Poranny esemes od. B.: „Pamiętanie szczególne na DZIŚ…” Ojej, rzeczywiście, zapomniałam. 48 lat temu, 4 sierpnia…

Wtedy to jeszcze było liturgiczne wspomnienie św. Dominika. Dla mojej Wspólnoty i dla mnie dzień zakończenia corocznych wspólnotowych rekolekcji i… rozpoczęcie mojej osobistej drogi życia konsekrowanego. Pamiętam radość i to głębokie przekonanie: śluby na jeden rok? Proszę bardzo, jeśli tak trzeba, może być na rok. W moim sercu to i tak jest na zawsze…

Gdy po kilku latach owo „na zawsze” czyli AŻ DO ŚMIERCI, stało się faktem, nie przeżywałam już jakichś nowych, szczególnych „wzmocnień” tego, co wtedy, tamtego pamiętnego 4 sierpnia powiedziałam Oblubieńcowi.

4 sierpnia stał się „moim dniem”. Bardzo osobiście „moim”. Wspólnota większą wagę przywiązuje do rocznic ślubów wieczystych i to jest oczywiście piękne, jakoś tam uzasadnione – więc ja tylko w cichości serca…

Dzisiejszego poranka po raz pierwszy zapomniałam. No cóż, wiek ma swoje prawa. Esemes mi przypomniał. I nagle przyszło drugie olśnienie: Nieraz składałam życzenia zaprzyjaźnionym kapłanom w dniu ich patrona, św. Jana Vianney’a (który swego czasu w kalendarzu liturgicznym wymienił się ze św. Dominikiem), a jakoś nigdy nie kojarzyłam Proboszcza z Ars z własną osobą. A przecież 4 sierpnia to 4 sierpnia…

Od dawna bardzo mocno modlę się za kapłanów. Czy powinnam jeszcze bardziej? W życiu nie ma przypadków…

Anna Maria