tę „Moją Chwilę”,
w której z wiarą, nadzieją i pokorą wyznałem:
Nic nie przyniosłem… Nic nie zabiorę… Liczy się tylko MIŁOŚĆ…

Tyle cierpienia, niepewności, uwarunkowań codziennych,
wyrastających ponad człowiecze możliwości…
Tyle bólu, mojej niepełnosprawności obarczającej również Ciebie…
Tyle braku perspektywy i nieruchomych pytań…?!
Tyle wszystkiego, co wydawało się, i co było ponad  moje niemożliwości,
które od lat „nosiłem” w sobie…

Ale pojawiłeś się Ty, MÓJ PRZYJACIELU,
a raczej zostałeś mi podarowany przez samego Boga…
Podarowany na te dni i noce, na te lata całe…
I dźwigałeś każdą moją niemoc  codziennie, uparcie,
ku nieprawdopodobnym wyżynom radości, szczęścia,
małych i wielkich zwycięstw…
Dźwigałeś dosłownie moją niepełnosprawność, ale przede wszystkim „unosiłeś” – jak Anioł – moją duszę i moje serce ku wyżynom Piękna,
które czasami udawało mi się  nawet wierszem zarejestrować…

Teraz MOJA WDZIĘCZNOŚĆ
niech wybrzmi po raz ostatni „Wyznaniem”,
które kieruję do Ciebie, ANIU, do Mojego Przyjaciela:
Nie znam granicy swojej słabości.
Nie znam granicy mojej mocy.

Ale to wiem:
Krzyżem lęk odjąłeś,
Słabość mocą uczyniłeś.
Jak Cię nie kochać, Panie?!”
A to wszystko DZIĘKI Tobie, Kochany Mój Przyjacielu!!!

Teraz będzie inaczej… Teraz będziemy do siebie nawzajem latać…
latać jak Anioły
MODLITWĄ  W ODWIEDZINY…

Zenek – Przyjaciel
27 stycznia 2017 r
.

Osobiście spotkałam Zenka tylko jeden raz w życiu. Mieszkam w odległym mieście.
W pomoc angażowałam się tak jak mogłam i jak umiałam. Na pogrzebie nie byłam.
Kilka dni temu nadszedł ten list. Skąd, jeśli nie z Nieba?

Anna Maria