Pomiędzy dwoma seriami rekolekcji, w którym towarzyszyłem duchowemu pielgrzymowaniu siostrom dominikankom w Białej Niżnej, a za chwilę także wspólnocie Kanoników Regularnych Laterańskich w Krakowie zaplanowałem kilka dni odpoczynku. W pierwszym w nich, na czym bardzo mi zależało, mogłem towarzyszyć ostatniej ziemskiej drodze mojemu bratu w Zakonie – o. Witolodowi, który jako pielgrzym – wierzę – dotarł do Bramy Miłosierdzia.
Papież Franciszek zapowiadając Rok Miłosierdzia pisał m.in.
Pielgrzymka jest znakiem szczególnym w Roku Świętym, ponieważ jest ikoną drogi, którą każda osoba przemierza w czasie swojej egzystencji. Życie jest pielgrzymką, a istota ludzka to viator, pielgrzym, który przemierza drogę aż do osiągnięcia pożądanego celu. Również po to, aby dotrzeć do Drzwi Świętych w Rzymie i w każdym innym miejscu, będziemy musieli pójść na pielgrzymkę, każdy na miarę własnych sił. Stanie się ona znakiem, że również miłosierdzie jest celem, który mamy osiągnąć, a który wymaga zaangażowania i poświęcenia. Pielgrzymka zatem niech stanie się bodźcem do nawrócenia: przekraczając Drzwi Święte pozwolimy się objąć miłosierdziu Bożemu i zaangażujemy się, byśmy byli miłosierni dla innych, tak jak Ojciec jest miłosierny dla nas.
nagrobne krzyże małżonków – katolików dwóch obrządków na cmentarzu w Wysowej
Drugi dzień poświęciłem na chodzenie po Łemkowszczyźnie. Po pierwszych kilometrach, od Wysowej w kierunku Świętej Góry Łemków – Jawor, zrozumiałem, że będzie to także pielgrzymka pokutna. I nie dlatego, że przemierzyłem w skwarze ok. 25 kilometrów: do góry Jawor i wzdłuż granicy polsko-słowackiej, dalej do Blechnarki, znowu do Wysowej, następnie do Hańczowej, a stamtąd do Uścia Gorlickiego przez Skwirtne i Kwiatoń. Moim celem były łemkowskie cerkwie, kapliczki oraz krzyże przydrożne i cmentarne, w tle pięknego krajobrazu Beskidu Niskiego. Przy pierwszej cerkwi p.w. Opieki Matki Bożej na Świętej Górze Jawor, gdzie znajduje się prawosławne sanktuarium i otoczone kultem źródełko, nawiązującą do objawień Matki Bożej w 1929 roku, odmówiłem modlitwę południową. Dotknęło mnie krótkie czytanie:
(…) Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go. Jeżeli pragnie – napój go! Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!
Słowa św. Pawła z dwunastego rozdziału Listu do Rzymian zachęciły mnie, by mojemu wędrowaniu po łemkowskiej ziemi nadać także pielgrzymi charakter. Jak wędrowiec – pielgrzym z „Opowieści pielgrzyma” miałem iść i całym sobą wołać Hospody pomiłuj… Panie zmiłuj się:
… w uniesieniu wydawało mi się, że jestem sam tylko na świecie – jeden przeklęty grzesznik przed obliczem miłosiernego i miłującego Boga. Cieszyła mnie ta samotność, bo w niej słodycz modlitwy odczuwałem silniej niż będąc pośród ludzi.
To wołanie o Boże zmiłowanie miało także charakter pokutny. W 1947 roku Polska Ludowa niesprawiedliwie uznała Łemków za wroga, odbierając im prawo do spokojnej egzystencji na ziemi, która od stuleci dawała mi „pokarm i napój”. Wypędzeni z własnych domów, cerkwii i ziemi stali się nieszczęśliwymi tułaczami. Większość Polaków pamięta o Wołyniu, ale o rugowaniu w II RP Ukraińców, Rusinów i Łemków oraz o powojennej Akcji „Wisła” wielu nie chce pamiętać. Nie da się ukryć, że wspomniana akcja była zrealizowana przez ideologię komunistyczną, ale pod spodem tliły się także motywy nacjonalistyczne. Retoryka polskich komunistów nie wiele odbiegała , gdy chodzi o stosunek do innych nacji i tradycji, od języka przedwojennych nacjonalistów. Komuniści walczyli także z Kościołem i gdy niesprawiedliwie postępowano w stosunku do rzymskich katolików, Ten nie milczał. Zabrakło jednak wyraźnego wstawienia się za grekokatolikami i prawosławnymi, których na południu Polski potraktowano tragicznie. Zastosowano odpowiedzialność zbiorową, niesprawiedliwą zwłaszcza wobec Łemków, którzy nie mieli nic wspólnego z mordami na Polakach i występowaniu wobec państwa polskiego. Hierachia Kościoła Katolickiego w Polsce głośno nie potępiła ani wysiedlania, ani zamykania czy niszczenia świątyń. Gdy po 1956 roku Łemkowie wracali do swoich wiosek, nie było kościelnej woli, by łacinnicy chcieli oddawać zagrabione świątynie.
cerkiew Opieki Matki Bożej na Jaworze – Świętej Górze Łemków
Gdy nawiedziłem przepiękną cerkiew w Kwiatoniu – obecnie należącą do parafii rzymsko-katolickiej, wdałem się w rozmowę n.t. tej bolesnej historii z przewodnikiem. Doszliśmy jednak do wniosku, że należy pamiętam, ale nie rozpamiętywać.
Pamięć dla pielgrzyma – tułacza jest ważna. Bo choć on nie wie, jak przyjdzie mu iść, to jednak nie może utracić pamięci ku Komu pielgrzymuje. Inaczej zatrzyma się wyłącznie na tym co mu się w drodze wydarzyło. Szczęśliwe czy bolesne doświadczenie może odwieść od celu, czego przykładem są uczniowie do Emaus. Obolałych tułaczy dopada często rozgoryczenie i pokusa szemrania. To odwrtoność pielgrzymiego myślenia. Chrześcijaństwo jest bowiem ze swej istoty skierowane ku temu, co nadchodzi, ku nowemu, ku przyszłości: „oto czynię wszystko nowe” (Ap 21, 5) – mówi zasiadający na tronie Baranek, którego rany przeszłości nie krwawią i nie oskarżają, lecz życiodajnie błogosławią.
Trudną przeszłość, w tym także historię „Wołynia” czy akcji „Wisła” trzeba nam „przejść” wyłącznie jako pokutujący pielgrzymi, wołając Panie zmiłuj się… Hospody pomiłuj… Pokuta i miłosierdzie nie eliminują pamięci. One ją przywracają ludziom, którzy z wzrokiem wychylonym ku przyszłości żyją obok siebie.
Jezus wzywa (…) do przebaczenia i do dawania. Mamy być narzędziami miłosierdzia, ponieważ pierwsi otrzymaliśmy je od Boga. Mamy być szczodrzy dla wszystkich, wiedząc, że również Bóg wielkodusznie udziela nam swojej dobroci
– przypomniał papież Franciszek w bulii Misericordiae vultus, ustanawiającej nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia.
Comments - No Responses to “Hospody pomyłuj…”
Sorry but comments are closed at this time.