10 grudnia 1968 roku w Bangkoku, w Tajlandii, zginął tragicznie Thomas Merton. Była to dokładnie 27 rocznica jego wstąpienia do klasztoru trapistów w Gethsemani, w stanie Kentucky. Zginął w czasie podróży do Azji, która została przedstawiona w „Dzienniku Azjatyckim”. Wyjazd do Azji na kilka miesięcy był związany z udziałem w kilku konferencjach i z możliwością zobaczenia z bliska tradycji Dalekiego Wschodu, która go przez wiele lat fascynowała.
– x –
Motyw drogi, podróży jest nieustannie obecny w jego pismach (książki i dzienniki, których w sumie jest ponad 70). W „Siedmiopiętrowej Górze”, autobiograficznej książce napisanej na początku zakonnej drogi, pisał: „Miałem być prowadzony drogą, której nie mogłem zrozumieć, i iść ścieżką, której sam nie byłem w stanie obrać” i dalej dopełniając tę myśl: „W pewnym znaczeniu jesteśmy w ciągłej podróży i odbywamy ją tak, jak gdybyśmy nie wiedzieli, do czego idziemy”.
Pisząc zaś do swoich przyjaciół w liście okólnym przed podróżą do Azji we wrześniu 1968 dzielił się swoim doświadczeniem: „Nasza prawdziwa podróż przez życie odbywa się w nas: jest to sprawa wewnętrznego rozwoju, zdobywania coraz większej głębi i coraz pełniejszego poddawania się twórczemu oddziaływaniu miłości i łaski w naszych sercach”.
– x –
Czytanie jego książek i dzienników to fascynująca podróż po świecie niezliczonych jego lektur (był zachłannym czytelnikiem), zmagania się ze sobą (jest w nim sporo ekshibicjonizmu), dialogu ze światem (tysiące listów) i jego duchowej drogi. Oczywiście niektóre jego poglądy na sprawy społeczne zostały negatywnie zweryfikowane przez rzeczywistość, ale i tak pozostaje duchowym przewodnikiem dla wielu osób w różnych częściach świata. Ma też zagorzałych przeciwników zarzucających mu grafomanię i, zwłaszcza w ostatnim okresie życia, synkretyzm religijny z wyraźnym przechyłem w stronę buddyzmu. Jak twierdzą przeciwnicy został „ocalony przez śmierć”.
Ostatnie jego słowa jakie zostały zapamiętane przez uczestników konferencji w Bangkoku, było zwyczajne stwierdzenie po wykładzie, a przed przerwą: „Wobec tego znikam”.
W pewnym sensie zniknął, bo nie skupia na sobie, tylko podprowadza do rozwidlenia dróg, z którego każdy może ruszyć swoją drogą do Boga.
– x –
I jeszcze trzy cytaty:
– „Zwiedzam kolejne zakamarki swej duszy, odkrywając, że przypomina zbombardowane miasto. (…) W końcu muszę uporządkować swoje życie bez popadanie w rozpacz, ale i bez chodzenia na kompromis. Potrzeba mi poważnej duchowej dyscypliny, szczególnie długich okresów medytacji. (…) Moim bezsprzecznym obowiązkiem jest badanie ‘wewnętrznej przestrzeni’”.
– „Naszym usprawiedliwieniem nie jest żadne nasze własne działanie, ale wzywa nas głos Boga, głos tej istoty ostatecznej, abyśmy się przebili przez ów fundamentalny brak znaczenia naszego życia, godząc się jednocześnie i przyznając, że nasze życie jest absolutnie pozbawione znaczenia – po to, aby odnaleźć znaczenia w Nim. Ale to znaczenie w Nim nie jest czymś, co możemy zdobyć i posiąść. To coś, co można jedynie otrzymać jako dar. Dlatego ten rodzaj życia, który reprezentuję, jest życiem otwartym na dar; dar od Boga i dar od innych”.
– „Panie, zmiłuj się. Zmiłuj się nad moją ciemnotą, słabością i pomieszaniem. Zmiłuj się nad moją niewiernością, tchórzostwem, błądzeniem, bezwładem i wykrętami. Nie proszę o nic poza miłosierdziem, które jest wszystkim. Moje życie tutaj to odrobina trwałości zasypana górą popiołów. (…) Panie, zmiłuj się. Prowadź mnie i spraw, bym znów zapragnął być świętym mężem Bożym pomimo desperacji i dezorientacji. Nie proszę o jasność ani o wyraźne drogowskazy, a jedynie o to, bym potrafił postępować zgodnie z Twoją miłością, naśladować Twą litość i ufać Twemu miłosierdziu”.
Comments - No Responses to “Podróże Mertona”
Sorry but comments are closed at this time.