Roztańczony, radosny Kraków. Tysiące młodych ludzi wokoło; część dopiero szturmuje wąskie uliczki Starego Miasta tocząc po nierównym bruku swoje walizki. Rozglądają się wokoło, jakby to obce/swoje miasto już należało do nich – i rzeczywiście należy i będzie należeć w ciągu tego tygodnia. Widać już, że nikt się temu nie oprze. Widać to w oczach mieszkańców, restauratorów i kelnerów, oraz przypadkowych, zagubionych turystów, którzy nie wiedzą jak się zachować, gdy cały roztańczony Rynek śpiewa: „Nie mądrość tego świata, lecz Pana Ukrzyżowanego głosimy aż przyjdzie znów”. W tak tej muzyki tańczy obok mnie potężny mężczyzna wytatuowany od stóp do głowy.

Wśród tego roztańczonego tłumu widać szczególnych bohaterów tego święta; ubrani w niebieskie koszulki, z identyfikatorami na szyi: woluntariusze. Setki z nich – wielu z nich znam osobiście – pracowało na całym świecie ciężko przez ostatnie miesiące i tygodnie, aby to święto było możliwe. Patrzę na nich, kiedy przechodzą obok – sprawują realną władzę i realną odpowiedzialność. To są liderzy Kościoła przyszłości.

Ewangelizacyjny koncert na Rynku prowadzą ludzie świeccy; proboszcz, ks. Dariusz Raś stoi na scenie otoczony wianuszkiem młodych ludzi. Rzecznikiem prasowym Światowych Dni Młodzieży w Krakowie jest młoda kobieta, Dorota Abdelmoula, urodzona w Tunezji.

Tego poczucia odpowiedzialności za Kościół tym młodym ludziom już nikt nie odbierze. To jest ich Kościół i oni będą go tworzyć tak jak tworzą tę wyjątkową atmosferę teraz w królewskim Krakowie.