Świętemu Augustynowi, którego święto dziś obchodzimy nasz Zakon zawdzięcza nie tylko Regułę. Pokuszę się o stwierdzenie, że również poczucie smaku. Augustyn był człowiekiem o nieprzeciętnej wrażliwości, która była źródłem jego niepokojów i rozterek, ale ostatecznie drogą przylgnięcia do prawdziwego Piękna:

Późno Cię ukochałem, Piękności dawna i zawsze nowa! Późno Cię ukochałem! We mnie byłeś, ja zaś byłem na zewnątrz i na zewnątrz Cię poszukiwałem. Sam pełen brzydoty, biegłem za pięknem, które stworzyłeś. Byłeś ze mną, ale ja nie byłem z Tobą. Z dala od Ciebie trzymały mnie stworzenia, które nie istniałyby w ogóle, gdyby nie istniały w Tobie. Przemówiłeś, zawołałeś i pokonałeś moją głuchotę. Zajaśniałeś, Twoje światło usunęło moją ślepotę. Zapachniałeś wokoło, poczułem i chłonę Ciebie. Raz zakosztowałem, a oto łaknę i pragnę; dotknąłeś, a oto płonę pragnieniem Twojego pokoju („Wyznania”).

 

Może więc zamiłowanie do liturgii pięknej a jednocześnie pełnej prostoty, będącej odbiciem prostoty piękna Boga, otrzymaliśmy „w genach” po świętym, którego duchem żył św. Dominik na długo zanim zgromadził wokół siebie Braci Kaznodziejów. Liturgia to nie tylko śpiew, zapach. Także stuka sakralna na jej służbie: architektura i obraz, o czym przypomina Benedykt XVI w „Duchu Liturgii”:

(…) sztuka jest naznaczona jednością wizji stworzenia, chrystologii i eschatologii, jest niejako „w drodze” od dnia pierwszego do Dnia Ósmego, który włącza w siebie dzień pierwszy. Sztuka pozostaje przyporządkowana misterium, które uobecnia się w liturgii, i jest ukierunkowana na liturgię niebiańską.

W uroczystość św. Dominika w Szczecinie poświęciliśmy nową ikonę świętego Dominika do prezbiterium naszego kościoła, które jest pod wezwaniem świętego. Namalowała ją Hanna Dąbrowska-Certa – w Polsce uznana już malarka ikon, związana z Warsztatami Pisania Ikon przy dominikańskich klasztorze na warszawskim Służewie. Ikona świadomie stylem nawiązuje do ikony Matki Bożej w naszym kościele – kopii ikony Matki Bożej Zwycięskiej z Gdańska.

Kolejna ikona u polskich dominikanów w ostatnim czasie. Swoisty renesans stylu bizantyjsko-ruskiego w przestrzeni liturgicznej naszych kościołów i klasztoru. Warto tu wspomnieć choćby takie realizacje, jak: bardzo przemyślania koncepcja wnętrza kościoła św. Jacka w Rzeszowie z umieszczonymi w nim ikonami;

kościół św. Dominika na Służewie wraz z kaplicą św. Dominika, kaplicami akademicką i klasztorną kaplicą nowicjatu;

kaplica klasztorna w Poznaniu;

kaplica przy klasztorze w Łodzi;

kaplica klasztorna na Freta w Warszawie z niedawno wykonanymi freskami, nawiązującymi do wczesno-bizantyjskiej sztuki w Rzymie.

Świadomie użyłem zwrotu „renesans” bo jak XIV wieczna sztuka włoska nawiązywała do czegoś, co już było – do sztuki antycznej, tak dzisiejsze zainteresowanie polskich dominikanów sztuką ikony i ich realizacje nawiązuje do przeszłości. To nie tylko kwestia bezmyślnego czerpania z „obcej” tradycji sztuki sakralnej, jako wynik głębokiego kryzysu sztuki sakralnej na Zachodzie. Tak sądzić byłoby niesprawiedliwym uproszczeniem.

W średniowieczu pictura graeca w sztuce sakralnej nie była czymś obca dominikanom, tak jak nie była obca w ogóle w Kościele w Polsce. Wspomnianą ikonę Matki Bożej Zwycięskiej – mówi Legenda –  dominikanom miał podarować  książę halicki Lew. W rzeczywistości powstała ona na zamówienie dominikanów w pracowni w okolicach Lwowa pod koniec XIV wieku. Jej autorem jest anonimowy ikonopista przynależący do tradycji malarstwa serbskomacedońskiego.

 

Ale to nie odosobniony przykład czerpania z tradycji bizantyjsko-ruskiej. W czasie wakacji, będąc przejazdem w Lublinie, zaplanowałem zwiedzenie kaplicy zamkowej Trójcy Świętej. Stanowi ona  najlepiej zachowany przykład umieszczenia całościowego układu teologicznego fresków bizantyjsko-ruskich w gotyckim wnętrzu. Takich udanych powiązań greckiego stylu z gotycką architekturą łacińskich świątyń w Polsce było dziewięć. Powstały one z inspiracji Jagiellonów, począwszy od Władysława Jagiełły, którego jako pierwszego fundatora takich realizacji możemy zobaczyć na lubelskich freskach jako przedstawianego przez św. Mikołaja Bogarodzicy.

Z dziewięciu bizantyjsko-ruskich polichromii – także w najważniejszej świątyni Królestwa, czyli w katedrze gnieźnieńskiej, do dziś zachowały się tylko cztery: w Kaplicy Świętej Trójcy w Lublinie, w prezbiterium katedry w Sandomierzu, w kolegiacie w Wiślicy oraz w Kaplicy Świętokrzyskiej na Wawelu. Ta ostatnia realizacja została ufundowana przez Kazimierza Jagiellończyka, który w formie – kaplicy mauzoleum pragnął dać wyraz przywiązania do tradycji rodzinnej (1470 r.).

W ostatnim czasie trafiłem jednak na sensacyjną dla mnie informacje, o której może moi bracia historycy okresu i sztuki może doskonale wiedzą. Prof. Małgorzata Smorąg-Różycka z Uniwersytetu Jagiellońskiego w tekście „Bizantyjskie freski w sandomierskiej katedrze: królewski dar na chwałę Bożą czy odblask idei Unii Horodelsiej?” pisze:

Nowych przesłanek do dalszych badań dostarcza również krótka wzmianka Martina Grunewega (1562–1518?) o bizantyńskich malowidłach w kaplicy przy kościele Dominikanów w Krakowie: “wszedłszy do kościoła, widać zaraz po prawej pierwszą kaplicę, nader dużą i w całości pomalowaną, i choć częściowo przymurowaną to przecież po większej części pomalowaną w stylu greckim [nach Grichscher artt]… Zową ją nadto kaplicą królewską i niemal każdego dnia mszę żałobną śpiewają”. Mowa tu o gotyckiej kaplicy grobowej Pileckich w dominikańskim kościele Świętej Trójcy w Krakowie wzniesionej pod koniec XIV wieku, na miejscu której w początku XVII wieku powstała kaplica św. Róży Limańskiej (Lubomirskich).

Wróćmy jednak do zamysłu nad „dziś” sztuki sakralnej. Aby uniknąć powierzchownego naśladowania przeszłości potrzebna jest głęboka refleksja teologiczna nad sztuką sakralną, do której zachęca Benedykt XVI we wspomnianej rozprawie „Duch Liturgii”, w rozdziale „Problem obrazów”:

Kościół zachodni nie musi rezygnować ze specyfiki swojej drogi, którą kroczy mniej więcej od XIII wieku. Powinna w nim jednak nastąpić rzeczywista recepcja siódmego soboru powszechnego, czyli Soboru Nicejskiego II, który wypowiedział się na temat zasadniczego znaczenia ikony oraz jej teologicznego miejsca w Kościele. Kościół zachodni nie musi przyjmować wszystkich pojedynczych norm, wypracowanych w tej kwestii przez następne sobory i synody wschodu, który to proces zakończył się w 1551 roku na Soborze Moskiewskim (“soborze stu rozdziałów”). Jednakże podstawowe zasady owej teologii ikony Kościół zachodni powinien postrzegać jako obowiązujące również jego (…) Co to oznacza w praktyce? Sztuka nie może być „produkowana” tak, jak zleca się i produkuje urządzenia techniczne. Sztuka jest przede wszystkich darem. Natchnienia nie można postanowić, trzeba je przyjąć – za darmo. Dokonująca się w wierze odnowa sztuki nie może nastąpić  ani dzięki pieniądzom, ani przez powołanie jakiejś komisji. Sztuka zakłada przede wszystkim nowego spojrzenia. Warto zatem dołożyć wszelkich wysiłków, aby ponownie dotrzeć do wiary widzącej. Tam, gdzie ona zaistnieje, tam i sztuka znajdzie swój właściwy wyraz.